Jest coraz lepiej. Wychowawcy na cyku, na obiad zupa w proszku, a do mycia miska... To kolonijne kwiatki z minionych lat. W tym roku takich afer jeszcze nie ma.
<!** Image 2 align=right alt="Image 57186" sub="Czasami na odjazd wakacyjnego autokaru trzeba, niestety, poczekać. /Fot. Dariusz Bloch">Bydgoska policja do tej pory skontrolowała 38 autokarów wywożących młodzież na obozy i kolonie. Tylko w trzech coś szwankowało. Pozostałe pojechały na wakacje bezpiecznie i były prowadzone przez trzeźwych kierowców.
W sobotę sprzed bydgoskiego Pałacu Młodzieży nie odjechał autokar do Krzyni. Powód? Niespodziewana awaria.
- Moja wnuczka od godziny 8 do 12 czekała z kolegami i koleżankami przed Pałacem Młodzieży - żali się babcia jednej z dziewczynek. - Autokar się zepsuł, sprowadzono dwa mikrobusy, kierowca jednego zapomniał zabrać z domu prawo jazdy. Wnuczka ma chorobę lokomocyjną. Dałam jej rano tabletkę, ale przez cztery godziny żaden lek nie działa.
- Awaria nie jest zależna od nas - usprawiedliwia się Małgorzata Lewandowska, orgnizatorka tego wyjazdu. - Prawo jazdy szybko dowieziono, dzieci dostały drobne niepodzianki na osłodę tej przykrej sytuacji. Bezpiecznie odjechały w kierunku Słupska.
<!** reklama left>Tego samego dnia przed Pałacem Młodzieży miała zbiórkę jeszcze jedna grupa kolonistów, która nie była jednak związana z tą placówką. Policja zakwestionowała stan techniczny pojazdu. Na szczęście, dzieci już wypoczywają, oby w bezpiecznych warunkach.
- Na kuratoryjnej liście jest już zarejestrowanych 201 sprawdzonych miejsc letniego wypoczynku. Zapraszam rodziców na naszą stronę internetową - mówi Janina Jaskowska, starsza wizytator kuratorium oświaty w Bydgoszczy. - Można na niej sprawdzić, czy miejsce wypoczynku naszych dzieci nie jest „dzikie”. Stale kontrolujemy, oczywiście bez wcześniejszej zapowiedzi, ośrodki w Bydgoszczy i okolicy, w których przebywają na wakacjach młodzi ludzie.
Wizytatorzy mają w pamięci „owocne” odwiedziny sprzed lat.
- Wychowawcy pili alkohol, dzieci zatelefonowały z komórki do rodziców. Innym razem czterdzieścioro podopiecznych miało tylko jednego opiekuna, a to przecież za mało. Jeśli chodzi o jedzenie, owszem trafialiśmy na menu z zupą w proszku, obiadami bez deseru, owoców, warzyw. Teraz jest lepiej.
Potwierdza to Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Tucholi.
- Tak zwany „wsad do kotła” na osobę to koszt nawet 16-20 złotych, a przed laty bywało gorzej - informują inspektorzy z Tucholi. - Jedzenie na koloniach organizowanych przez instytucje charytatywne jest nieco tańsze. Do tej pory skontrolowaliśmy szesnaście miejsc wakacyjnego wypoczynku. Większych wpadek nie odnotowaliśmy.