Wizerunki Jezusa bywają dostrzegane na okiennej szybie, kościelnej ścianie, nawet na meblach, u wielu osób budząc ogromne emocje.
<!** Image 2 align=right alt="Image 16367" >Na początku listopada ubiegłego roku światowe media obiegła wieść o cudownym wizerunku Jezusa z rumuńskiej miejscowości Drobeta - Turnu Severin. Twarz Jezusa pojawiła się tam w mieszkaniu Valeriu Junie na drzwiach szafy.
Wizerunki coraz wyraźniejsze
Szafa ma prawie pół wieku i wykonana jest z drewna włoskiego orzecha. Była częścią wiana, które do małżeństwa wniosła żona pana Juni, Geta. Dziś mebel ten budzi niezwykłe emocje i przyciąga do Drobety tłumy pilegrzymów.
Liczący dziś 66 lat Valeriu Junie po raz pierwszy dostrzegł cudowny wizerunek niecały rok temu.
- W nocy oglądałem telewizję - wspomina. - W pewnej chwili zauważyłem jakieś cienie poruszające się na szafie. Włączyłem światło. Wtedy zobaczyłem na szafie wizerunek Jezusa i świętych Piotra i Pawła po obu jego stronach.
Junie przez pewien czas zachował swe odkrycie w tajemnicy, z czasem jednak wizerunki Jezusa i towarzyszących mu apostołów stawały się coraz wyraźniejsze. Właściciel szafy opowiedział więc o niezwykłym wydarzeniu miejscowemu księdzu, Vasile Nuhaiu.
- Byłem zaszokowany tym, co zobaczyłem - relacjonował ksiądz Nuhaiu. - Na szafie były trzy cienie z twarzą Jezusa Chrystusa w środku.
Co wydarzyło się w mieszkaniu państwa Junie?
- To cud, gdy święci ukazują się nam, śmiertelnikom - twierdzi ksiądz Nuhaiu.
Kościół nie zajął, jak dotąd, oficjalnego stanowiska w sprawie cudownego mebla. Jednak o Jezusie z apostołami na szafie z orzecha coraz głośniej w Rumunii i na całym świecie. Pielgrzymi wciąż dzwonią do drzwi państwa Junie, a ksiądz Nuhaiu prowadzi tam modły.
Twarz Jezusa dostrzeżono też na kościelnej ścianie w odległej Afryce. W pierwszych dniach listopada 2004 r. w Dansoman, jednej z dzielnic Akry, stolicy Ghany, tysiące osób stało się świadkami niezwykłych zajść. Na kamiennej ścianie w podziemiach tamtejszego katolickiego kościoła pojawiły się przebarwienia, które uznano za wizerunek Jezusa.
Cudowny obraz był zaledwie wielkości ludzkiej dłoni, ściągnął jednak pielgrzymów nie tylko z całej stolicy, ale nawet z oddalonego o 300 kilometrów miasta Kumasi.
Dansoman jest ubogą dzielnicą w zachodniej części Akry. By zapobiec niepokojom społecznym, wezwano policję do utrzymania ładu w okolicy kościoła.
Proboszcz parafii, holenderski duchowny John Straathof był sceptycznie nastawiony do domniemanego cudu. Uważał, że wyciąganie jakichkolwiek wniosków jest przedwczesne.
Czy to cud?
- To wygląda jak twarz, co nie oznacza, że mamy do czynienia z cudem - mówił John Straathof. - Jeżeli jednak ludzie przychodzą tu, by zobaczyć obraz na ścianie i przy tej okazji modlą się, to jest to dobre.
Co miał oznaczać domniemany cud w Akrze? Niektórzy pielgrzymi twierdzili, że to oznaka rychłego nadejścia końca świata. Inni podkreślali, że pojawienie się twarzy Jezusa właśnie w tak skromnym i ubogim miejscu, jakim jest dzielnica Dansoman, potwierdza, iż to znak od Chrystusa - cud.
Czy doszło do cudu, orzekać będą kościelni specjaliści. W takiej sprawie ostrożność proboszcza Johna Straathofa jest jak najbardziej na miejscu.
Czy plama na ścianie lub układ słojów na drewnie, to rzeczywiście cudowne znaki, nie ma pewności. Watykańscy specjaliści są wobec takich domniemanych materialnych cudów bezwzględni. Tylko nieliczne przypadki poddają badaniom. Wyniki tych analiz rzadko wskazują, że doszło do niezwykłego wydarzenia. Najczęściej „cud” okazuje się skutkiem znanych zjawisk fizycznych lub chemicznych.
Potrzeba cudowności jest jednak w ludziach coraz większa. Trudno więc kogoś ganić, jeśli jego przeżycia religijne staną się głębsze dzięki wizycie w mieszkaniu państwa Junie. Albo gdy taka osoba pomodli się przed przypominającym twarz Jezusa zaciekiem na ścianie.