Jak doszło do spotkania Pana i prof. Małgorzaty Tafil-Klawe z wicepremierem, ministrem nauki i szkolnictwa wyższego, Jarosławem Gowinem w sprawie ewentualnego odłączenia Collegium Medicum od UMK?
Zorganizowałem je pod wpływem maili, SMS-ów i telefonów, jakie dotarły do mnie po wizycie u wicepremiera rektora toruńskiego uniwersytetu. Zadzwoniłem z sugestią spotkania, by Jarosław Gowin poznał racje również drugiej strony.
Jak przebiegała ta rozmowa?
Była... trudna. Jarosław Gowin przedstawił tezę, z którą trudno polemizować, iż na całym świecie istnieje tendencja, by tworzyć duże uczelnie, by te mniejsze się łączyły i integrowały. A nasza inicjatywa powstania uniwersytetu medycznego idzie akurat w odwrotnym kierunku. Zdaniem wicepremiera, UMK pnie się w górę właśnie dzięki połączeniu z Collegium Medicum. Rozbicie tego układu - jego zdaniem - miałoby negatywne skutki.
Czy to oznacza, że szanse na powołanie uniwersytetu medycznego w Bydgoszczy są obecnie praktycznie zerowe?
Nie, tak nie można stwierdzić. Wicepremier Gowin zadeklarował, że zbada, czy faktycznie, jak sugerowaliśmy, środki unijne kierowane do UMK trafiają do części toruńskiej, a nie do Collegium Medicum. Jeśli tak się okaże, medyczna część uczelni otrzyma większe wsparcie, ewentualnie coś na kształt autonomii. Mam wrażenie, że cała sprawa byłaby łatwiejsza do rozwiązania po myśli bydgoszczan, gdyby najpierw udało się w naszym mieście zintegrować już istniejące wyższe uczelnie. Bo potencjał mamy większy niż Toruń, ale jest on rozproszony.