<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/Pieczatowski_Jakub_(P).jpg" >Za tydzień oficjalnie rozpoczynają się igrzyska olimpijskie. Marzeniem władz polskiego sportu jest by przywieźć z Londynu więcej medali niż z Aten i Pekinu, czyli ponad dziesięć. Łatwo nie będzie, aczkolwiek uzasadnione nadzieje na to są. I choć ostatnimi czasy moje przewidywania co do sukcesów biało-czerwonych nie sprawdzały się - tak było w przypadku hokeistów na lodzie i żużlowców - to jednak spróbuję. Najwięcej medali nasza ponad 200-osobowa reprezentacja możne wciągnąć z wody. Spośród siedmiu wioślarskich osad jakie Polska wystawi na torze w Eton aż cztery mają realne szanse na to by znaleźć się na podium. Coś do tego dorobku powinni też dorzucić kajakarze i pływacy. Spore oczekiwania też wiążę z występem żeglarzy. Nawet bez pomyślnych wiatrów u wybrzeży hrabstwa Dorset naszych windsurferów czy łódkę w klasie Star stać na lokaty w czołowej trójce. Także lekkoatleci powinni okrasić swoje występy na stadionie olimpijskim kilkoma krążkami.<!** reklama>
Największe oczekiwania, nie bez podstaw, towarzyszyć będą występom naszych miotaczy, tyczkarzy i ośmiusetmetrowców. Kolejne szanse widzę w szermierce. Florecistki wystartują w konkursie indywidualnym i drużynowym, a szpadzistka Magdalena Piekarska i szablistka Aleksandra Socha to też już uznane światowe marki. Od 1956 roku Polacy wracają z każdych Igrzysk z medalem w podnoszeniu ciężarów. Tę serię trzeba by podtrzymać w Londynie - mają na to szansę Marcin Dołęga, Adrian Zieliński i Arsen Kasabijew. No i na koniec siatkarze. Ci z ekipy Andrei Anastasiego i ci plażowi. Ciężko natomiast liczyć na sukcesy sportach walki, którymi tak mogliśmy się chwalić w XX wieku oraz w tenisie, choć wystawiamy po trzy single i deble. Tu potrzebny byłby spory łut szczęścia. Widać więc, że nadziei medalowych jest sporo - niech sprawdzi się połowa i będzie dobrze. Czego nam wszystkim życzę.