Zobacz wideo: Złodzieje specjalizujący się w kradzieżach Nissanów Qashqai zatrzymani

W pierwszym półroczu tego roku strażnicy pomagali niepełnosprawnym mieszkańcom Bydgoszczy oraz ich opiekunom - czytamy w komunikacie bydgoskich strażników miejskich. Jak się dowiadujemy, pomoc polegała m. in. na podnoszeniu tych osób z podłogi "w sytuacjach, kiedy dochodziło do ich upadków, przemieszczaniu ich w obrębie mieszkania lub udzielaniu pomocy przy poruszaniu się po schodach".
- W wymienionym okresie 2022 roku na numer alarmowy 986 wpłynęły trzydzieści trzy takie zgłoszenia z różnych rejonów miasta. Powyższe działania są istotne nie tylko z punktu widzenia osób wymagających bezpośredniej pomocy - informowali strażnicy. - Stanowią one ponadto swego rodzaju odciążenie dla pogotowia ratunkowego, dzięki któremu medycy mogą bardziej skoncentrować się na interwencjach związanych z ratowaniem życia lub zdrowia.
To Cię może też zainteresować
Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy dodaje, iż w ubiegłym roku było 76 takich zgłoszeń.
- Czasem dzwonili członkowie rodzin osób wymagających pomocy. Były to te sytuacje, np. dotyczące osób starszych, małżonków - mówi Bereszyński Gazecie Pomorskiej. - Komuś coś się stało, przewrócił się, a ta druga osoba również mająca problemy z poruszaniem się, po prostu nie była w stanie dźwignąć współmałżonka, samodzielnie udzielić mu pomocy. Dzwonili również pracownicy instytucji, np. MOPS-u, opiekunki, które nie mogły sobie same poradzić.
Jak się dowiadujemy, że pomoc osobom mającym problemy z poruszaniem się, to tylko część spraw, w których zgłaszają się do strażników miejskich bydgoszczanie, a które wykraczają poza wachlarz interwencji, z którymi najczęściej kojarzymy municypalnych.
Dzwonią z problemami codziennymi
- Ludzie dzwonią do nas w sprawie najróżniejszych usterek - mówi "Pomorskiej" Bereszyński. - Coś spadło, coś się zepsuło, coś jest niesprawne, studzienka kanalizacji deszczowej wystaje nieco ponad chodnik, jezdnię, płytki chodnikowe są nierówne. I my to przekazujemy do Bydgoskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, a ono już do konkretnej jednostki, która się zajmuje merytorycznie daną sprawą. Przyjmujemy, na przykład zgłoszenia o "luźnej gałęzi drzewa", kiedy to interwencja nie została podjęta przez straż pożarną, bo "konar" nie sprawia zagrożenia dla życia i zdrowia mieszkańców. Są też sytuacje, kiedy jakiś teren został wcześniej ogrodzony taśmą, która została następnie zerwana, to my również podejmujemy interwencję i zabezpieczamy takie miejsce. Czasami też ktoś nam zgłasza, że nie działa sygnalizacja świetlna, bądź też brakuje odpowiedniego oznakowania.
Inną, odrębną i bardzo specyficzną grupą interwencji są te związane ze zwierzętami na terenie miasta. - Najczęściej chodzi o bezpańskie psy. Ale pamiętam też całe lata temu, kiedy jeszcze mieliśmy siedzibę przy ulicy Jagiellońskiej, że z terenu ubojni - gdzie obecnie znajduje się centrum handlowe - uciekł byk. Został dość szybko ujęty.
Niedawno informowaliśmy też o trzech żółwiach, które nasz Czytelnik zauważył w Brdzie na wysokości ulicy Żeglarskiej. Pod koniec czerwca natomiast zauważono przy sklepie "Żabka" przy Kossaka na Szwederowie węża zbożowego. Na miejsce przyjechali strażnicy miejscy i zabrali zwierzę (które wcześniej zostało zabezpieczone przez pracowników sklepu) do schroniska. Tam po zgubę zgłosili się właściciele. St. insp. Piotr Mróz z bydgoskiej Straży Miejskiej wspomina również, że w ubiegłym roku przyszło zgłoszenie o papużce, a wcześniej - we wrześniu - o tarantuli.
- Mniejsze zwierzęta domowe, egzotyczne jesteśmy sami w stanie złapać, przekazujemy je do schroniska. W przypadku większych, dzikich zwierząt informujemy Bydgoskie Centrum Zarządzania Kryzysowego, a ono z kolei zgłasza się do lekarza weterynarii, z którym miasto ma podpisaną umowę. Specjalista zajmuje się wtedy odłowieniem danego osobnika - dodał Mróz z rozmowie z Gazetą Pomorską.