Rozmawiamy z Tomaszem Surą, nowym komendantem komisariatu policji w Białych Błotach

Pracuje pan w białobłockim komisariacie od 3 miesięcy. Poznał pan dobrze ten rejon?
Spotykam się z mieszkańcami w sołectwach, uczestniczę w zebraniach Rady Gminy. Widzę, że dużym zaufaniem cieszą się tutaj dzielnicowi. Ich aktywność jest oceniana bardzo dobrze. Specyfika pracy w gminie różni się od tego, co robiłem wcześniej. Przyszedłem tu z dużego komisariatu z bydgoskiego Śródmieścia, gdzie pracowało się inaczej.

Jakie są największe różnice?
Jest mniejsza anonimowość niż w mieście. Ludzie tutaj mają też inne problemy. Jednym z poważniejszych są na przykład motory i quady jeżdżące po trasach biegowych w lasach. Cechą charakterystyczną pracy w podmiejskiej gminie jest właśnie konieczność regularnego patrolowania lasów. Można też zauważyć, że częściej problemy sprawiają ludzie napływowi, a nie stali mieszkańcy.

Czy Białe Błota są bezpieczną gminą?
Tak. Odbieram gminę pozytywnie, chociaż nie ma tu mniej zdarzeń porównując do innych gmin podobnej wielkości.

Czytałem w Internecie opinię, że w ostatnich latach rola policjantów w Białych Błotach ograniczała się do wypisywania mandatów za przechodzenie na czerwonym świetle. Z jakimi oczekiwaniami mieszkańców pan się spotkał?
Wszystkim się nie dogodzi. Są ludzie, którzy chcieliby, aby policjanci zajmowali się tylko kontrolą prędkości czy przechodzeniem na czerwonym świetle. Pewna pani prosiła mnie, abyśmy nakazali kierowcom jeździć wolniej, bo dzieci bawią się na ulicy. Tłumaczyłem jej, że nie może być przyzwolenia policji na takie coś. Droga nie jest placem zabaw. Nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieci bawiły się na ulicy. Inna sprawa, że jako komisariat wiejski nie mamy wydziału ruchu drogowego i policjantów przeznaczonych specjalnie do pracy na drodze. Jeśli mam wybrać, czy patrol ma być interwencyjny i jeździć do zdarzeń, gdzie jest zagrożone ludzkie zdrowie lub życie, czy ten patrol ma stać i pilnować, jak ludzie przejeżdżają przez ulice, to ważniejsza jest dla mnie ta pierwsza opcja. Jednak każdy policjant, czy to patrol czy dzielnicowy na służbie obchodowej, widząc łamanie przepisów, ma obowiązek reagować.

Na co kładzie pan główny nacisk w kierowaniu jednostką?
Zależy mi na jak najlepszym kontakcie ze społeczeństwem. Codzienna współpraca z mieszkańcami jest bardzo ważna. Dlatego cieszą mnie sygnały od osób, które chętnie zgłaszają nam swoje problemy.

A co spędza panu sen z powiek?
Chciałbym mieć więcej funkcjonariuszy. Zależy mi na utworzeniu komórki do spraw nieletnich, która kontaktowałaby się ze szkołami, co odciążyłoby dzielnicowych. Przydałoby się też powiększenie sekcji do spraw wykroczeń. Moi przełożeni z komendy miejskiej widzą, że gmina szybko się rozrasta i komisariat powinien mieć większy skład, ale takich decyzji nie podejmuje się od tak sobie, z dnia na dzień.

Różne policyjne interwencje są często surowo oceniane i krytykowane. Nie ma pan obaw z tym związanych?
Społeczeństwo oczekuje od nas zdecydowanych działań, ale gdy policja użyje siły, to zawsze ktoś powie, że przekroczyła uprawnienia. Funkcjonariusze w Białych Błotach są dobrze wyszkoleni. Wiedzą, co leży w zakresie ich obowiązków, na co mogą sobie pozwolić w ramach przepisów. Nie ma problemu z tym, żeby obawiali się, jakich środków mogą użyć podczas interwencji.

Tomasz Sura

Służbę rozpoczął w 2004 roku, jako kursant ogniwa patrolowo-interwencyjnego w Koronowie. Potem pracował w Bydgoszczy w pionie kryminalnym. Zajmował się przestępczością samochodową. Był detektywem wydziału dochodzeniowo-śledczego i kryminalnego oraz kierownikiem referatu dochodzeniowo-śledczego do walki z przestępczością przeciwko mieniu. Od połowy kwietnia 2016 roku pełnił obowiązki komendanta komisariatu w Białych Błotach.