
STO LAT POLONII BYDGOSZCZ
Piotr Panek, były hokeista:
- Polonia to mój ukochany i jedyny klub, który mam w sercu. Spędziłem w nim 25 lat, z roczną przerwą. Trafiłem tam w 1969 roku jako młodzik. Dwa lata później w Gdańsku odniosłem swój największy sukces. Zostałem mistrzem Polski młodzików, a mnie uznano najlepszym bramkarzem turnieju. Nasz złoty medal to była wielka niespodzianka, bo okazaliśmy się lepsi od Podhala Nowy Targ, Katowic i Stoczniowca.
- Z kariery seniora od razu na myśl przychodzi mi mecz z Podhalem. Sensacyjnie zremisowaliśmy 1:1! Oni byli mistrzami Polski i mieli pełno kadrowiczów w składzie, my byliśmy beniaminkiem. Nie powiem, mecz mi wtedy wyszedł!
- W klubie była świetna atmosfera. Przy kortach była kawiarenka gdzie się spotykaliśmy. Dużo się tam czasu spędzało, żyło tym co dzieje się w klubie, w piłce czy żużlu. Oglądało się mecze i o nich mówiło. Szkoda, że teraz tego już nie ma.
Czytaj dalej na kolejnych stronach >>>

STO LAT POLONII BYDGOSZCZ
Marcin Matysiak, obecnie prezes sekcji piłki nożnej:
- Na stadion przyprowadził mnie tata Andrzej, który także był zawodnikiem Polonii. Od tego momentu moje życie kręciło się wokół sportu, treningów, obozów, meczy. Z perspektywy czasu, jestem za to bardzo wdzięczny, bo to właśnie sport ukształtował mnie jako człowieka.
- Na przełomie wieku odnieśliśmy piłkarskie sukcesy na miarę tamtych czasów. Z A klasy awansowaliśmy rok po roku do ówczesnej III ligi. Pod wodzą fantastycznego trenera i wychowawcy - ś.p. Janusza Bławata, wraz z kolegami wychowankami Klubu, z którymi odnieśliśmy wcześniej duży sukces w Makroregionalnej Lidze juniorów zajmując 2 miejsce, odnieśliśmy serię ponad 50 spotkań bez porażki debiutując w seniorskiej piłce. Wtedy także dużą satysfakcją były wspólne treningi z Tomaszem Gollobem oraz reprezentowanie Polonii wraz z Tomkiem w meczach piłki nożnej.
- Przyszedł także moment na zawieszenie butów i rękawic na kołku. Ale zawsze bliskie było mi obcowanie z ludźmi i przekazywanie wiedzy i umiejętności (z racji wykształcenia nauczycielskiego). Wtedy także zacząłem pracę z bramkarzami, którym przekazywałem abecadło bramkarskie, dzięki wcześniejszym treningom z Leszkiem Olejnikiem.
Kolejnym etapem było stopniowe angażowanie w działalność Zarządu Klubu, którym sterował wtedy Przemek Napierała. Aż nadszedł moment, który zajął mi intensywnie minione 7 lat. Stanąłem na czele KP Polonia Bydgoszcz. Nie ukrywam, że pomimo wielu trudności, przeciwności losu oraz potężnych wyzwań, bycie Prezesem Klubu z tak długą i piękną historią obligowało do ciężkiej pracy i dużego zaangażowania. Fakt, że te obowiązki musiałem godzić z pracą zawodową, powodował duże obciążenia czasowe. Na szczęście trafiłem na grupę osób, z którymi ta praca była dużo łatwiejsza i przyjemniejsza : Pan prof. Maciej Swiątkowski, Jerzy Szulakowski, Rafał Poliszak, Wojtek Cedro, Remi Podraza, Sławek Wojciechowski, Marek Chełkowski, Łukasz Rybski, Grzegorz Manikowski oraz trenerzy, rodzice zawodników i grono oddanych kibiców.
Ważnymi momentami było także powołanie do życia nowych podmiotów związanych z Polonią Bydgoszcz a mianowicie Klubu Sportowego PB Sekcji Lekkoatletycznej, Klubu Kolarskiego PB a także, Integracyjnego Klubu Sportowego PB, które z powodzeniem rywalizują o najwyższe trofea w kraju i na świecie.
Czytaj dalej na kolejnych stronach >>>

STO LAT POLONII BYDGOSZCZ
Leszek Tillinger, wieloletni działacz, również prezes żużlowej Polonii:
Z ważnych wspomnień na myśl przychodzi mi na myśl 1980 rok. Wtedy piłkarze Polonii zdobyli pierwszy w historii miasta tytuł mistrzów Polski juniorów. Trenerem drużyny był wtedy Jan Góral, ja pełniłem funkcję kierownika sekcji piłki nożnej. Do drużyny dołączani byli zawodnicy z innych miast regionu, kierowani do szkół i internatów w Bydgoszczy, a opiekunowie pilnowali, by trenowali, ale też zajmowali się nauką.
- Druga data to rok 1992 i drużynowe mistrzostwo Polski żużlowców. Byłem zastępcą dyrektora klubu i menedżerem drużyny. To był czas, gdy skończyła się możliwość finansowania takich klubów jak Polonia ze środków policji. Na klubie zaczęły ciążyć długi za budowę basenu, na konta weszli komornicy. Wtedy powstała fundacja Polonia Speedway, klub przekazał jej drużynę żużlową. Mieliśmy braci Gollobów, Sama Ermolenko, Andy Smitha, Zdzisia Ruteckiego czy Waldka Cieślewicza. To był bardzo trudny rok, ale zakończony sukcesem sportowym.
- Wspomnieć warto również wieloletnią organizację turniejów Grand Prix. Z tych wszystkich lat najbardziej w pamięć zapadły mi trzy. Ten pierwszy z 1998 roku był wielkim wyzwaniem, polem doświadczalnym. Gdy podczas posiedzenia FIM w Genewie, dostaliśmy zgodę na organizację turnieju, otrzymaliśmy też mnóstwo wytycznych od właścicieli cyklu. Realizacji poleceń pilnował Ole Olsen i jego ekipa. Daliśmy radę, otrzymaliśmy wiele gratulacji, a po zawodach ówczesny minister sportu dał zgodę na remont trybuny głównej. W 2008 zorganizowaliśmy dwa turnieje. Poza tym wynikającym z kalendarza, jeszcze jeden, gdy okazało się, że do roli gospodarza nie jest przygotowane Gelsenkirchen. Niemiecki turniej odwołano w niedzielę, a już w piątek w Bydgoszczy miał odbyć się trening. Mieliśmy ledwie kilka dni by to wszystko zorganizować, ale się udało. No i oczywiście rok 2010, kiedy Tomasz Gollob odbierał na stadionie Polonii złoty medal indywidualnych mistrzostw świata. Zainteresowanie było takie, że musieliśmy dostawiać nowe trybuny. By postawić konstrukcję, trzeba było nawet wyciąć kilka drzew.
Czytaj dalej na kolejnych stronach >>>

STO LAT POLONII BYDGOSZCZ
Jerzy Kanclerz, obecny właściciel i prezes żużlowej spółki:
Warto przypomnieć nietypowe zdarzenie z historii Polonii. 14 września 1957 roku Polonia przegrała mecz u siebie 0:65. Jak do tego doszło? Tydzień wcześniej poloniści ruszyli na tournee po Czechosłowacji, na zaproszenie innego gwardyjskiego klubu, Ruda Hvezda. W drodze powrotnej pojawiły się komplikacje i koniec końców, Polonia spóźniła się na mecz z drużyną z Częstochowy. Sędzia orzekł walkowera dla gości i to był chyba pierwszy taki przypadek, gdy gospodarz nie stawił się na mecz na własnym stadionie.
- Wydarzeniem dla Polonii był też wyczyn Mieczysława Połukarda, który w 1959 awansował do finału indywidualnych mistrzostw świata i pojechał na słynne Wembley. Także 1966 rok, gdy w Bydgoszczy odbył się mecz Polska - Anglia i przyjechały do nas takie sławy jak Ivan Mauger czy Barry Briggs.
- Z kolei w 1975 Polonia zorganizowała Finał Europejski, a wtedy były to bardzo prestiżowe zawody. Trybuny były pełne, przyszło jakieś 16 tysięcy kibiców. Każdy chciał zobaczyć te wielkie gwiazdy. Wygrał Mauger, przed Ole Olsenem i Philem Crumpem.
Czytaj dalej na kolejnych stronach >>>