Sarkozy dąży do zwarcia

Z sondaży wynika, że Francuzi poznają swojego nowego prezydenta dopiero 6 maja. W I turze, która odbędzie się w najbliższą niedzielę, żaden z kandydatów nie ma szans na zdobycie większości głosów.

Wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich jest raczej łatwy do przewidzenia. Jeśli nie stanie się nic niespodziewanego, do drugiej tury przejdą kandydat socjalistów Francois Hollande oraz urzędujący prezydent Nicolas Sarkozy z Unii na rzecz Ruchu Ludowego.<!** reklama>

Prowadzi socjalista

Właściwie wszystkie badania wskazują na minimalne zwycięstwo socjalisty. Z telefonicznego sondażu ośrodka CAS wynika, że w niedzielę na Hollande’a zagłosuje 29 proc. Francuzów, a na Sarkozy’ego 24 proc. Pozostali kandydaci nie liczą się w tej pierwszej rozgrywce. Szefowa skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen może dostać 17 proc. głosów, centrysta Francois Bayrou 11 proc., a Jean-Luca Melenchona ze skrajnej lewicy - 15 proc.

Ten ostatni to ulubieniec zdesperowanych i niezadowolonych z sytuacji politycznej i gospodarczej Francuzów, którzy licznie gromadzą się na jego wiecach. Jean-Luc Melenchon, który w przeszłości był wiceministrem szkolnictwa zawodowego w socjalistycznym rządzie Lionela Jospina, a później senatorem i europosłem z ramienia Partii Socjalistycznej, w 2008 r. założył Front Lewicy. Skupia on m.in. komunistów.

Melenchon domaga się wprowadzenia 100-procentowego podatku od dochodów ponad 360 tys. euro rocznie, przywrócenia pełnych emerytur w wieku 60 lat i zalegalizowania pobytu wszystkich imigrantów. Chciałby także, aby każdy emeryt i rencista dostawał od państwa przynajmniej tyle, ile wynosi minimalna pensja, która powinna być podniesiona z obecnych 1398 euro do 1700 euro. Jest przeciwnikiem paktu fiskalnego.

Spore znaczenie będzie miało zachowanie zwolenników polityków, którzy nie dostaną się do drugiej tury. Wynik będzie zależał od tego, komu udzielą oni poparcia. Według sondażu, 58 proc. osób zamierza w drugiej turze głosować na Hollande, a 42 proc. na obecnego prezydenta.

Natomiast z sondażu biura BVA przeprowadzonego na początku tego tygodnia wynika, że różnica między faworytami była mniejsza: Hollande - 29,5 proc. a Sarkozy - 27,5 proc. W drugiej turze wygrać ma Hollande stosunkiem 56 do 44.

6 maja okaże się, czy obecne sondaże pokazywały prawdziwe nastroje francuskich wyborców. Zwłaszcza że obecny prezydent Nicolas Sarkozy nie rezygnuje z walki i na wszelkie sposoby próbuje odzyskać przychylność Francuzów. W marcu, po zabójstwie dzieci w żydowskiej szkole w Tuluzie dokonanym przez islamskiego terrorystę, Sarkozy zdawał się chwytać wiatr w żagle i wysunął się nawet na prowadzenie w sondażach.

Potem jednak notowania prezydenta znowu spadły. Okazało się, że Francuzów bardziej niż polityka imigracyjna interesuje walka z kryzysem gospodarczym i bezrobociem. Sarkozy wzywa do zaciskania pasa, cięcia wydatków i poprawy konkurencyjności gospodarki, natomiast Hollande chce ją pobudzić zwiększaniem podatków dla najbogatszych i wydatków z budżetu. Jest też zawziętym krytykiem paktu fiskalnego UE.

Chirac woli socjalistę

Sarkozy odrzucił wprawdzie propozycję udziału w telewizyjnej debacie dziesięciorga kandydatów, ale chciałby poszukać swojej szansy w bezpośrednim starciu z Hollande’m. Do tej debaty miałoby dojść przed drugą turą. Nie wiadomo jednak, czy Hollande przyjmie to wyzwanie. Politolog, szef Fundacji im. Batorego Aleksander Smolar, uważa, że wprawdzie większe szanse na zwycięstwo w drugiej turze ma Hollande, to jednak gdyby doszło do debaty „szala zwycięstwa przechyli się na stronę obecnego prezydenta”.

Wydaje się, że dotkliwym ciosem wizerunkowym dla Sarkozy’ego było ostatnio oświadczenie współpracownika Jacquesa Chiraca, że były prezydent, wywodzący się przecież z tej samej partii co „Sarko”, będzie głosował na socjalistę Francoisa Hollande’a.