https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Starówka powoli się sypie. Ile da nam czasu na ratunek? - komentuje Jarosław Reszka

Jarosław Reszka
Wenecja bydgoska w tym miejscu przypomina obecnie przyfrontowe miasto na Ukrainie
Wenecja bydgoska w tym miejscu przypomina obecnie przyfrontowe miasto na Ukrainie Jakub Stykowski
Podczas wakacyjnego wypadu miałem okazję pogadać o Bydgoszczy ze Ślązakami. Ich zainteresowanie wywołała… zawalona ściana w kamienicy nad Młynówką.

Akurat na Górnym Śląsku temat walących się domów jest czymś dobrze znanym. Na temat rozpadającego się, urokliwego ongiś i Bytomia można już nawet książki czytać (polecam „Balladę o śpiącym lwie” Agaty Listoś-Kostrzewy). Źle się też dzieje w Gliwicach czy Rudzie Śląskiej.

Na Górnym Śląsku podstawowy powód zagłady domów jest oczywisty i znany od dziesięcioleci. To szkody górnicze. Te najbardziej groźne pochodzą bynajmniej nie z czasów drapieżnego początku kapitalizmu, kiedy kraina ta należała do Prus, a potem Cesarstwa Niemieckiego. Najgorsze czasy dla perełek architektury w śląskich miastach nadeszły wraz z PRL-em i jego bohaterami - Wincentym Pstrowskim i ścigającymi tego herosa pracy górnikami, wykonującymi po prawie 300 procent normy. Gdy zaś „Wykonaj plan!” stało się wiodącym hasłem w polityce, to puściły hamulce i władze zaczęły dawać przyzwolenie na drążenie nowych korytarzy w kopalniach pod gęstą zabudową na powierzchni - bo tam akurat ostały się najbardziej bogate złoża. A że obrabiano je w dzikim pośpiechu, to i na zabezpieczanie wyeksploatowanych wyrobisk brakowało rozsądnego planu, czasu i pieniędzy.

Tyle, w największym skrócie, o walących się domach na Śląsku. Moi rozmówcy, znając swoje problemy, z zainteresowaniem podpytywali mnie, jaka jest przyczyna katastrof budowlanych w śródmieściu Bydgoszczy. O żadnej kopalni w tej okolicy nigdy bowiem nie słyszeli. Oprócz świeżych zdjęć do newsów internetowych z katastrofy przy ulicy Poznańskiej, w pamięci smartfona miałem też zdjęcie wielkiego bum! sprzed paru lat, gdy rozsypała się ściana kamienicy przy ul. Grodzkiej. Tak się złożyło, że do obu tych nieszczęść doszło w domu mieszczącym popularną restaurację i domu, przy którym restauracje znajdują się w bliskim sąsiedztwie. Przy Grodzkiej jest to „Kuchnia”, przy Poznańskiej z jednej strony „Warzelnia Piwa”, a z drugiej „Pierogarnia”. Nie trzeba mieć wielkiej wyobraźni, by uświadomić sobie, jakie zagrożenie niosłyby katastrofy budowlane, gdyby doszło do nich w porze, gdy staromiejskie knajpki pełne są klientów.

Na szczęście dla równowagi znalazłem też w smartfonie wiele innych ujęć Wenecji Bydgoskiej i ulicy Grodzkiej, by znajomym Ślązakom pokazać oblicze tych zakątków po rewitalizacji i uporządkowaniu. Wyjaśniałem przy tym, że do zrobienia na bydgoskiej starówce jest tak wiele, że nie sposób uładzić wszystkiego w krótkim czasie i przy takim budżecie, jakim obecnie dysponuje samorząd Bydgoszczy. Mimo szczerych chęci, nie potrafiłem jednak wytłumaczyć, dlaczego przeznaczone w przyszłości do rozbiórki rudery, a także budynki, które w przyszłości mają być uratowane od zagłady, nie są stale i sukcesywnie, a przede wszystkim skutecznie monitorowane pod kątem zagrożenia katastrofą budowlaną. W tym zakresie działań nie ma przecież znaczenia fakt, że jakaś kamienica nie jest własnością komunalną, tylko należy do prywatnej osoby.

Notabene, z podobnym niepokojem przysłuchuję się wymianie zdań na temat charakterystycznego „Trójnogu” - pomnika Tysiąclecia Państwa Polskiego na skwerze Leszka Białego. Czas jakiś temu po spektakularnych protestach obrońcy pomnika skutecznie przeciwstawili się urzędnikom z ratusza, którzy chcieli monument zburzyć, by pod nim wydrążyć zbiornik retencyjny, a na powierzchni posadzić krzaczki i kwiatki.

Pomnik, komunistyczna pamiątka po brutalizmie w architekturze i sztuce, pozostanie zatem na skwerze brutalnie zamordowanego po wojnie żołnierza AK. Tyle że czas mija, a kruszejący „Trójnóg”, mimo apeli, wciąż nie doczekał się zabiegów, które przywróciłyby go do kwitnącego stanu. Jeszcze trochę i bydgoszczanie zaczną podejrzewać, że miasto nie remontuje pomnika w nadziei, że przyjdzie nawałnica, wywróci „Trójnóg” i problem sam się rozwiąże.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski