Zobacz wideo: Bydgoska drogówka podsumowała 2021 rok. Ponad 16 tys. wystawionych mandatów

- Rozprawa apelacyjna nie odbyła się z powodu choroby sędziego - informuje rzeczniczka Anna Kanabaj-Michniewicz, koordynator kontaktów z mediami w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku. - Nowy termin został wyznaczony na 21 marca.
To Cię może też zainteresować
Rozprawa była długo oczekiwana przez oskarżonych, ale też przez Prokuraturę Regionalną w Lublinie, która jako oskarżyciel skierowała do sądu apelację. Lubelscy śledczy dopatrzyli się błędów bydgoskiego sądu w procedowaniu, co w ich przekonaniu wpłynęło na wydany w 2019 roku uniewinniający wyrok.
Były boss i były diler
Chodzi o proces w sprawie śmierci Karpowicza, który został zastrzelony w styczniu 1999 roku na parkingu bydgoskiego PZU przy ulicy Wojska Polskiego. Sprawa po raz pierwszy trafiła na wokandę w 2004 roku. Na ławie oskarżonych Sądu Okręgowego w Bydgoszczy zasiadł wtedy Tomasz G., niegdyś właściciel autoryzowanej stacji obsługi Mercedesa w Brzozie pod Bydgoszczą. Razem z nim oskarżeni zostali: skazany za kierowanie grupą przestępczą Henryk M. uchodzący za lokalnego mafioso o pseudonimie „Lewatywa” oraz trzej jego ludzie: Adam S. „Smoła”, Tomasz Z. i Krzysztof B.
W oskarżeniu pomogli świadkowie anonimowi, a później zeznania obciążające grupę „Lewatywy” i Gąsiorka złożył też świadek koronny
Dariusz S., „Szramka".
Karpowicz miał w opinii prokuratury udaremnić gigantyczne oszustwo, do którego spółkę mieli wcześniej zawiązać Tomasz G. i „Lewatywa”. Chodziło o sprowadzenie z USA wartej miliony maszyny do zgniatania karoserii. Maszyna miała zostać skradziona podczas transportu, na trasie Gdańsk-Sławęcinek. Według zeznań koronnego Dariusza S. „Szramki” wynajęci przez „reżyserów” tego przekrętu Litwini mieli próbować wymusić na dyrektorze Karpowiczu wypłatę odszkodowania. „Szramka” wycofał te zeznania w 2013 roku, w drugim roku trwania drugiego już procesu o śmierć dyrektora. Twierdził, że prokuratura wymuszała na nim składanie nieprawdziwych informacji do protokołu.