Aby strajkować, trzeba mieć sporo odwagi i determinacji. Dotyczy to nie tylko Rosji czy Białorusi. A ryzyko utraty pracy w małej miejscowości jest większe niż w dużym mieście. Nie dziwię się więc nauczycielom z Koronowa, Solca Kujawskiego i trzech jeszcze gmin powiatu bydgoskiego, w których żadna ze szkół protestować w piątek nie będzie. Jestem też ciekaw, ile ostatecznie osób czynnie zastrajkuje w Bydgoszczy. Będzie to sprawdzianem nie tylko odwagi, ale też tego, co o reformie oświaty naprawdę myślą przeciętni nauczyciele - nie związkowcy i nie dyrektorzy szkół. W mediach bowiem przeciętnych nauczycieli wypowiadało się niewielu.
Co się natomiast stanie, jeśli do strajku, nawet w dużych miastach, przystąpią nieliczni? Nic specjalnego. ZNP będzie utrzymywał, że większość nauczycieli jest przeciwna reformie, ale zastraszona, boi się manifestować sprzeciw. Jak to będzie po reformie i czy należało się przed nią bronić, przekonamy się najwcześniej za rok, może nawet dwa.
