https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szajka czy konkurencja?

Waldemar Szczepankiewicz
Rafał Blachowski boi się o swoje życie. Obawia się wrócić do pracy. Został pobity na cmentarzu, gdzie naprawia nagrobki.

Rafał Blachowski boi się o swoje życie. Obawia się wrócić do pracy. Został pobity na cmentarzu, gdzie naprawia nagrobki.

<!** Image 2 align=right alt="Image 126460" sub="Rafał Blachowski do dziś nie może otrząsnąć się po brutalnym pobiciu przez mężczyzn, których naszemu fotoreporterowi udało się sfotografować z ukrycia na bydgoskim cmentarzu przy ulicy Artyleryjskiej (na zdjęciu poniżej) Fot. Waldemar Szczepankiewicz">Twierdzi, że napadli go pracownicy konkurencji. Czy na bydgoskim cmentarzu działa szajka kamieniarzy z małych firm?

Rafał Blachowski ociera łzę, która ukradkiem spływa po jego policzku. Z trudem panuje nad emocjami.

- Mam na utrzymaniu dzieci. Do zapłacenia ZUS, bo chciałem uczciwe pracować. Tymczasem jestem gnojony przez nieuczciwych ludzi - mówi.

W maju założył własną firmę. Co niedzielę chodził na cmentarz i szukał zleceń. Pytał odwiedziedzających groby bliskich, czy może naprawić albo wyczyścić nagrobek. Miał coraz więcej zleceń, aż do 1 lipca. Pracował na cmentarzu przy ulicy Rynkowskiej w Bydgoszczy. Nawet nie spostrzegł, gdy podeszli do niego pracownicy konkurencyjnej firmy.

<!** reklama>- Jeden chwycił mnie za rękę, a drugi wrzeszczał: „Co ty, kurwa, tutaj robisz?”, „Jak cię zobaczymy, to dostaniesz łopatą”. Zostałem uderzony w twarz. Wyrwałem się i uciekłem na stróżówkę pobliskiej firmy - wspomina.

<!** Image 3 align=right alt="Image 126460" sub="Fot. Waldemar Szczepankiewicz">Wezwał policję, ale po dziesięciu minutach czekania pojechał na komisariat Śródmieście. Obawiał się, że prześladowcy mogą go ścigać.

- Na komisariacie opowiedziałem dokładnie, co mnie spotkało na cmentarzu przy ulicy Rynkowskiej. Dzielnicowy obiecał, że zajmie się sprawą, ale potem nastała cisza - mówi Rafał Blachowski.

Jego żona, Beata, niepokoi się o męża.

- Kilka dni po pobiciu otrzymałam telefon od klienta. Jego głos wydawał mi się dziwny. Rozmówca prosił męża o spotkanie przy cmentarzu na ulicy Lotników. Pojechał rowerem, ale gdy w umówionym miejscu zobaczył trójkę mężczyzn, zawrócił. Zaczął uciekać, a mężczyźni rzucili się za nim w pościg - opowiada Blachowska.

Rodzina jest zdesperowana. Dziwi się, że policja nie podjęła żadnych kroków.

- Czy mam pozwolić, aby męża zabito? Wtedy policjanci wezmą się do roboty? - pyta żona kamieniarza.

W Komendzie Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy nie potrafili wczoraj ustalić szczegółów sprawy.

- Z tego, co wiemy, obrażenia nie były zbyt poważne. Skutkiem pobicia było tak zwane ograniczenie czynności organizmu poniżej siedmiu dni. Poszkodowany nie wniósł formalnego wniosku o zajęcie się tym zajściem. Na razie nie ma podstaw. Nie może być też tak, że policjant interweniuje dlatego, że ktoś na kogoś źle patrzy. Niech ten pan po prostu pracuje, a jeśli zajdą jakieś nowe okoliczności, chociażby groźby karalne, będziemy interweniować - mówi komisarz Maciej Daszkiewicz z KWP Bydgoszcz.

Cmentarz przy ulicy Artyleryjskiej. Rafał Blachowski chowa się za mur. Pokazuje swoich prześladowców. Pracują przy nagrobku. Układają bruk. Robotnicy mają zamglone oczy. Czuć alkohol. - A co trzeba zrobić? - mówi bełkotliwy głos. Wyciąga wizytówkę, na której widnieje nazwisko i informacja o usługach kamieniarskich. Dzwonimy pod podany numer telefonu.

- Rafał Blachowski? A kto to jest? - słyszymy.

- Twierdzi, że został pobity przez pańskich pracowników - pytamy.

- Nic mi nie wiadomo o żadnym pobiciu. Zgłoś to pan na policję, to zobaczymy, jak się sprawy mają - odpowiada głos w telefonie.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski