Skontaktowali się z nami mieszkańcy ulicy Grunwaldzkiej, zaniepokojeni planowaną rozbudową fragmentu tej ulicy. - Ma być szersza, nowoczesna. Niestety, naszym kosztem. Musimy opuścić nasze domy, mieszkania i wyprowadzić się w inne miejsce. Problem w tym, że to wszystko odbywa się na wariackich papierach - mówi pani Barbara (nazwisko do wiadomości redakcji).
Zdaniem naszej Czytelniczki, problem dotyczy mieszkańców kilkunastu budynków przy Grunwaldzkiej - od Flisackiej do lasu, rosnącego w kierunku Osowej Góry.
- Od zeszłego roku dostajemy pisma, że mamy się wyprowadzić, bo w miejscu naszych domów będzie szeroka ulica. Nikt z nami jednak o tym nie rozmawia, o nic nas nie pyta. Na zebraniu urzędnicy powiedzieli nam tylko: wycenimy was, a jak się komuś nie będzie podobało, to może się odwoływać - mówi pani Barbara.
Bydgoszcz w 3D na Google Maps i Google Earth [zdjęcia]
Po wycenie - zbyt niskiej, według naszych rozmówców - kilka rodzin faktycznie odwołało się do wojewody kujawsko-pomorskiego, domagając się wyższego odszkodowania za wywłaszczone nieruchomości.
- W sprawie nie znaleziono podstaw do zastosowania art. 132 Kodeksu postępowania administracyjnego - odpowiedziała mieszkańcom z upoważnienia wojewody Anna Szczepaniak, kierowniczka Oddziału Budownictwa Specjalnego w Wydziale Infrastruktury i Budownictwa Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Województwa w Bydgoszczy.
Odpowiedź urzędniczki wojewody dla mieszkańców Grunwaldzkiej oznacza, że nie ma podstaw do wydania nowej decyzji, która uchyli lub zmieni tę zaskarżoną.
- Czyli zostaliśmy na lodzie. Będziemy wyrzucani z naszych domów - ubolewają nasi rozmówcy, którzy trzy razy próbowali spotkać się z prezydentem Bydgoszczy. Bez skutku.
- To nie miasto zajmuje się wyceną nieruchomości na trasie tej inwestycji. Te wyceny zostały dokonane przez rzeczoznawców desygnowanych przez Urząd Wojewódzki. Miasto jest tylko płatnikiem odszkodowania - wyjaśnia Krzysztof Kosiedowski, rzecznik prasowy Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy.
Dowiedzieliśmy się, że jeśli wycena została już dokonana (a tak się stało w przypadku Grunwaldzkiej), to niezadowoleni mieszkańcy mogą się odwołać tylko do sądu.
- To już po nas. Wszystko dzieje się bez naszej wiedzy i zgody - oburzają się lokatorzy budynków przy Grunwaldzkiej.
Na spotkaniu z z urzędnikami usłyszeli, że jeśli ktoś wyprowadzi się w ciągu miesiąca, to dostanie pięć procent więcej za mieszkanie. - Tylko skąd mamy wziąć pieniądze, żeby w ciągu miesiąca kupić mieszkanie i wyprowadzić się? - pyta pani Barbara.
Mówi kolejna Czytelniczka, zaniepokojona zmianami w związku z budową nowej ulicy Grunwaldzkiej: - Mieszkanie mam na kredyt. Zapożyczyłam się na 300 tysięcy złotych. Pytałam, co będzie, jeśli mieszkanie zostanie wycenione na mniej, niż za nie dałam? „A kto pani kazał tu kupować mieszkanie?” - usłyszałam w odpowiedzi. To absolutny szok, jak się traktuje ludzi. Nie mam nic przeciwko drodze, ale takiego postępowania nie spodziewałam się.
- Owszem, dostaliśmy jakieś urzędowe pisma, ale nie wszystko w nich jest dla nas jasne - żali się pani Barbara. - W końcu nie jesteśmy prawnikami. Ludzi nie można traktować jak kancelarie prawne.
Zdaniem naszych rozmówców, w lepszej sytuacji znaleźli się mieszkańcy lokali ADM- -owskich.
- Po sąsiedzku, budynek obok, mieszkał jeden pan. Miał tu 2-pokojowe mieszkanie na parterze. Jego już przekwaterowano na ulicę Toruńską. Dostał trzy pokoje na pierwszym piętrze, z gazowym ogrzewaniem i śmieje się z nas, że zostaniemy wyrzuceni. Czy to sprawiedliwe? - pyta pani Barbara.
Zdaniem autora:
Cieszę się, że Grunwaldzka będzie szersza, bo dojazd z centrum miasta na Osową Górę w godzinach szczytu komunikacyjnego to czysty horror.
Nie może być jednak tak, by ofiarami tej inwestycji padły osoby, których pech polega na tym, że mieszkają w miejscu przyszłej ulicy. Rozumiem, że muszą się wyprowadzić. Oni też to wiedzą.
Tylko dlaczego urzędnicy traktują ich tak bezdusznie? To często starsze osoby, które dostały wypełnione drobnym druczkiem pisma i zdawkowe wyjaśnienia, co ich czeka. Tymczasem ludzie to nie drzewa, które wcześniej wycięto pod budowę Grunwaldzkiej. Z ludźmi trzeba rozmawiać, wyjaśnić im, co ich czeka i zrozumieć, że boją się zmian, od których nie ma odwrotu.
Zobacz:
Bydgoszcz - to samo miejsce dawniej i dziś [ZDJĘCIA]
Polub "Express" na Facebooku