- Boję się. Strach jest nieodzowną częścią piastowania każdej ważnej funkcji. Osoba, która się nie boi, bardzo źle kończy - mówi w rozmowie z Krzysztofem Wypijewskim nowy sternik bydgoskich żużlowców.
Na początek proszę przedstawić się kibicom żużla w regionie...
Mam 48 lat, jestem żonaty, mam dwóch synów. Urodziłem się w Tczewie, potem mieszkałem na Dolnym Śląsku, a od dwudziestu lat mieszkam w Gostycynie (powiat tucholski). Pracowałem m.in. jako naczelnik wydziału promocji i rozwoju starostwa powiatowego w Tucholi, obecnie jestem zatrudniony w spółdzielni inwalidów branży metalowej TUCHMET w Tucholi. Wiem, że to ostatnie zajęcie będę musiał porzucić, ale nie mogę tego zrobić z dnia na dzień.<!** reklama>
Dlaczego zdecydował się pan kandydować na stanowisko prezesa Polonii?
Jestem kibicem Polonii od wielu lat. Nie ukrywam, że przychodząc na mecze irytowały mnie pewne sprawy organizacyjne, np. kolejki przed kołowrotkami. Pomyślałem, że mógłbym coś zmienić. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że dla kibica i tak najważniejszy jest wynik sportowy. Mam różne pomysły i chęć do pracy. Pierwszy konkurs przegapiłem, ale na moje szczęście rada nadzorcza nikogo nie wybrała. Kiedy rozpisano drugi, postanowiłem wysłać swoją aplikację.
Dobrego wyniku sportowego nie da się osiągnąć bez pieniędzy. Akurat finanse to od lat największa bolączka bydgoskiego klubu...
Stworzyłem sobie budżet minimalny oraz maksymalny i w tych widełkach musimy się jakoś zmieścić. Pamiętać przy tym należy, że klub żużlowy nie funkcjonuje rok, a przez wiele lat i trzeba myśleć długofalowo. Sytuacja w całym polskim żużlu nie jest najlepsza. Kto wie, może trzeba usiąść z zawodnikami i poważnie o tym z nimi porozmawiać?
W toku postępowania konkursowego kandydaci na prezesa musieli przedstawić swoje koncepcje funkcjonowania klubu z wizją składu włącznie. Czy w pana wizji jest drużyna z Emilem Sajfutdinowem i Tomaszem Gollobem?
Mam swoje „chciejstwa” dotyczące zawodników. Więcej będę mógł jednak powiedzieć po zapoznaniu się z wysokościami kontraktów, jakie Polonia podpisywała w ubiegłych latach. W czasie trwania konkursu, co zrozumiałe, nie miałem dostępu do tych dokumentów.
Trzech poprzednich prezesów zostawiało klub z długami, a kibice nie mają o nich dobrego zdania. Nie boi się pan?
Hmm... Boję się. Strach jest nieodzowną częścią piastowania każdej ważnej funkcji. Osoba, która się nie boi, bardzo źle kończy.
Dziękuję za rozmowę.