https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szyper, to brzmiało dumnie

Katarzyna Idczak
Życie na wodzie zmieniało się z biegiem lat. Początkowo ludzie pracowali i mieszkali na barkach. Współcześnie pływanie to wielka atrakcja turystyczna.

Życie na wodzie zmieniało się z biegiem lat. Początkowo ludzie pracowali i mieszkali na barkach. Współcześnie pływanie to wielka atrakcja turystyczna.

<!** Image 2 align=right alt="Image 51649" sub="Drewniane berlinki były domami szyprów na Brdzie i Wiśle">W XIX i XX wieku nabrzeża polskich rzek tętniły życiem. Wiele rodzinnych firm utrzymywało się z transportu i handlu. Właścicielami barek bez napędu byli szyprowie, a załogę jednostki stanowiły najczęściej ich rodziny. Berlinki były domem, miejscem pracy i sposobem na życie. Jak Cyganie żyli na wozach, tak „wodniacy” mieszkali na wodzie.

Rodzili się i umierali na barkach

- Mój ojciec, Lucjan, zaczął pływać na barkach ze starszym bratem. Miał wówczas czternaście lat. W 1930 roku, tuż po ślubie z moją mamą, przyjechał do Bydgoszczy i zakupił pierwszą barkę. Była to stara, bardzo sfatygowana, drewniana berlinka. Wsiadł na nią i zaczął od zrobienia stołu, który do dziś mam - opowiada Edward Wysokiński.

Ludzie rodzili się i umierali na barkach. Ich życie było wypełnione niezwykle ciężką i niebezpieczną pracą. Tylko człowiek o silnej woli, zdolny do wielu wyrzeczeń potrafił przetrwać. Zachwyt nad żywiołem był równie wielki jak szacunek do niego.

- Urodziłem się w kwietniu 1939 roku na barce stojącej w Warszawie na Pradze. Gdybym dwa tygodnie później opuścił łono matki, to byłbym torunianinem - mówi Edward Wysokiński.

Z pokładu barki do bidula

To był inny świat. Gdy w sezonie barki pływały po Polsce, starsze dzieci pomagały swoim rodzicom. Zimą, kiedy rzeki skuwał lód, jednostki gromadziły się w portach, zimowały, a dzieci nadrabiały zaległości w nauce.

<!** reklama left>- Do szkoły chodziłem od grudnia do marca. Tak skończyłem trzy klasy. Jednak problem narastał, bowiem wiele dzieci barkarzy nie chodziło do szkół, lub bardzo często je zmieniały. Rozwiązaniem było umieszczenie nas w domach dziecka. Ja trafiłem do Gdańska, gdzie ukończyłem szkołę podstawową - wspomina Edward Wysokiński. - Mieszkałem w bardzo dobrych warunkach, mogłem skupić się na nauce. W wakacje wracałem na barkę. Dla mojego ojca wykształcenie synów było ważne. Poszedłem więc do liceum ogólnokształcącego z internatem w Pucku. To Żegluga Bydgoska stwarzała nam, wodniakom takie możliwości.

Lepiej niż na lądzie

Dom na wodzie niewiele różnił się od domu na lądzie. Pani Barbara Wiśniewka z Torunia pływała z mężem na statku parowym „Światowid” po Wiśle.

- Na pokład weszłam tuż po urodzeniu synka, kiedy miał trzy tygodnie. Zrobiłam to dla rodziny i z miłości do męża. Kajuta była większa od naszego mieszkania na lądzie, miała około dziesięciu metrów kwadratowych powierzchni. Warunki były przyzwoite. Stały meble, miałam kuchnię. Bardzo dbałam o nasze przytulisko. Na pokładzie suszyło się pranie i pieluszki. Załoga była jak rodzina. Bywało, że marynarze zajmowali się moim synkiem. Kiedy dziecko musiało iść do przedszkola wróciłam na ląd i od tego czasu pływałam już tylko w wakacje, na krótkie rejsy - wspomina Barbara Wiśniewska.

Na Zachodzie kochają wodę

Również współcześnie ludzie mieszkają na barkach. W Holandii domy-barki mają swoje numery. Jednostki podłączone są do miejskiej instalacji wodno-sanitarnej. Bez problemu podłączają się do prądu. W oknach wiszą firanki, a na pokładzie mieszkańcy pielęgnują własne ogródki. Barka, to również doskonały sposób na spędzanie wakacji. Istnieją firmy, które czarterują jednostki. Cena jest uzależniona od standardu i okresu w sezonie, kiedy się pływa.

<!** Image 3 align=right alt="Image 51649" sub="Na wodzie żyły nie tylko całe pokolenia szyprowskich rodzin, ale i żywy inwetnarz. Na zdjęciu Lucjan Wysokiński wraz z matką, żoną i siostrą. ">- Od piętnastu lat pływam na barkach turystycznych. Drogą wodną zwiedziłem Niemcy, Holandię i Francję. Szczególnie zakochałem się w Meklemburgii. To przepiękny akwen, podobny trochę do naszych jezior mazurskich, z tą różnicą, że na zachodzie jest lepiej rozwinięta infrastruktura. Tam pływanie jest bardzo popularne. Miasta inwestują w mariny. Dostępne są te prywatne, ekskluzywne, jak i bardzo prymitywne, gdzie obowiązują przystępne opłaty. Moim zdaniem, taki bezpośredni kontakt z przyrodą, pływanie pozwala ją kontemplować. To inny świat, widziany od innej strony. Polska też jest ciekawa z wody, tylko trzeba ją chcieć zobaczyć - ocenia Radosław Wielosławski z Bydgoszczy, który od wielu lat spędza wakacje na barkach.

U nas na razie imprezy

W tym roku rozpoczyna się dziesiąty sezon, kiedy bydgoszczanie mogą „posiedzieć na Brdzie”. Kluby barki na stałe wpisały się w krajobraz Bydgoszczy.

- Początkowo dzierżawiliśmy barki od Żeglugi Bydgoskiej. Po dwóch sezonach zainwestowaliśmy w pierwszą jednostkę. Sprowadziliśmy ją z Tczewa. Była to barka hotelowa, po spaleniu, a my kupiliśmy ją w cenie złomu. Sami, pod nadzorem Polskiego Rejestru Statków, ją wyremontowaliśmy - wspomina współwłaściciel, bosman dyżurujący.

- W Holandii mieszka na barkach wielu ludzi. Niestety w naszym kraju, w centrum miasta to nie jest możliwe. Taki dom pozostawiony bez opieki zostałby zdewastowany, okradziony.

Wybrane dla Ciebie

Kolejne ulice na osiedlach zostały utwardzone. Na innych prace niebawem ruszą

Kolejne ulice na osiedlach zostały utwardzone. Na innych prace niebawem ruszą

Mieć podatek i zjeść podatek. Jak kandydaci próbują nas bujać

Mieć podatek i zjeść podatek. Jak kandydaci próbują nas bujać

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski