Parkomaty nie wydają reszty, mandaty wiatr wywiewa zza wycieraczek, a abonament parkingowy można kupić tylko przy okienku. Kierowcy wyliczają niedogodności systemu strefy płatnego parkowania.
- Pracuję w centrum miasta. Jestem zmuszony korzystać ze strefy, ale jeśli chodzi o sprawy organizacyjne - związane na przykład z kupnem abonamentu miesięcznego - nie ułatwia się kierowcom życia. Co miesiąc muszę zwalniać się z pracy i jeździć do kasy przy ulicy Gdańskiej, aby wykupić miesięczny bilet parkingowy. To żenujące, że w XXI wieku nie można załatwić tego przez Internet albo opłacić abonamentu za rok z góry - żali się pan Grzegorz.
<!** Image 2 align=none alt="Image 179045" sub="Parkomaty na bydgoskich ulicach nie należą do najnowocześniejszych. Drogowcy w przyszłości zamierzają je wymienić. Fot.: Tadeusz Pawłowski">
Na takie zarzuty przedstawiciele bydgoskiego zarządu dróg odpowiadają, że potrzeba pieniędzy, aby iść z duchem czasu. Ale nie wykluczają, że system zostanie unowocześniony.
- Wprowadzenie nowego systemu, aplikacji i obsługa operatora to inwestycja rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Wpłynęłoby to na ceny abonamentu. Ale pracujemy nad tym i w planach mamy połączenie systemu strefy parkowania z Bydgoską Kartą Miejską. W oparciu o kartę można byłoby wprowadzić specjalną aplikację. Kontrolerzy strefy musieliby być wyposażeni w specjalny czytnik kart. A to kolejny wydatek - wyjaśnia Krzysztof Kosiedowski, rzecznik prasowy Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej.
<!** reklama>
Kierowcy zwracają też uwagę na inny absurd. Każdy, kto opłacił abonament, wie, że przy okazji wizyty przy okienku przy ulicy Gdańskiej trzeba zapłacić 2,50 zł za przejazd przez prywatną posesję. - To niedorzeczne, że płacę za możliwość dostępu do urzędu - mówi nasz Czytelnik.
- Rzeczywiście tak jest. Ale mamy z właścicielem posesji umowę i nasi klienci nie muszą płacić za wjazd. Wystarczy poinformować przy szlabanie, że jest się petentem - wyjaśnia Krzysztof Kosiedowski.
Na liście utrudnień w systemie strefy są też parkomaty, które nie wydają reszty, i mandaty zostawiane za wycieraczkami, które wywiewa wiatr lub są mylone z ulotkami reklamowymi. - Kiedyś nie zapłaciłem mandatu, bo nawet nie wiedziałem, że mi go wlepiono. Dlaczego nie można tego rozwiązać w taki sposób jak w Niemczech czy w Anglii, gdzie mandaty, w formie specjalnych naklejek, umieszcza się na bocznej szybie? - zastanawia się pan Robert.
Drogowcy obawiają się jednak, że pomysł z naklejkami nie spodobałby się bydgoskim kierowcom i tłumaczą, że nasze wodoodporne mandaty to najbardziej ekonomiczna opcja. - W sprawie parkomatów muszę przyznać, że są już stare. Kiedy je kupowaliśmy, były najnowocześniejsze na rynku, ale teraz kwalifikują się do wymiany. Nie nastąpi to w tym roku, ale w przyszłości jest taka szansa - zapowiada Krzysztof Kosiedowski.