Po raz kolejny piszemy o pojawiających się przypadkach nadużyć przy zawieraniu umów na dostawę prądu.
Uwolnienie rynku nastąpiło w branży energetycznej 8 lat temu, ale dopiero od 2-3 lat widać aktywność różnych prywatnych spółek. Koncesję na sprzedaż energii ma w Polsce aż około 400 firm, ale działalność prowadzi tylko kilkadziesiąt z nich. Stawiają głównie na marketing bezpośredni, czyli sprzedaż poza siedzibą firmy. W tym celu wynajmowane są zewnętrzne agencje akwizycyjne, których pracownicy chodzą po domach, szukając klientów.
Tego typu umowy do prostych nie należą, więc warto je zawsze skonsultować z ekspertem. - Agnieszka Głośniewska
Do najczęściej stosowanych zagrań należy podszywanie się pod znanych operatorów, jak Enea, Energa, Tauron czy PGE. Oprócz tego, akwizytorzy czasem udają spisywanie licznika albo proszą o okazywanie starej faktury i ukradkiem kopiują z niej nasze dane, by potem, na ich podstawie spreparować fikcyjną umowę. - Mówią też, że dotychczasowy sprzedawca zbankrutował albo że jakiś przepis unijny nakazuje zmienić dostawcę prądu. Podszywają się nawet pod Urząd Regulacji Energetyki. Swego czasu posługiwali się fałszywkami naszych legitymacji - mówi rzeczniczka URE, Agnieszka Głośniewska.
Duże firmy energetyczne nie mają przedstawicieli handlowych, sprzedających prąd w domu klienta. Jeśli już zgodzimy się na rozmowę z akwizytorem, powinniśmy zażądać okazania legitymacji, identyfikatora itd. Jeśli mamy do czynienia z uczciwym sprzedawcą, spełni on naszą prośbę o pozostawienie druku umowy i informacji o ofercie przed jej podpisaniem. Nieuczciwy będzie mówił o wyjątkowej okazji i „ostatnim dniu promocji”, żądając szybkiego podjęcia decyzji. - Powinna nam się wówczas zapalić lampka ostrzegawcza. Tego typu umowy do prostych nie należą, więc warto je zawsze skonsultować z ekspertem - radzi rzeczniczka URE.
Można to zrobić z pomocą URE, dzwoniąc pod nr tel. 22-44-26-36. Warto też skontaktować się z miejscowym rzecznikiem konsumentów.
