2. Zmieniono organizację ruchu, wprowadzając m.in. ruch jednokierunkowy przy Karłowicza. Średnio trzy samochody na 30 minut wjeżdżają pod prąd, nie zawracając. Więcej: z ul. Karłowicza w lewo, w Łużycką wjeżdżają na tzw. lewy pas pod prąd, czyniąc ulicę całkowicie nieprzejezdną.
3. Zlikwidowano oznakowania wszystkich przejść dla pieszych w okolicach Łużycka-Karłowicza. Jako mieszkaniec, nie mogę pieszo wydostać się ze swojego kwartału.
4. Wprowadzono miejsca parkingowe przy ulicy, które są zbyt blisko skrzyżowania i teoretycznego przejścia, co dodatkowo blokuje i przejazd, i przejście przez ulicę”.
Obserwację Czytelnika, mieszkańca Łużyckiej, ja powagą dziennikarską w pełni potwierdzam. Dla sprawdzenia kopnąłem się bowiem w tę okolice w środę rano. Pierwszy raz ugrzązłem już przy skręcie z Jagiellońskiej w Łużycką. Stała tam bowiem śmieciarka, a obok niej samochód zaparkowany na nowym miejscu postojowym. Środkiem przejechać się nie dało.
Drugi raz ugrzązłem na jakieś 100 metrów przed światłami przy skrzyżowaniu ze Skłodowskiej-Curie. Korek w tym miejscu niektórzy próbowali ominąć skrętem w Zamenhofa, w stronę Kurpińskiego. Tyle że Kurpińskiego dojechać do Skłodowskiej-Curie się nie da, bo Kurpińskiego jest jednokierunkowa. Niemniej doszły mnie słuchy, że dla desperatów to teraz żadna przeszkoda - walą pod prąd. Zanim dotarłem na drugi kraniec Łużyckiej, zatrzymałem się, by zrobić zdjęcie nowemu znakowi zakazu skrętu w Karłowicza. Jakiś figlarz wkopał go w takim miejscu, że znak schował się za koroną drzewa.
Prawdziwa zabawa zacznie się tam jednak dopiero za tydzień. Wtedy uczniowie wrócą do dwóch szkół przy Karłowicza, a trochę później - studenci do akademików przy Łużyckiej.
