Strefa w obecnych granicach była dla mnie akceptowalna i zrozumiała. Dobrze wpisywała się w inne działania ratusza, mające na celu zmianę komunikacyjnych zwyczajów bydgoszczan. Z niewielkimi zastrzeżeniami przyjmowałem też podział na droższą podstrefę A i tańszą podstrefę B. Rzeczywiście obejmowały one zagrożone nadmiernym ruchem centrum miasta.
Strefa w nowym, proponowanym przez ratusz kształcie, daleko wybiega nie tylko poza ścisłe centrum. Obejmować ma sporą część Skrzetuska (wokół ul. Skłodowskiej-Curie), Bielawek (wokół Powstańców Wielkopolskich) i Osiedla Leśnego. Z drugiej strony miasta wedrze się na Okole i Wilczak.
Przy takich granicach strefy nie da się już obronić argumentu, że jej nadrzędnym celem jest ratowanie centrum przed potokiem aut. Nowy nadrzędny cel wydaje się jasny: złupienie bydgoszczan. Strefę w nowym kształcie proponuje zatem przechrzcić na Strefę Perfidnego Podkradania. Nie tylko władza ma dużo potrzeb i mało pieniędzy. Mieszkańcy też.
