https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Śni mi się kosmitka. Co robić?

Napęd do statków kosmicznych? Proszę bardzo. Największa tajemnica ludzkości? A czemu nie. Kontakt z obcymi? Nie ma problemu. Nawiedzone teorie, niewiarygodne odkrycia, szalone pomysły. Sypią nimi jak z rękawa. Nieważne, że większość to trudny do potwierdzenia bełkot.

Napęd do statków kosmicznych? Proszę bardzo. Największa tajemnica ludzkości? A czemu nie. Kontakt z obcymi? Nie ma problemu. Nawiedzone teorie, niewiarygodne odkrycia, szalone pomysły. Sypią nimi jak z rękawa. Nieważne, że większość to trudny do potwierdzenia bełkot.

<!** Image 2 align=right alt="Image 52736" sub="Astronom Jerzy Rafalski popularyzuje wiedzę o wszechświecie w telewizji i podczas pokazów w toruńskim Planetarium. Ceni sobie współpracę z amatorami, ale wystrzega się - jak sam mówi - niebezpiecznych fanatyków, z rozmów z którymi już na samym wstępie nic nie wynika.">Czym różni się zwykły miłośnik astronomii od miłośnika nawiedzonego? Pierwszemu wystarczy poświęcić trochę czasu, by dał się wyleczyć z ojcostwa teorii, które nie mają przyszłości. Z drugim jest gorzej. Żadna kuracja nie działa, a kubeł zimnej wody wywołuje gorący protest.


Matematykę mają za nic

- Na każdy list staram się odpowiadać. Z szacunkiem i sympatią - zapewnia dr Piotr Wąż, astronom z Centrum Astronomii UMK w Toruniu. Od ponad 10 lat w swoim ciasnym pokoiku na terenie obserwatorium redaguje odpowiedzi. Ludzi, którym od lat cierpliwie odpisuje, wykładając podstawy astronomii i matematyki, nazywa odkrywcami. - Każdy może coś odkryć, każdy może mieć rację. Ale trzeba to udowodnić - dodaje naukowiec i wyjmuje z szafy stos papierów. Ręcznie pisane elaboraty na papierze kancelaryjnym, komputerowe wydruki przypominające naukowe referaty, pojedyncze kartki z krótkimi zapiskami, rysunki, kserokopie. Jedne pożółkłe i postrzępione, pogniecione i z plamami. Inne bielutkie, pachnące drukiem, fachowo pospinane biurowymi spinaczami.

Co zawierają?

Pierwszy z brzegu list (zwykła kartka w kratkę wyrwana z zeszytu):

„Szanowni Państwo. Pisząc do Was ten list robię Wam właściwie łaskę. Akurat z zamkniętymi oczami losowałem długopisem, do jakiego planetarium napisać. Los chciał, że piszę do Was. Dobra, kim ja jestem? Tak jak Wy jestem miłośnikiem astronomii...” - rozpoczyna Bogdan z Kwidzyna. Kilka linijek dalej stawia dramatyczne pytanie: „Czy chcecie poznać jedną z największych tajemnic ludzkości - powstanie i pochodzenie człowieka?!”.

Następnie pan Bogdan wyjaśnia, że wzięliśmy się z ingerencji istot człekopodobnych mieszkających w Plejadach. „Jak nie wierzycie, to kupcie sobie parę książek i filmów” - dodaje i wymienia kilka tytułów. Przyznaje, że wcześniej korespondował z Erichem von Dänikenem, ale przestał, bo doszedł do wniosku, że tamtemu „chodzi wyłącznie o forsę”.

<!** reklama left>- Na takie listy nie odpowiadam, bo właściwie tutaj nie ma nawet prośby o odpowiedź - dr Wąż nie kryje, że korespondowanie z nawiedzonymi miłośnikami astronomii to w jakimś sensie jego misja. - Mam misję. Boję się, że jak przestanę ludziom tłumaczyć, to całkiem odwrócą się od matematyki i astronomii - mówi z lekkim uśmiechem.

Największy mankament teorii napływających w listach do Obserwatorium Astronomicznego w Piwnicach pod Toruniem (niektórzy, nawet poważne instytucje państwowe, piszą: „astrologicznego”) polega na tym, że nie sposób ich udowodnić. Ani doświadczalnie, ani przy pomocy obliczeń. Co gorsza, ich autorzy mają za nic tradycyjną matematykę. Nie znają jej i nie chcą jej się uczyć, twierdząc, iż tradycyjna wiedza matematyczna przeszkadza w dokonywaniu odkryć.


Co w ręku trzyma Kopernik?

- Dzisiaj amatorzy nie są w stanie wiele zdziałać w astronomii - uważa astronom Jerzy Rafalski, popularyzator astronomii z toruńskiego Planetarium, twórca programu telewizyjnego o tej samej nazwie. - Trzeba mieć warsztat matematyczny, myślowy i intuicyjny. Nie sposób wymyślić czegoś tak, jak to było za czasów Kopernika. Że oto mam jakiś pomysł i chodzi tylko o to, że muszę się z nim przebić. To nie tak działa. Amatorzy mogą być pomocni w inny sposób. Często się zdarza, że obserwując niebo dokonują odkryć planetoid czy komet, bo w przeciwieństwie do nas patrzą na niebo całościowo, a my skupiamy się na różnych wycinkach.

„W roku 1988 dokonałem pewnego odkrycia, a może spostrzeżenia i nie mogę do dziś znaleźć w książkach wyjaśnienia tej rzeczy” - wyznaje Jarosław z Wałcza (pismo ręczne, staranne, kartka nieposzarpana). Pisze, że podzielił się swoją rewelacją z wykładowcą Instytutu Okrętowego Politechniki Gdańskiej, ale ten nie chciał go słuchać.

„Był wyraźnie skonsternowany i nie dał mi żadnej odpowiedzi” - żali się Jarosław i kalkuluje: „Jeśli coś rzeczywiście odkryłem (może jest to jakiś paradoks), to chyba coś mi się należy w zamian”.

W następnym akapicie odkrywca rozwija swoją teorię dotyczącą ruchu obrotowego Ziemi wokół Słońca. W ostatnim zdaniu stwierdza: „Ziemia powinna więc poruszać się ruchem wypadkowym z prędkością wypadkową omega. Tak się jednak nie dzieje! Dlaczego?”

- Problem polega na tym, że tak się właśnie dzieje - dr Piotr Wąż wzdycha i odkłada list na biurko. Na jego twarzy maluje się konsternacja.

Ludzi piszących do astronomów można podzielić na kilka kategorii. Najmniej jest takich, którzy chcą się po prostu czegoś dowiedzieć albo uzyskać fachowe wyjaśnienie zjawiska, które zaobserwowali (lub im się zdawało, że je widzieli). Z nimi koresponduje się najłatwiej. Wystarczy jedna rzeczowa odpowiedź. Jeśli jeszcze coś napiszą, to zazwyczaj jeden jedyny list, zawierający podziękowanie. Pewna mieszkanka Gdyni zwróciła się do toruńskich astronomów z prośbą o wyjaśnienie, co trzyma w ręku Kopernik stojący na Rynku w Toruniu. Globus czy coś innego?

„Wnuczek startował w konkursie wiedzy astronomicznej i przegrał, bo mu podpowiedziałam, że to globus” - żaliła się kobieta.

- Odpisałem, że Mikołaj Kopernik trzyma sfery armiralne i otrzymałem przepiękną odpowiedź - wspomina dr Wąż. Babcia serdecznie dziękowała i zapraszała do Gdyni na „małą czarną”. Przyznała się, że z listem od dr. Węża popędziła do biblioteki i czytała o Koperniku rzeczy, o których - jak stwierdziła - wcześniej nie wiedziała.

<!** Image 3 align=right alt="Image 52736" sub="Dr Piotr Wąż, wykładowca, pracownik Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu od ponad 10 lat czyta listy nadsyłane przez miłośników astronomii i na nie odpisuje. Stan konsternacji nie jest mu obcy.">„Szanowne Panie i Panowie” - rozpoczyna niejaki pan Ewald, przedstawiający się jako dziadek wnuka Remigiusza, który otrzymał w prezencie na Wigilię Bożego Narodzenia amatorską lunetę astronomiczną z kompletem wymiennych bocznych okularów. Do lunety, niestety, nie dołączono mapy nieba i właśnie o taką dziadek Remigiusza uprzejmie prosi. „W imieniu wnuka Remigiusza, zapowiadającego się na chlubę polskiej nauki, bardzo dziękuję” - kończy.

Jeśli na listy od ludzi żądnych wiedzy bądź wyjaśnień odpowiada się z przyjemnością, to wymiana korespondencji z nawiedzonymi odkrywcami wydaje się kosmicznie trudna. Wymaga bowiem niezwykłej cierpliwości, a czasem po prostu grubej skóry.

- Piszę i piszę, tłumaczę, wyjaśniam. I nic. Nadal obstają przy swoim i odpisują, że się nie znam - opowiada z uśmiechem Piotr Wąż. Zapewnia, że mimo wszystko się nie poddaje i nikogo nie odprawia z kwitkiem. Nawet jeśli ktoś żąda dla siebie mieszkania w pobliżu obserwatorium, bo uważa, że jest lepszy od Kopernika; nawet jeśli ktoś relacjonuje urojone kontakty z pozaziemską cywilizacją; nawet jeśli, nie wiedzieć czemu, zasyła astronomom projekt gitary, przepisy kulinarne, czy „Drzewo genealogiczne Ziutka”.

- Te listy to próba rozmowy z drugim człowiekiem - tłumaczy naukowiec.

I do jednego z fanatycznych miłośników astronomii pisze tak:

„Sposób, w jaki Pan pisze o zjawiskach astronomii, jest raczej bliższy filozofii niż astronomii. Wnioski należy wyprowadzać z pewnej grupy aksjomatów. Odpowiednim narzędziem do pracy astronoma, akceptowanym przez świat naukowy, jest matematyka. Nie znaczy to, że Pan musi się nim posługiwać. Może Pan wprowadzić swoją matematykę (jest to znacznie trudniejsze), ale musiałby Pan wszystkich przekonać, że Pana sposób opisu i Pana zbiór pewników jest lepszy (a nie będzie to łatwe)”.


Dowód na istnienie obcych

- Zdarzają się teorie astronomiczne, o których można podyskutować. Ale to rzadkość. Większość teorii, które ludzie nam podsuwają to szaleństwo, bełkot, z którego nic nie wynika. Najczęściej opisywane są kontakty z obcymi cywilizacjami. Pewien człowiek pisze, byśmy koniecznie sprawdzili gwiazdę NX15, w gwiazdozbiorze takim i takim, bo on ma kontakt medialny z cywilizacją pozaziemską. Nazwa gwiazdozbioru w ogóle nie istnieje, ale on się upiera. Pisze, że kosmitka przychodząca do niego w snach kazała mu iść dwa kilometry na zachód, ponieważ miały tam być złoża. Poszedł i znalazł. Dwa kilogramy aluminiowych łyżeczek do herbaty. Według niego to dowód na kontakt z obcymi istotami, a my natychmiast mamy szukać tej gwiazdy - opowiada Jerzy Rafalski.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski