https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sąsiedzi, niech moc będzie z wami!

Małgorzata Oberlan
Może zacząć się od buntu przeciw blokowi socjalnemu, jak na bydgoskich Kapuściskach. Albo od bloga zakochanych w dzielnicy entuzjastów, jak na Bydgoskim Przedmieściu w Toruniu. Co dzieje się później? Później sąsiedzi stają się prawdziwą siłą.

Może zacząć się od buntu przeciw blokowi socjalnemu, jak na bydgoskich Kapuściskach. Albo od bloga zakochanych w dzielnicy entuzjastów, jak na Bydgoskim Przedmieściu w Toruniu. Co dzieje się później? Później sąsiedzi stają się prawdziwą siłą.

<!** Image 2 align=right alt="Image 120977" sub="Na Kapuściskach jest jeszcze wiele do zrobienia. Stowarzyszenie z tej bydgoskiej dzielnicy przygotowało Raport Remontowy. Westchnieniami urzędników się nie przejmuje, tylko walczy o realizację każdego punktu. Na zdjęciu od lewej: Andrzej Kuczkowski, Maciej Jasiński, Lilianna Gierko, Jerzy
Mickuś, Krzysztof Pomykajczyk. / Fot. Dariusz Bloch">- Na początku musi być ten ktoś. W naszym przypadku wszystko zaczęło się od Edwarda Moszyńskiego, mieszkającego w dzielnicy od urodzenia, znającego na wylot jej historię i po prostu kochającego to miejsce. On nas zaraził Bydgoskim - wspomina Paweł Kołacz, prezes Stowarzyszenia Bydgoskie Przedmieście.

Sam pochodzi z Lęborka. Do Torunia przyjechał studiować archeologię. Pomieszkiwał tam i siam, aż w końcu, już z żoną, postanowił poszukać swojego miejsca w Toruniu. Mieszkanie na Bydgoskim Przedmieściu to był świadomy wybór. Co go tu urzekło? Piękno secesji, zieleń, tajemnicza aura i wciąż żywe wspomnienie o tym, że Bydgoskie kiedyś było dzielnicą ekskluzywną, najprawdziwszym salonem Torunia. Nie bez zaskoczenia odkrył, że najmniej to miejsce doceniają... jego mieszkańcy.

<!** reklama>Ludzie z innej bajki

Bydgoskie Przedmieście, choć posiada ponad 500 zabytkowych obiektów, to dzielnica zdegradowana. Po wojnie piękne, obszerne mieszkania w kamienicach dzielono na „lokale”. Tam, gdzie przed wojną zamieszkiwała szacowna familia lekarzy czy adwokatów, lokowano kilka rodzin robotniczych. Latami zaniedbywano remonty i zieleń, a dzielnica zdobywała zasłużoną sławę niebezpiecznej, czy wręcz patologicznej.

Nowe zaczęło kiełkować pod koniec ubiegłego stulecia, gdy wolne miejsca zaczęto zabudowywać nowoczesnymi plombami. Na Bydgoskie zaczęli sprowadzać się ludzie z innej bajki.

<!** Image 3 align=left alt="Image 120977" sub="Żaneta Lipińska, Marta Kołacz, Edward Moszyński, a z tyłu - Paweł Kołacz, czyli serce Stowarzyszenia Bydgoskie Przedmieście
w Toruniu. Zaczynali od internetowego bloga, wyrośli na prawdziwą dzielnicową siłę. / Fot. Jacek Smarz">- Grupką entuzjastów, zarażonych przez pana Edwarda, zaczęliśmy tworzyć internetowy blog o dzielnicy - mówi Paweł Kołacz. - Pojawiły się informacje o jej historii i atrakcjach. Reakcja była żywa i masowa. Zostaliśmy wręcz zasypani mailami, z Torunia, Polski, z zagranicy. „Nareszcie” - pisali ludzie. Albo „Sam chciałem coś takiego stworzyć”, czy po prostu „Jak fajnie, że jesteście”.

Z Internetu wyszli na ulice, bo tego zresztą oczekiwali mieszkańcy. Sami wskazywali moc problemów do rozwiązania. Była więc akcja ratowania osiedlowej biblioteki (udana), czy ocalenie neonu z burzonego hotelu „Kosmos”.

„Odkąd pamiętamy, zawsze nam świecił” - opowiadali ludzie. Nie mogliśmy więc pozwolić, by ot, tak po prostu, zniknął - dodaje Paweł Kołacz.

Rozwijali skrzydła i aktywizowali innych. W zeszłym roku stowarzyszenie - wspólnie z innymi organizacjami - powołało Porozumienie na rzecz Bydgoskiego Przedmieścia. Dziś na sercu najbardziej leży im rewitalizacja dzielnicy. Obok starówki jest drugą, którą miasto chce ożywić dzięki unijnym funduszom. W jaki sposób? - Nie do końca zgadzamy się z podejściem miejskich urzędników do tej kwestii. Liczymy jednak, że projekt będzie faktycznie konsultowany - podkreślają stowarzyszeni.

Faktycznie, czyli inaczej niż w przypadku przebudowy jednego z głównych traktów Bydgoskiego Przedmieścia - ulicy Adama Mickiewicza. Tu konsultacje zorganizowano zbyt późno, co umożliwiło wprowadzenie tylko części poprawek do projektu przygotowanego przez miasto. To nauczyło miłośników Bydgoskiego, że na ile to tylko możliwe, sami muszą śledzić plany, uchwały, ogłoszenia przetargowe.

<!** Image 4 align=right alt="Image 120977" sub="Maciej Karczewski dał impuls do założenia fundacji Stare Miasto / Fot. Adam Zakrzewski">- Przekopywanie się przez BIP-owskie strony Urzędu Miasta wymaga czasu. Podobnie jak prowadzenie korespondencji z administracją. Pożre nas ta biurokracja - wzdycha Paweł Kołacz.

Równolegle prężnie rozwija się nowy portal społecznościowy dzielnicy: www.bydgoskieprzedmiescie.pl, prowadzony przez Pawła Gulewskiego, Łukasza Broniszewskiego i Artura Stochlę. Dzięki przyjaciołom Bydgoskiego, o których także można tu przeczytać, oblicze tej części miasta zmienia się w odbiorze torunian z miesiąca na miesiąc. Na lepsze.

Ratujmy Kapuściska!

Na bydgoskich Kapuściskach zaczęło się od buntu przeciwko lokalizacji na osiedlu kolejnego socjalu. - Pięć takich budynków już było. Szósty, na około 120 mieszkań, powstać miał w byłym internacie. Wielu ludzi ten pomysł ratusza oburzył - przypomina początki Maciej Jasiński ze Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Osiedla Kapuściska. - Najpierw założyliśmy komitet społeczny. Nazwaliśmy go „Ratujmy Kapuściska”. Akurat Polska żyła akcją ratowania Rospudy i stąd ta nazwa.

Z ratuszem wygrali i budynek - zamiast socjalnych lokatorów - gości dziś studentów Collegium Medicum UMK. - Warto iść dalej - stwierdzili mieszkańcy Kapuścisk, gdy posmakowali skuteczności. Na blokowisku problemy narastały latami. Remonty, docieplenia, zieleń, boiska, place zabaw, monitoring. No, dziesiątki spraw leżących odłogiem. Skrzętnie policzyli dziury, wyrwy, pęknięcia i inne braki, i stworzyli Raport Remontowy. Krok po kroku upominają się każdy punkt.

- By móc odpowiednio oddziaływać, założyliśmy stowarzyszenie. Dziś jego trzon stanowi 15 osób. Na zebrania otwarte przychodzi zaś koło 80 mieszkańców. Pełen przekrój wiekowy i zawodowy: od uczniów, przez handlowców, prawników, chemika, listonosza, po gospodynie domowe - wylicza Maciej Jasiński, pracujący w firmie produkującej gry komputerowe.

O co walczyli (marudzili - jak pewnie mówią urzędnicy) i co na Kapuściskach się udało? Łatanie dziur przy ul. Wojska Polskiego i remont ul. Baczyńskiego (dwa najczęściej użytkowane trakty), lądowanie Orlika, złożenie wniosku o rewitalizację dzielnicy. Rzecz jasna, nie przypisują sobie wszystkich zasług. O wiele spraw starali się wespół z radą osiedla, spółdzielnią, ADM-em. Nikt nie zaprzeczy jednak, że potrafią być prawdziwym osiedlowym motorem.

Teraz absorbuje ich temat spalarni śmieci. Niech ich nazywają wsteczniakami, oni wiedzą swoje. - Większość mieszkańców nie chce spalarni za miedzą, w Łęgnowie. Wskazujemy inną lokalizację, w Wypaleniskach - mówi szef stowarzyszenia.

Uwaga, ekshibicjonista!

Na innym bydgoskim blokowisku - Wyżynach, kwitnie dziennikarstwo społeczne. Tak swoją działalność określa Krzysztof Bobbe, prowadzący stronę internetową www.wyzynyonline.pl, czyli „pierwszy serwis internetowy osiedla, tworzony dla mieszkańców i przez mieszkańców”.

- Aktualnie jestem bezrobotny, więc czas mam - śmieje się bydgoszczanin. Stronę stworzył przed rokiem. Codziennie zagląda na nią 700-800 osób. Krzysztof Bobbe chciałby jednak, by było ich kilka tysięcy.

Wyżyny online żyją. Wystarczy wejść na forum, by się przekonać, jak bardzo było ono potrzebne. Spartolone remonty, nadużywający alkoholu robotnicy, dzikie wysypiska śmieci, zepsute windy, najlepsze miejsca na zakupy - o tym wszystkim ludzie chcą rozmawiać.

- Podejmujemy rozmaite interwencje, angażując spółdzielnię i radę osiedla, a czasem i inne służby. Ostatnio chociażby policję, której przekazaliśmy zgłoszenie forumowiczów, dotyczące ekshibicjonisty - mówi Krzysztof Bobbe.

Prócz osiedlowych newsów i forum, strona ma jeszcze kilka ciekawych miejsc. Ot, choćby taką oślą ławkę. „Ustawiamy w kącie tych, którzy dobrze rozumiane sąsiedztwo mają w niespecjalnym poważaniu i „umilają” swoim zachowaniem życie innym” - piszą gospodarze Wyżyn online.

Dalej galeria zdjęć, prezentujących wyczyny umilaczy: parkowanie na skwerze, zdemolowana budka telefoniczna, wrak auta z niepokojącym wyciekiem (paliwa? oleju? płynu hamulcowego?) wprost na parking.

- Najfajniejsze jest to, że forumowicze właśnie skrzykują się, by spotkać się w realu - podkreśla społeczny dziennikarz.

Osiedle Franka Szwajcarskiego

Lokalne społeczności połączyć może też kwestia budowy drogi, rozregulowanej sygnalizacji na skrzyżowaniu, a nawet... kurs waluty.

- Wcześniej jakoś tak ze sobą nie rozmawialiśmy przy kawie. Wiadomo: czterdziestolatkowie, którzy wybudowali się za miastem, ale w tym mieście harują, by spłacić kredyt. Kiedy frank skoczył w górę, utyskiwać zaczęliśmy wspólnie, przy kawie. Nazwaliśmy się nawet Osiedlem Franka Szwajcarskiego - opowiada z uśmiechem Joanna spod Torunia. - A jak już zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, to wyszły tematy oświetlenia i bezpieczeństwa. Może coś z tym razem zrobimy?

<!** Image 5 align=right alt="Image 120977" >Opinia: Dr Dominik Antonowicz, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu:

Powoli przełamujemy obywatelski marazm

- Polacy są najbardziej nieufnym wobec siebie społeczeństwem w Unii Europejskiej, co po części wynika z komunistycznej przeszłości, a trochę z konsumpcyjnej teraźniejszości. Na takich fundamentach trudno buduje się społeczeństwo obywatelskie. Zwłaszcza, że w miastach ludzie są anonimowi i żyją w zawrotnym tempie. Jak widać, powoli, ale konsekwentnie przełamujemy pewien obywatelski marazm. Rośnie nie tylko poczucie identyfikacji z miejscem zamieszkania, ale również współodpowiedzialności za to, co dzieje się wokół nas. Do powstania takich inicjatyw lokalnych potrzeba jednak silnego lidera, człowieka z inicjatywą, który pokona bierność i potrafi zarazić swoim entuzjazmem innych. Warto zapamiętać tych prawdziwych liderów społeczności lokalnych, zanim rozpocznie się kampania samorządowa i jak grzyby po deszczu pojawiają się różnej maści aparatczycy, zawłaszczający obywatelskie inicjatywy partyjnymi szyldami.

Warto wiedzieć

Stare Miasto, czyli zdecydowane „nie” dla skansenu

Czy toruńska starówka ma zamienić się w ekskluzywną część miasta, dostępną tylko dla wybranych? Czy miejsce sklepów całkowicie zająć mają banki, a ruch omijać ma centrum grodu Kopernika? 70 handlowców i przedsiębiorców ze starówki mówi „nie” takiej wizji. Niedawno założyli fundację Stare Miasto, a impuls dał im Maciej Karczewski - optometra.

Zaczęło się więc od wspólnych problemów handlowców, ale cele fundacji są szersze. Chce ona promować różnorodną działalność gospodarczą, ale też reprezentować interesy przedsiębiorców i samych mieszkańców Starego Miasta. Planuje organizować koncerty, wystawy, konkursy, seminaria, konferencje. Gdy zaś zajdzie potrzeba - inicjować rozwiązywanie problemów dzielnicy oraz przedstawiać zdanie starówkowiczów w kontaktach z miejską administracją.

„Może się okazać, że wspólnymi siłami jesteśmy w stanie zrobić wszystko” - piszą aktywiści fundacji na stronie www.staremiasto.pl. Na razie pod hasłem „osiągnięcia” wyświetla się komunikat: strona w przygotowaniu. Ale znając zapał torunian, szybko powinno się to zmienić.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski