MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szeptanka skuteczna jak Internet

Krzysztof Drobiński
Maria Szabłowska - dziennikarka muzyczna, arabistka, autorka książek „Elvis - amerykański sen” oraz „Cały ten big beat”. Prowadziła w radiu wiele popularnych audycji muzycznych, m.in. „Magazyn muzyczny „Rytm”, „Muzyka nocą”, a obecnie prowadzi m.in. „Mu
Maria Szabłowska - dziennikarka muzyczna, arabistka, autorka książek „Elvis - amerykański sen” oraz „Cały ten big beat”. Prowadziła w radiu wiele popularnych audycji muzycznych, m.in. „Magazyn muzyczny „Rytm”, „Muzyka nocą”, a obecnie prowadzi m.in. „Mu Tomasz Czachorowski
Rozmowa z MARIĄ SZABŁOWSKĄ i KRZYSZTOFEM SZEWCZYKIEM, prowadzącymi telewizyjny program „Wideoteka dorosłego człowieka”.

Zechcą Państwo porozmawiać o celebrytach z lat 60. i 70.?
Krzysztof Szewczyk - Ale przecież wtedy nie było celebrytów!
Maria Szabłowska - Jak to nie było? Uważam, że byli. Tylko, po pierwsze, tak się nie nazywali, a po drugie - nie było prasy, która tak to mieliła i nagłaśniała jak dziś. Romansem Maryli Rodowicz z Danielem Olbrychskim i życiem Andrzeja Jaroszewicza, synem ówczesnego premiera, pasjonowała się cała Polska.
K.S. - No, dobrze, tyle że nie byli to celebryci tacy jak dzisiaj - znani z tego, że są znani, którzy chodzą codziennie na imprezy, a zmienia się u nich tylko ubiór.

Jacy byli w takim razie celebryci, którzy pojawiali się w tamtych czasach na ustach rodaków? Kilku ich było: wspomniani Rodowicz i Olbrychski czy Hanna Banaszak, która ze swojego rzekomego romansu z premierem Mieczysławem Rakowskim tłumaczy się do dzisiaj…
K.S. - Hania w koleżeńskich rozmowach już w
latach 80. śmiała się z tego. Wiedziała, że może zaprzeczać, a plotka będzie i tak silniejsza.

Może Janusz Głowacki?
M.S. - Tak. Wtedy był jeszcze mało znany, nie wydał żadnej książki, pisał felietony w „Kulturze”. Był za to bardzo przystojny i tak mu zostało (śmiech). Dziś jest znakomitym pisarzem, znanym nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Wtedy był prawdziwym playboyem.
K.S. - Pamiętam, że z jednej ze swoich pierwszych wizyt w Stanach Zjednoczonych przywiózł granatową marynarkę z wielkimi złotymi guzikami. On już wtedy wiedział, że ważne są kontakty, bywanie w towarzystwie, ale i to, by być rozpoznawalnym. Większość osób widzących go w knajpach nie miała pojęcia, kim był, ale wystarczyło powiedzieć, że widziało się faceta w takiej marynarce i rozchodziło się to błyskawicznie. To była jedyna taka marynarka w Warszawie!

Który z artystów zawładnął masową wyobraźnią?
M.S. - Bez wątpienia Czesław Niemen. Był znany nie tylko dzięki swojemu talentowi, swojej muzyce. W ówczesnych szarych czasach wystylizowany Czesław wzbudzał prawdziwą sensację gdziekolwiek się pojawił. Na ulicy, ubrany na czarno, ze swoimi kapeluszami, wypielęgnowanymi włosami, zwracał powszechną uwagę. To zresztą było jego przekleństwem, kiedy jeździł w trasy. Znany był z tego, że poza wyjściem na koncert, niechętnie opuszczał pokoje hotelowe. Można powiedzieć, że męczyło go zainteresowanie, nie zawsze zresztą sympatyczne, różnych autochtonów. A tego mógł być pewien, kiedy w swoim stroju pojawiał się w restauracji czy knajpie. Niektóre przejawy zainteresowania powodowały, że cierpiał…
K.S. - Szedłem z nim kiedyś Świętokrzyską w Warszawie, podszedł do nas okoliczny menel i zagadnął Czesława: „Ty, taki owaki, daj fajkę”. „Proszę pana - elegancko zwrócił się do niego Niemen - ja nie palę”. Trzeba było widzieć minę tego faceta, kiedy rozpoznał Czesława.
M.S. - Kolejna powszechnie znana osoba to Seweryn Krajewski. Spacerując z nim po Nowym Świecie widziałam, jakie wzbudzał zainteresowanie, ale i sympatię.

A inni celebryci, spoza środowiska artystycznego?
K.S. - Faceci zwani playboyami. Bywali w lepszych lokalach, ubierali się na zachodnią modłę. Nie byli jednak powszechnie znani - raczej wśród innych bywalców. To najczęściej ludzie z tak zwanej wtedy prywatnej inicjatywy, dziś powiedzielibyśmy - biznesmeni. Mieli pieniądze, zachodnie samochody, byli dobrze ubrani. Zachowywali się w lokalach bardzo luźno, czasem - jak można było usłyszeć - przypalali dziewczynom papierosy studolarowym banknotem. W czasach socjalizmu było to szokiem, a wieści o takich zachowaniach szły w Polskę.

Trudno było wyróżnić się w tłumie?
M.S. - Szalenie trudno. To były czasy, kiedy w sklepach niczego nie można było dostać, a co dopiero coś z klasą. Po takie rzeczy chodziło się na bazary, gdzie sprzedawano rzeczy przysłane z Zachodu w paczkach. Oczywiście, wyboru nie było wielkiego, problem był również z rozmiarami. Nosiło się często rzeczy zbyt obszerne, chyba że miało się zaprzyjaźnioną krawcową lub krawca. Mojej mamie i mnie szyła oraz przerabiała pani Nela. Potrafiła z dwóch przeciętnych rzeczy zrobić jedną interesującą.

Jak roznosiły się wtedy informacje o życiu królów życia?
M.S. - To była bardzo skuteczna szeptanka, bo przecież ówczesne gazety nie zajmowały się życiem towarzyskim. Rzadko pojawiały się dyskusje ogólnonarodowe, rozpalające społeczeństwo, w rodzaju tej, czy Daniel Olbrychski - Azja Tuhajbejowicz w „ Panu Wołodyjowskim” - może zagrać Kmicica. O tym, że Daniel jest z Marylą, nie pisało się przecież w gazetach, a plotkowało się powszechnie.
K.S. - Tak naprawdę były to opowieści z ust do ust. No i telefony, tyle że rozchodziło się to wszystko znacznie dłużej. Dziś publikuje się zdjęcie w gazecie lub Internecie i bach! - wie cała Polska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!