Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąsiedzka kłótnia na os. Leśnym w Bydgoszczy. Interweniowała Milicja Obywatelska

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
archiwum/zdjęcie ilustracyjne
Sąsiedzkie kłótnie i waśnie to jeden z elementów naszej codzienności. Dochodziło do nich zawsze i wszędzie. Czasami kończyły się zaskakującym finałem, bywało że i na sali sądowej.

Zobacz wideo: Rewitalizacja Starego Fordonu nabiera tempa

Bydgoszczanki Halina i Katarzyna nie tylko poznały się, ale i zostały sąsiadkami przez przypadek. Obie pracujące, acz samotne kobiety otrzymały w podobnym czasie na początku lat 70. ub. wieku przydział spółdzielczych mieszkań w tym samym bloku i na tym samym piętrze w jednym z budynków na osiedlu Leśnym w Bydgoszczy.

Wzajemna niechęć

Obie kobiety od pierwszych dni zapałały do siebie szczerą niechęcią. Z czasem przerodziła się ona w złośliwe i zgryźliwe uwagi kierowane głośno i publicznie pod adresem sąsiadki, permanentne podmiatanie śmieci z klatki schodowej pod drzwi sąsiadki, wkładanie drutu do zamka skrzynki na listy, by uniemożliwić jej otwieranie, a także wzajemne głośne obrzucanie się obelgami. Taka sytuacja przeciągała się miesiącami. Jak się jednak okazało, to był dopiero początek.

Wiosną 1972 roku jedna ze scysji słownych na klatce schodowej pomiędzy obydwiema kobietami została wzmocniona przez wzajemnego oplucie się, a zakończyła się regularną bójką, w której obie niewiasty straciły nieco włosów i dorobiły się siniaków oraz śladów paznokci na twarzy. Katarzyna, która uważała się za osobę poszkodowaną, po „ogarnięciu się” poszła do pobliskiej budki telefonicznej i wezwała na miejsca zdarzenia milicję.

Milicyjna interwencja

Funkcjonariusze MO, którzy przybyli pod podany adres, przesłuchali obydwie strony sporu i ostatecznie postanowili nie wszczynać postępowania z uwagi na tzw. „niską szkodliwość czynu” i fakt, że do awantury aż w takich rozmiarach doszło pierwszy raz. Zadowolili się pouczeniem obu pań i pogrozili, że jeśli się sytuacja powtórzy, zapalczywe antagonistki trafią do aresztu.
Halina bardzo mocno przeżyła fakt, że sąsiadka odważyła się wezwać milicję i ją oskarżyć o napaść. Czuła się upokorzona. Postanowiła się na Katarzynie zemścić i pokazać jej, „gdzie raki zimują” i gdzie jest jej miejsce.

Jakoż i kilka dni później, kiedy Katarzyna wróciła do domu po pracy, ujrzała swoje drzwi do mieszkania zachlapane nie tylko olejną farbą, ale i mocno cuchnącą cieczą. Podejrzenie było oczywiste, ale na podjętą próbę interwencji i głośne dobijanie się do Haliny, tudzież kierowane pod jej adresem wyzwiska i groźby, sąsiadka nawet nie otworzyła drzwi, tylko przez nie oznajmiła, że nie ma ze sprawą nic wspólnego i żeby Katarzyna zajęła się swoimi sprawami, bo jeśli dalej będzie się mieszać w życie innych, to może zostać jeszcze bardziej poszkodowana. Przez kogo – sąsiadka oczywiście nie powiedziała, bo, jak twierdziła, nie miała pojęcia, kto mógłby zrobić taki „dowcip”.

Telefon na pogotowie

Katarzyna zacisnęła zęby i postanowiła odpłacić się znienawidzonej sąsiadce w jakiś zmyślny sposób. Myślała, myślała, aż wymyśliła. Mniej więcej tydzień po awanturze o zabrudzone drzwi, Katarzyna w niedzielny wieczór wyszła z domu i udała się do budki telefonicznej na pobliskim narożniku ulic. Zatelefonowała pod numer 999 i sztucznie zadyszanym i zaniepokojonym głosem poinformowała dyspozytorkę Pogotowia Ratunkowego, że jej sąsiadka, Halina, jest ciężko chora, że jej stan systematycznie się pogarsza na tyle, że konieczny jest przyjazd pogotowia.

Tak się też stało. Niebawem przed blokiem zatrzymała się karetka. Jakież było zdziwienie dyżurnego lekarza, kiedy udał się pod podany adres, a drzwi otworzyła mu kobieta, która była zupełnie zdrowa i nazywała się dokładnie tak samo, jak rzekomo umierająca pacjentka. Początkowo wyglądało to na pomyłkę w adresie, ale Halina szybko „odkryła”, że najpewniej był to pomysł jej sąsiadki. Kiedy ta nie chciała otworzyć drzwi i wyjaśnić, czy to ona wezwała pogotowie, kobieta z satysfakcją udała się do telefonu i tym razem to ona wezwała milicję.

Katarzyna F. stanęła przed kolegium do spraw wykroczeń obwiniona o nieuzasadnione wezwanie karetki pogotowia ratunkowego. Za czyn ten kolegium ukarało ją wysoką grzywną 2 tys. zł. Przypuszczać można, że po tym zdarzeniu wzajemne relacje między kobietami nie uległy poprawie...

2 tys. złotych to kara grzywny dla mieszkanki osiedla Leśnego Katarzyny F. za nieuzasadnione wezwanie karetki Pogotowia Ratunkowego do jej sąsiadki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo