Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażnicy miejscy nie tylko jeżdżą do źle zaparkowanych aut. W tym roku już 33 razy pomagali niepełnosprawnym

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Strażnicy miejscy odbierają prośby o interwencje w sprawach bardzo palących i dotyczących i zdrowia. Na drugim biegunie są telefony dotyczące... krzywego chodnika
Strażnicy miejscy odbierają prośby o interwencje w sprawach bardzo palących i dotyczących i zdrowia. Na drugim biegunie są telefony dotyczące... krzywego chodnika Archiwum
W całym ubiegłym roku interwencji w sprawie pomocy osobom, które miały problemy z poruszaniem się, było 76. Pomoc osobom niepełnosprawnym to tylko część najróżniejszych próśb, z jakimi bydgoszczanie zwracają się do SM.

Zobacz wideo: Złodzieje specjalizujący się w kradzieżach Nissanów Qashqai zatrzymani

od 16 lat

W pierwszym półroczu tego roku strażnicy pomagali niepełnosprawnym mieszkańcom Bydgoszczy oraz ich opiekunom - czytamy w komunikacie bydgoskich strażników miejskich. Jak się dowiadujemy, pomoc polegała m. in. na podnoszeniu tych osób z podłogi "w sytuacjach, kiedy dochodziło do ich upadków, przemieszczaniu ich w obrębie mieszkania lub udzielaniu pomocy przy poruszaniu się po schodach".

- W wymienionym okresie 2022 roku na numer alarmowy 986 wpłynęły trzydzieści trzy takie zgłoszenia z różnych rejonów miasta. Powyższe działania są istotne nie tylko z punktu widzenia osób wymagających bezpośredniej pomocy - informowali strażnicy. - Stanowią one ponadto swego rodzaju odciążenie dla pogotowia ratunkowego, dzięki któremu medycy mogą bardziej skoncentrować się na interwencjach związanych z ratowaniem życia lub zdrowia.

To Cię może też zainteresować

Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy dodaje, iż w ubiegłym roku było 76 takich zgłoszeń.

- Czasem dzwonili członkowie rodzin osób wymagających pomocy. Były to te sytuacje, np. dotyczące osób starszych, małżonków - mówi Bereszyński Gazecie Pomorskiej. - Komuś coś się stało, przewrócił się, a ta druga osoba również mająca problemy z poruszaniem się, po prostu nie była w stanie dźwignąć współmałżonka, samodzielnie udzielić mu pomocy. Dzwonili również pracownicy instytucji, np. MOPS-u, opiekunki, które nie mogły sobie same poradzić.

Jak się dowiadujemy, że pomoc osobom mającym problemy z poruszaniem się, to tylko część spraw, w których zgłaszają się do strażników miejskich bydgoszczanie, a które wykraczają poza wachlarz interwencji, z którymi najczęściej kojarzymy municypalnych.

Dzwonią z problemami codziennymi

- Ludzie dzwonią do nas w sprawie najróżniejszych usterek - mówi "Pomorskiej" Bereszyński. - Coś spadło, coś się zepsuło, coś jest niesprawne, studzienka kanalizacji deszczowej wystaje nieco ponad chodnik, jezdnię, płytki chodnikowe są nierówne. I my to przekazujemy do Bydgoskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, a ono już do konkretnej jednostki, która się zajmuje merytorycznie daną sprawą. Przyjmujemy, na przykład zgłoszenia o "luźnej gałęzi drzewa", kiedy to interwencja nie została podjęta przez straż pożarną, bo "konar" nie sprawia zagrożenia dla życia i zdrowia mieszkańców. Są też sytuacje, kiedy jakiś teren został wcześniej ogrodzony taśmą, która została następnie zerwana, to my również podejmujemy interwencję i zabezpieczamy takie miejsce. Czasami też ktoś nam zgłasza, że nie działa sygnalizacja świetlna, bądź też brakuje odpowiedniego oznakowania.

Inną, odrębną i bardzo specyficzną grupą interwencji są te związane ze zwierzętami na terenie miasta. - Najczęściej chodzi o bezpańskie psy. Ale pamiętam też całe lata temu, kiedy jeszcze mieliśmy siedzibę przy ulicy Jagiellońskiej, że z terenu ubojni - gdzie obecnie znajduje się centrum handlowe - uciekł byk. Został dość szybko ujęty.

Niedawno informowaliśmy też o trzech żółwiach, które nasz Czytelnik zauważył w Brdzie na wysokości ulicy Żeglarskiej. Pod koniec czerwca natomiast zauważono przy sklepie "Żabka" przy Kossaka na Szwederowie węża zbożowego. Na miejsce przyjechali strażnicy miejscy i zabrali zwierzę (które wcześniej zostało zabezpieczone przez pracowników sklepu) do schroniska. Tam po zgubę zgłosili się właściciele. St. insp. Piotr Mróz z bydgoskiej Straży Miejskiej wspomina również, że w ubiegłym roku przyszło zgłoszenie o papużce, a wcześniej - we wrześniu - o tarantuli.

- Mniejsze zwierzęta domowe, egzotyczne jesteśmy sami w stanie złapać, przekazujemy je do schroniska. W przypadku większych, dzikich zwierząt informujemy Bydgoskie Centrum Zarządzania Kryzysowego, a ono z kolei zgłasza się do lekarza weterynarii, z którym miasto ma podpisaną umowę. Specjalista zajmuje się wtedy odłowieniem danego osobnika - dodał Mróz z rozmowie z Gazetą Pomorską.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo