Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Santiago czeka na Polaków

Redakcja
Rozmowa z KRYSTYNĄ ŻAK- GOŁĘCKĄ o przeżyciach w czasie wędrówki po hiszpańskim odcinku szlaku św. Jakuba

Rozmowa z KRYSTYNĄ ŻAK- GOŁĘCKĄ o przeżyciach w czasie wędrówki po hiszpańskim odcinku szlaku św. Jakuba.

<!** Image 3 align=none alt="Image 218802" sub="Krystyna Żak-Gołęcka">Na początku pomyślałam, że to szaleństwo wybierać się na ponad 750-kilometrową, zagraniczną, pieszą wyprawę. Z 9-kilogramowym plecakiem, niemalże samotnie...

To tylko tak groźnie brzmi. O Santiago de Compostella, czyli o Szlaku św. Jakuba (jego nitkami opleciona jest cała Europa, także Polska), trzecim co do ważności trakcie pielgrzymkowym chrześcijan (ale nie tylko ich) na świecie - po Jerozolimie i Rzymie - zaczęłam myśleć 7 lat temu. „Rzucasz się na Santiago, a nigdy w Częstochowie pieszo nie byłaś” - tak się troszeczkę wtedy demobilizowałam. Postanowiłam więc zdobyć Jasną Górę. Mój zapał był tak ogromny, że przez 5 lat z rzędu uczestniczyłam w pieszych pielgrzymkach, ale one są jednak zorganizowane, inaczej niż spontaniczna wędrówka śladami św. Jakuba. Do Częstochowy bagaż jedzie za pielgrzymami. Na postojach dostaje się napoje, noclegi są wcześniej zarezerwowane. Mało tu miejsca na nieprzewidziane okoliczności.

A św. Jakub niczym Pani nie zaskoczył?

Na szczęście nie. Na początku miałam jednak pewne obawy związane z podróżą. Nie znam języka hiszpańskiego, angielski tylko trochę. Najpierw wylot z Bydgoszczy do Barcelony, dalej jazda szybką koleją do Pampeluny. Wcześniej jednak musiałam dotrzeć na dworzec kolejowy. Dzięki hiszpańskiemu stewardowi z bydgoskiego samolotu udało mi się to doskonale. On narysował mi mapkę z charakterystycznymi miejscami: tu płot, tam wielkie drzewo, schody. Dotarłam do pociągu bez problemu, a ponad 600 km przejechałam w około 3 godziny! Z Pampeluny do Roncesvalles, bo tam moja wędrówka miała się rozpocząć, musiałam jechać taksówką. Na dworcu zobaczyłam dwie kobiety ubrane podobnie jak ja: buty trekkingowe, plecak. Okazało się, że to Finki, które jadą tam, gdzie ja. Podzieliłyśmy się opłatą za taksówkę, zaoszczędziłam 50 euro.

Czy taka wyprawa dużo kosztuje?

Powinno się liczyć, z niewielkim zapasem, euro na jeden kilometr wędrówki. Jeśli chodzi o koszty, to w rozmieszczonych czasami co trzy, cztery kilometry (w rzadkich przypadkach co kilkanaście km, co zależy od ukształtowania terenu) schroniskach (po hiszpańsku: alberga) nie ma żadnej taryfy opłat. Zostawia się „co łaska”, ale zazwyczaj ludzie dają nie mniej niż 5 euro. Widziałam ciekawą sentencję na ścianie: „Weź, ile potrzebujesz, zostaw, ile możesz”.Wiele z tych schronisk prowadzą wspólnoty kościelne (holenderskie, niemieckie, włoskie i inne) i zalecałabym w nich właśnie nocować. Gość dostaje nie tylko nocleg, ale i wyżywienie, a wieczorami pielgrzymi z różnych stron świata opowiadają o swoim życiu, pracy, pasjach podczas bardzo ciekawych i inspirujących spotkań. Słuchałam tych opowieści z zapartym tchem. Co do szczegółów technicznych, w każdym schronisku otrzymuje się, co ważne, pieczątkę do paszportu pielgrzyma, który otrzymuje się na początku trasy. Pieczątka upoważnia do noclegu w kolejnym miejscu na trasie. Ja wyruszyłam w drogę 18.05., a pielgrzymkę zakończyłam 24.06., czyli na szlaku pozostawałam przez 36 dni. W jednym ze schronisk musiałam zatrzymać się 2 dni, ponieważ nadwyrężyłam kostkę. Niestety, nie miałam odpowiednich butów na tak poważną trasę.

Ile kilometrów dziennie Pani szła?

Postawiłam sobie za cel 20 kilometrów, ale to sprawa indywidualna. Mijał mnie 25-letni młodzieniec, który miał dzienny limit 40 kilometrów. Podejrzewam, że to dla niego około 8-9 godzin marszu.

Powiedziała Pani wcześniej o pielgrzymach z różnych stron świata. Co z Polakami?

Przez te 36 dni spotkałam około 10 rodaków. Jeszcze przed wylotem na internetowym forum próbowałam znaleźć ludzi, którzy też wybierają się na szlak. Dopiero 3 dni przed moim wyjazdem zgłosiły się dwie panie z Gdańska, prawie moje równolatki. Osiem dni szłyśmy razem. Później one musiały przyspieszyć, gdyż 10 dni wcześniej niż ja zarezerwowały samolot powrotny.

Widziałam w Pani paszporcie pielgrzyma, że zaznacza się w nim sposób podróżowania, np. konno, ale i cel wędrówki, np. poznawczy, historyczny, religijny...

Szlak nie jest zarezerwowany dla chrześcijan. Co do sposobu przemieszczania się, wielu ludzi wybiera opcję rowerową, ale, moim zdaniem, nie jest to najbezpieczniejsze. Trasa wiedzie i przez ruchliwe szosy, i przez wiejskie wertepy, tereny górzyste. Mijali mnie też pątnicy, których bagaż wiózł osiołek. Drogą św. Jakuba szli w ogóle różni pielgrzymi: człowiek bez ręki, matka z synem z zespołem Downa, ktoś jechał na wózku, widziałam dwóch panów po tracheotomii, Amerykanów z niemowlęciem...

<!** reklama>

Przedstawicieli jakich nacji jest najwięcej?

W moim pierwszym schronisku w poszukiwaniu koleżanek z Gdańska przewertowałam księgę gości z tego dnia. Na 240 osób było w niej zaledwie 4 Polaków łącznie ze mną. Po powrocie do domu sprawdziłam statystykę za czerwiec z tego schroniska. Okazało się, że na szlaku wśród wędrowców było wtedy 0,84 proc. Polaków. W jednej z angielskich alberg od czasu jej powstania do końca 2012 r. nocowało 650 Polaków, Francuzów było 13 tys. Niemców - 15 tys. Dużo więcej niż Polaków jest tam Koreańczyków! Dlaczego tak nas mało? Uważam, że Santiago de Compostella nie jest jeszcze wypromowane. Ten wspaniały szlak (z mnóstwem zabytków gotyckich, celtyckich, rzymskich) istnieje od średniowiecza. W XII w. na zlecenie papieża Kaliksta został szczegółowo opisany w „Księdze św. Jakuba”. Kodeks miał rozpowszechniać kult św. Jakuba i zachęcać wiernych do pielgrzymowania słynnym szlakiem. Opisywał trasę, zabytki, a nawet zwyczaje ludzi mieszkających wzdłuż drogi prowadzącej do katedry w Santiago.

Jakie zwyczaje obowiązywały w schroniskach na szlaku?

Wspaniałe było to, że prowadzą je wolontariusze z różnych krajów, poświęcając swój prywatny czas i pieniądze. W jednym z nich obsługiwała nas około 70-letnia Niemka. Poprosiłam ją o łóżko na dole ze względu na bolącą nogę. A ona odpowiedziała: „Wszystkich pielgrzymów bolą nogi”. Ja na to: „Ale ja wstaję w nocy do toalety”. Niemka z kolei: „Jak każdy”. „Pewnie jestem tu najstarsza” - próbowałam ją przekonać, a ona wskazała mi listę gości z poprzedniego dnia z nazwiskiem 82-letniej pielgrzymującej Holenderki...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!