W czerwcu prezydent podpisał ustawę o sygnalistach, a we wrześniu wejdzie ona w życie. Nie jest to prawo, którego wyczekują miliony rodaków, ani wynik ustawodawczej inicjatywy jakiegokolwiek opcji politycznej. To ustawa, która była koniecznym dostosowaniem się polskiego prawa do unijnej dyrektywy.
Nowe prawo po pierwsze chroni sygnalistów przed działaniami odwetowymi w miejscu pracy, po drugie jednak zobowiązuje wszystkich pracodawców zatrudniających powyżej 50 osób do stworzenia wewnętrznych kanałów zgłaszania nieprawidłowości. Jakich? Katalog tu szeroki, bo nie chodzi tylko o skrajne przypadki łamania prawa jak np. łapówkarstwo, ale też rozmaite nieprawidłowości w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy, czasu pracy, relacji międzyludzkich czy też działania po prostu nieetyczne.
Czy od września w polskich firmach, urzędach, szkołach, szpitalach i innych miejscach pracy popłyną lawiną sygnały o nieprawidłowościach? Raczej nie.
-Od razu nic się nie zmieni, przynajmniej w szkołach. Potrzebna jest zmiana mentalności. Nie tylko dyrektorzy, ale i starsi nauczyciele jak mantrę powtarzają: "Nie kala się własnego gniazda". Same nowe przepisy zmiany nie uczynią - nie ma złudzeń Violetta Kalka, nauczycielka języka polskiego w Toruniu, związkowiec, społeczniczka, założycielka i administratorka grup dla nauczycieli w mediach społecznościowych.
Brak wiary, strach przed odwetem oraz niszczące przekonania - Polacy o sygnalistach
Podejście Polaków do sygnalistów i generalnie samego zgłaszania nieprawidłowości w pracy jest... skomplikowane. Wyraźny jest nie tylko brak wiary w sens i skuteczność takich działań oraz obawy przed konsekwencjami, ale i ciążące od pokoleń na nas przekonania.
"Zły to ptak, co własne gniazdo kala", "Brudy pierze się we własnym domu", "Ciszej jedziesz, dalej zajedziesz", "Żyj i daj żyć innym" - ten zbiór przekonań ukształtował życie wielu rodaków także w miejscach pracy.
Wiary w to, że sygnalizowanie nieprawidłowości ma sens, brakuje wielu. A tym, którzy ten sens widzą, często z kolei brakuje odwagi. Pokazują to wyraźnie wyniki badań CBOS i Fundacji Batorego. Głównym czynnikiem zniechęcającym Polaków do zgłaszania nieprawidłowości jest obawa przed uznaniem za donosiciela i ostracyzmem otoczenia (36 proc.). Jednocześnie istnieje przekonanie, że takie zgłoszenie i tak nie zostałoby rozpatrzone, winny nie zostałby ukarany, a zgłaszający miałby z tego tytułu same problemy.
Co ciekawe, o ile pozytywnie respondenci ocenili zgłoszenie przez kolegę z pracy zjawiska łapówkarstwa w firmie (65 proc.), o tyle tylko 26 proc. z nich samodzielnie zgłosiłoby ten fakt szefowi czy innej odpowiedniej osobie.
Polski pracownik boi się "sygnalizować", przewidując nie tylko przykre konsekwencje ze strony pracodawcy (zwolnienie, szykany, nagana, ucięcie premii etc.), ale i spodziewając się niechęci kolegów w pracy.
Eksperci mówią wprost, że to "element kultury narodowej" i "niskiej kultury pracy". Odkąd też temat wdrożenia unijnej dyrektywy i ustawy o sygnalistach się pojawił, jasno wskazują: wdrożenie procedur zgłaszania nieprawidłowości powinno zostać poprzedzona kampanią informacyjno-edukacyjną, wyjaśniającą kim jest sygnalista, jakie ma prawa i obowiązki.
Starsi nauczyciele mówią: "Nie kala się własnego gniazda"
Violetta Kalka to osoba, która z racji społecznego zaangażowania i działalności związkowej o tym, jakie raki toczą polskie szkoły wie bardzo dużo. Samo administrowanie popularną grupą "Uwaga,mobber w szkole" pozwoliłoby jej o tym napisać kilka tomów.
Sygnaliści i ich ochrona? Jak wspominamy na wstępie, toruńska nauczycielka rewolucji za sprawą wprowadzenia nowego prawa się nie spodziewa. Podkreśla koniecznością mentalnych, obyczajowych, kulturowych. Całkiem możliwe, że związanych z wymianą pokoleniową.
-Nie ma szkół idealnych i w każdej zdarzają się jakieś nieprawidłowości. W wielu jednak problemy wciąż zamiatane są pod dywan (co potem i tak źle się kończy). Nie tylko dyrektorzy, ale i starsi nauczyciele powtarzają: "Ne kala się własnego gniazda" - mówi Violetta Kalka.
Oprócz tego przekonania, że ujawnianie nieprawidłowości to "niszczenie dobrego wizerunku szkoły" (nie daj Bóg na zewnątrz, czyli np. zgłaszanie ich władzom miasta lub gminy, albo do kuratorium), jest też strach przed odwetem tych odważniejszych.
Violetta Kalka zna przypadki, gdy nauczycielka sygnalistka była wręcz zaszczuwana przez dyrektora szkoły wespół z całym gronem nauczycieli - za to chwalonych i nagradzanych. Przypłaciła to zdrowiem.
A sygnalizować w polskich szkołach naprawdę jest co. - Przykłady? Dyrektor nie wypłaca pieniędzy za doraźne zastępstwa, ale nauczyciele tego nie zgłaszają, bo się boją. Albo: w szkole nauczyciel jest mobbingowany. Leczy się już nawet, ale znów tego nikt nie zgłasza. Nie ma po co, "skoro w kuratorium nic nie zrobią i chronią oprawcę" - wylicza z marszu nauczycielka.
Ten czarny obraz sytuacji rozjaśniają jednak co jakiś czas punkty jaśniejsze - to Violetta Kalka uczciwie zaznacza. - Znam już przypadek skutecznego upomnienia się o dzień wolny w zamian za zorganizowanie zebrań w sobotę. Dyrektor szkoły był zdziwiony zgłoszeniem, bo "przecież tak było zawsze", ale jednak zmiana zaszła. Albo przypadek reakcji w obronie dóbr osobistych nauczyli, na których dyrektor krzyczał w obecności pracowników niepedagogicznych - ciągnie nauczycielka.
Generalnie, po samym wejściu w życiu we wrześniu nowego prawa Violetta Kalka cudów nie się nie spodziewa. Realnie liczy na zmiany, które zachodzić mogą małymi krokami. - Zgłaszanie nieprawidłowości to dla wielu wciąż "donoszenie". Odważniejsi ponoszą często bolesne konsekwencje. Potem ten nasz strach obserwują uczniowie. I oni też nieprawidłowości nie zgłaszają... - kończy smutną refleksją.
Sygnalista, czyli kto? I jak ma być chroniony w Polsce?
Zgodnie z przepisami, sygnalistą może być każdy związany z miejscem pracy, którego nieprawidłowości dotyczą: może to być pracownik, zleceniobiorca, członek zarządu, podwykonawca, klient, ale też stażysta czy wolontariusz. Aby jednak taki sygnalista był chroniony przez prawo to zgodnie z unijną dyrektywą musi spełnić dwie przesłanki. Po pierwsze mieć uzasadnione przekonanie, że zgłasza prawdziwe informacje. Po drugie zaś dokonać zgłoszenia zgodnie z prawem (tu właśnie potrzebne są konkretne kanały i ramy).
Sygnalista nie musi zbierać dowód "firmowego przestępstwa". Ważne jest jego przekonanie, że do niego dochodzi w świetle dostępnych mu informacji.
Motyw? Sygnalista, co do zasady, to ktoś działający dla dobra wspólnego, publicznego. Nie we własnym interesie, tylko mając na celu poprawę dla ogółu. Jeśli jednak zgłosi np., że nielubiany przez niego od lat kolega Kowalski tankuje firmowe paliwo do prywatnego auta, to fakt tej animozji nie powinien być mu wytykany. Ma się liczyć to, by ukrócić patologiczny proceder.
Czy sygnalista może się pomylić? Tak. I nie powinien być za to karany. Ochronie nie będą podlegali jednak ci, którzy świadomie i celowo przekazywali fałszywe informacje o rzekomych nieprawidłowościach czy ich autorach.
A przed czym i jak chroniony ma być prawnie sygnalista? Jednym z najważniejszych aspektów ustawy o ochronie sygnalistów jest zapewnienie im ochrony przed działaniami odwetowymi ze strony pracodawców. W przypadku zgłoszenia nieprawidłowości, sygnalista nie może być zwolniony z pracy, przeniesiony w inne miejsce ani poddany innym niekorzystnym działaniom, takim jak: niepodpisanie umowy o pracę z powodu zgłoszenia nieprawidłowości, zmniejszenie wynagrodzenia lub degradacja, przymusowy bezpłatny urlop, wstrzymanie szkoleń oraz inne negatywne zmiany w zatrudnieniu. Ustawa jasno chroni sygnalistów przed tego typu działaniami.
Ruch po stronie pracodawcy. Jak ma się dostosować do nowego prawa?
Nowe przepisy oznaczają także nowe obowiązki po stronie pracodawców. Zgodnie z nimi, każda organizacja zatrudniająca co najmniej 50 pracowników będzie zobowiązana do ustanowienia wewnętrznego systemu zgłaszania nieprawidłowości. Wprowadzenie takiego systemu ma umożliwiać sygnalistom zgłaszanie nieprawidłowości w sposób bezpieczny i anonimowy.
Takie "systemy" powinny być łatwe w użyciu, dostępne dla wszystkich pracowników i winny zapewniać odpowiednią anonimowość. Pracodawcy mogą tutaj mogą korzystać z różnych narzędzi i aplikacji, które umożliwiają wygodne i bezpieczne dokonywanie zgłoszeń. Kanałami do zgłoszeń mogą być przykładowo: drogi internetowe, aplikacje mobilne oraz linie telefoniczne, gdzie można dokonywać zgłoszeń. Ważne, by były zgodne z wymogami ustawy i skutecznie chroniły autorów zgłoszeń.
Pracodawca, który zaniedba stworzenie tychże systemów, albo uruchomi kanały niezgodne z wytycznymi ustawowymi, musi się liczyć z konsekwencjami. Formalnie przewidziano, że osobie odpowiedzialnej za stworzenie takich procedur grozi wówczas nawet grzywna.
Zgłoszenia zewnętrzne, czyli sygnały wychodzą poza miejsce pracy
Opisywana Ustawa o ochronie sygnalistów (z dnia 14 czerwca 2024 roku) przewiduje tez proces zgłaszania nieprawidłowości za pośrednictwem tzw. zewnętrznych kanałów. Tutaj to już na organy publiczne został nałożony obowiązek ustanowienia stosownej procedury zgłoszeń zewnętrznych, jak również obowiązek wydania zaświadczenia o podleganiu sygnalisty ochronie przewidzianej w ustawie, w przypadku, gdy ten zwróci się z takim żądaniem - informuje Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Organy publiczne będą nie tylko przyjmowały i przekazywały do rozpatrzenia zgłoszenia "zewnętrzne" sygnalistów, ale i przekazywały potem sygnaliście informację zwrotną. Będą też musiały prowadzić rejestr takich zgłoszeń oraz raz na rok przygotowywać z nich sprawozdanie.
Nowa ustawa nakłada też osobne zadania na zadania Rzecznika Praw Obywatelskich. Jego rolą jest przyjmowanie zgłoszeń zewnętrznych, w tym wstępna ich weryfikacja i nadanie sprawie dalszego biegu - poprzez skierowanie sygnału tam, gdzie trzeba. Ewentualnie określonych sytuacjach, samodzielne podjęcie działania (np. przy ochronie tzw. wartości konstytucyjnych).
-Dodatkowo RPO będzie udzielał sygnalistom środków wsparcia, na przykład porad na temat praw i środków ochrony prawej - zapowiedziało już ministerstwo.
Czytaj więcej artykułów tego autora >>> TUTAJ <<<<
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:
