Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolonie bez zastrzeżeń

Hanna Walenczykowska
Hanna Walenczykowska
Z JANUSZEM Nowakowskim, wizytatorem Kuratorium Oświaty w Bydgoszczy, rozmawia Hanna Walenczykowska.

Z JANUSZEM Nowakowskim, wizytatorem Kuratorium Oświaty w Bydgoszczy, rozmawia Hanna Walenczykowska.

<!** Image 2 align=right alt="Image 129196" sub="Janusz Nowakowski zapewnia, że kolonie były znakomicie zorganizowane / Fot. Dariusz Bloch">W Bachorzu koło Chojnic podczas kolonii organizowanych przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, kilka razy interweniowała policja. Koloniści bili się, zastraszali, a wychowawcy nie bardzo radzili sobie z utrzymaniem w ryzach grupy agresywnych nastolatków.

O tym, co działo się w Bachorzu, tylko słyszałem. To ośrodek podlegający kuratorium w Gdańsku. Bachorze leży też w granicach dawnego województwa toruńskiego i dlatego podlega delegaturze w Toruniu.

Czy otrzymywał Pan podobne sygnały?

Co roku są takie zgłoszenia. Na szczęście, nie ma ich dużo. Skarżą się koloniści, rodzice, niekiedy miejskie i gminne ośrodki pomocy społecznej, które rekrutują dzieci na takie wyjazdy. Kiedy dociera do nas skarga, reagujemy natychmiast. Przeprowadzamy kontrolę w placówce jeszcze tego samego dnia lub dzień później.

<!** reklama>Czego dotyczą skargi?

Najczęściej niewłaściwego zachowania wychowawców, którzy niekiedy bywają wulgarni lub obrażają dzieci, używając na przykład zwrotów „ty głupku”. Mieliśmy również informacje o tym, że wychowawcy piją alkohol, i o tym, że organizator nie zapewnił dzieciom odpowiedniej opieki medycznej. Niektórzy żalili się na niewłaściwe warunki oraz jedzenie.

Co okazało się prawdą?

Pewien młody wychowawca na koloniach rzeczywiście nie radził sobie z grupą starszych dziewcząt. Najpierw chciał traktować je jak koleżanki, a potem starał się agresywnie wyegzekwować posłuszeństwo. Wychowawca nie mógł liczyć na wsparcie doświadczonego nauczyciela, więc popełniał coraz więcej błędów, aż ostatecznie stracił autorytet. Winny był kierownik kolonii, który pozostawił wychowawcę bez pomocy. Pełnił tę funkcję w kilku placówkach jednocześnie i to się zemściło.

Czy obaj panowie zostali ukarani?

Wychowawcę musieliśmy doszkolić, a kierownikowi wydać polecenia do natychmiastowego zastosowania. Oczywiście, skontrolowaliśmy ich wykonanie.

Skargi, które okazały się bezpodstawne, to...

Wszystkie, które dotyczyły jedzenia. Nie było kolonii, na której dzieci otrzymywałyby go zbyt mało. W jednym przypadku organizator postanowił przesunąć godzinę ostatniego posiłku. Tłumaczył, że młodzież na obozie kończy zajęcia dość późno, więc zamiast podwieczorku warto podać coś do jedzenia jeszcze około godziny 21. Chciał dobrze, ale wyszło kiepsko. Nie potwierdziły się sygnały dotyczące picia alkoholu.

A złe warunki?

Dotyczyły obozu ZHR. Babcia jednego z harcerzy poinformowała nas, że wnuczek ciężko pracuje i śpi w zawilgoconym namiocie bez podłogi. Obozowiska sprawdzane są przed i w trakcie turnusu przez sanepid. Okazało się, że organizatorzy zapewnili harcerzom warunki zgodne z przepisami.

Tegoroczne wakacje mijają spokojnie?

Tak. Z roku na rok jest coraz lepiej, bo organizatorzy są coraz bardziej świadomi odpowiedzialności za dzieci. Nawet największy, liczący ponad 3,5 tysiąca uczestników obóz - zlot ZHR - nie budził żadnych zastrzeżeń. Służby wartownicze, ochrona uczestników, dojazdy, wyżywienie, noclegi - wszystko znakomicie zorganizowano.

 

Opinia - Mają w sobie zbyt dużo energii

<!** Image 3 align=right alt="Image 129196" sub="Robert Lubrant mówi: „Kara musi być karą, a nagroda nagrodą” / Fot. Tadeusz Pawłowski">Z ROBERTEM LUBRANTEM, prezesem Stowarzyszenia „Bezpieczeństwo Dziecka”, rozmawia Hanna Walenczykowska.

Stowarzyszenie „Bezpieczeństwo Dziecka” pomaga, między innymi, dzieciom z rodzin „kryzysowych”. Czy rzeczywiście są one bardziej agresywne od swoich rówieśników z „normalnych” środowisk?

Nie. Mam porównanie, bo w tym roku byłem na koloniach zorganizowanych dla dzieci z rodzin z „górnej półki”. Dzieci te są faktycznie bardziej karne i zdyscyplinowane. Natomiast dzieci z rodzin „kryzysowych” mają w sobie zbyt dużo energii. Chcą mieć wszystko od razu, maksymalnie wykorzystać czas spędzony poza domem. Adrenalina przez cały czas pobytu na koloniach. Dlatego trzeba traktować je grzecznie, ale niezwykle stanowczo. Kara musi być karą, a nagroda nagrodą.

Wychowawcy, którzy decydują się na wyjazd z grupą dzieci „trudnych”, muszą mieć specjalne predyspozycje?

Tak. Na taki obóz nie pojechałbym z samymi paniami. Kierownikiem wyjazdu powinien być mężczyzna. Wziąłbym też z sobą dobrego wuefistę. Panie, zwłaszcza młode po studiach lub te, które ukończyły tylko kursy, na takich koloniach sobie nie radzą. Wszyscy wychowawcy muszą mieć doświadczenie w pracy z dziećmi, które pochodzą z takich środowisk.

Czy program obozu też powinien być przygotowany w szczególny sposób?

Tak. Najlepiej tak go przygotować, by zająć uczestnikom cały czas: zawody, pływanie, mecze piłkarskie, biegi przełajowe, wycieczki piesze, a na koniec dnia dyskoteki z konkursami. Kiedy koloniści się nie nudzą i mają okazję rozładować swoje emocje, można ich opanować.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!