Jak to brzmi, że jakiś tam podmiot będzie przez parę dni, czy godzin gorzej funkcjonować, bo pracownicy strajkują? Osobliwie brzmi, bo mało jest instytucji, które na co dzień działają bez zarzutu. Bałabym się na miejscu strajkujących, czy ktoś to celowe obniżenie jakości usług w ogóle zauważy. Spóźniające się pociągi na przykład. Liczne spółki pilnują się co prawda, ale wpadki i tak się zdarzają i to dziwi coraz mniej.
<!** reklama>
Pamiętam wyprawę nad morze. Dziwnym trafem pociąg, który miał przyjechać o 7.45, przyjechał 15 minut wcześniej. Z tego szoku wsiadłyśmy do niego z koleżanką myśląc - o naiwne - że to ten właściwy. Jechałyśmy na Hel, ale zdesperowane, po chyba sześciu godzinach tkwienia w nagrzanym blaszaku, wysiadłyśmy w połowie drogi. Nad morzem leżałyśmy z trzy godziny i już z powrotem do pociągu. Miał być w Bydgoszczy po 23. Gdzieś około 21 jesteśmy dopiero za Gdynią. Koleżanka dopada kierownika i pyta go, czy w Bydgoszczy będziemy zgodnie z planem. Ten ze stoickim spokojem odparł, że tak. Zajechałyśmy o 1 w nocy. Żeby tylko to... Kierowniczka włoskiej restauracji odmówiła sprzedaży makaronu bez sosu, twierdząc, że nie zrobi tego i już, pielęgniarka w szpitalu kazała rodzinie chorego kupić pilnie potrzebną maść, bo szpital nie ma jej na stanie, kierowca autobusu nie miał w niedzielę biletów na sprzedaż. W mięsnym sprzedawali stare mięso, bankomat nie działał, chodnik pełen dziur. Ani chybi strajk...