Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpilki ciągle są modne

Maria Warda
Fachu uczył się u legendarnego w Żninie szewca Franciszka Wabicha i sam stał się legendą. Zna prawie wszystkich mieszkańców gminy.

Fachu uczył się u legendarnego w Żninie szewca Franciszka Wabicha i sam stał się legendą. Zna prawie wszystkich mieszkańców gminy.

Być uczniem Franciszka Wabicha to chyba wielki zaszczyt. Trudno było dostać się na praktykę do jego warsztatu?<!** Image 2 align=none alt="Image 200879" sub="Fot. Maria Warda">

To był przypadek. Zadziwiająco łatwo dostałem się do pracy. Skończyłem szkołę podstawową i nie bardzo wiedziałem, jaką drogę zawodową wybrać. Przyjechałem do miasta, bo ja ze wsi pochodzę, przechodziłem obok warsztatu pana Wabicha i zauważyłem wiszącą w oknie kartkę z napisem „Ucznia przyjmę”. Wszedłem do środka, zapytałem o praktykę i zostałem przyjęty. Pracuję w tym samym miejscu od 1960 roku.

Zastanawiam się, jak to się dzieje, że dawni rzemieślnicy, jakim był Franciszek Wabich, tak mocno zapadają ludziom w pamięć...

Po prostu jego firma była bardzo solidna. Przy tym, jako jeden z niewielu szewców miał sklep z butami. Prowadził warsztat, naprawiał solidnie buty, miał dobry kontakt z klientami - i to cała tajemnica. Po nim sklep przejął jego najbliższy krewny Michał Wiśniewski, ale ludzie i tak mówili, że idą kupić buty do Wabicha. Starsi zresztą do dziś tak mówią, chociaż firmę prowadzi syn Michała Wiśniewskiego.

Michał Wiśniewski rzeczywiście był nazywany Wabichem, ale widocznie też był solidny, dzięki czemu firma nie upadła...

Był to dobry szewc, wyszkolił około 10 uczniów. Można powiedzieć, że zmarł na posterunku. Przyszedł do zakładu, chciał dołożyć do pieca, bo zimno już było i tam dopadł go zawał serca. Takie jest to nasze życie...

Czy Pan także szkolił uczniów?

Nie wyrobiłem sobie papierów mistrza, a tylko wtedy mógłbym uczyć. Bez problemu mógłbym te uprawnienia otrzymać, ale nie dbałem o to, bo pracy miałem zawsze dużo, nie było więc czasu na dodatkowe zajęcia. Raz chcieli mi dać na praktykę chłopców ze szkoły specjalnej. Niestety, nikomu do głowy nie przyszło, że to jest trudne zajęcie. Ta młodzież się nie nadawała, bo tu potrzeba cierpliwości. Oni nie potrafili usiedzieć na miejscu, a to praca, w której trzeba siedzieć caly czas, a i logiczne myślenie też jest potrzebne. Na łapu capu buta nie da się dobrze naprawić. Źle wbijesz gwoździk i po bucie.

Od czego Pan zaczynał naukę?

Właśnie od wspomnianego wbijania gwoździ. Kilka dni trwało zanim nauczyłem się tej sztuki. Trochę gwoździ zniszczyłem.

Jak powinien wyglądać dobry but?

Oczywiście, najlepsze są wykonane ze skóry. Taki but przepuszcza powietrze, noga się nie poci. Fundamentem takiego buta były tak zwane brendzle. Na tym budowało się resztę, między innymi, ćwiekowało cholewę i szyło. Tak było do lat 60. ubieglego wieku. To była sztuka, którą znali starzy rzemieślnicy. W latach 60. pojawiły się kleje. Wcześniej klejonych butów nikt nie robił.

Nowa technologia sprawiła, że produkowano więcej butów?

Trudno powiedzieć, bo przecież w latach 80. buty były na kartki. Starzy rzemieślnicy bali się, że klejony but długo nie wytrzyma. Jednak powoli wszystko zaczęło się zmieniać, skórzane zastępowano coraz częściej butami z materiałów sztucznych. Teraz rynek zalewa chińszczyzna.

Te chińskie buty są dość tanie, z tego powodu ludzie chętnie je kupują...

Są nawet dosyć wygodne, bo nie mają wspomnianej sztywnej obudowy. Są dość miękkie, ale prawdę powiedziawszy jest to obuwie jednorazowego użytku, do naprawy się nie nadają, ale ludzie ciągle chcą je naprawiać. Właśnie wszywam zamek do takich kozaczków.

Kto najczęściej zagląda do Pana warsztatu?

Moimi klientami są ludzie średnio zarabiający i ubożsi. Bogaci butów raczej nie naprawiają.

Jakie buty są najmodniejsze?

Oczywiście szpileczki. Panie je uwielbiają, no i ładnie wyglądają.

Skoro jesteśmy przy szpileczkach, to proszę mi powiedzieć, czy po utwardzeniu starówki kostką granitową ma Pan więcej klientek w związku z uszkodzonymi obcasami...

Słyszę jak panie narzekają, że kostka nie jest dobra dla tego rodzaju obuwia, ale w związku z tym nie mam więcej butów do naprawy. <!** reklama>

O czym Pan marzy?

Mam już swoje lata, więc potrafię docenić fakt, iż jeszcze jestem zdrowy. Myślę już o zrezygnowaniu z prowadzenia zakładu. Te wszystkie opłaty, zobowiązania już nie dla mnie. Żal mi tylko klientów, więc jeszcze ciągnę ten interes.

  • Henryk Świtała - Mieszka w Żninie. Od 1960 roku naprawia buty. Szewskiego fachu uczył się u Franciszka Wabicha. Towarzyski i cierpliwy. Kilka lat temu poważnie zachorował, ale na szczęście wyzdrowiał i nadal prowadzi swój warsztat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!