Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozbili się ich przyjaciele

Grażyna Ostropolska
Przypadek sprawił, że do samolotu CASA C-295M, który rozbił się pod Mirosławcem, nie wsiedli bydgoszczanie.

Przypadek sprawił, że do samolotu CASA C-295M, który rozbił się pod Mirosławcem, nie wsiedli bydgoszczanie.

<!** Image 2 align=right alt="Image 74321" sub="Ppłk Roman Farian spędził z generałem Andrzejem Andrzejewskim, który zginął w katastrofie pod Mirosławcem, setki godzin w powietrzu. Uratował swoje życie, bo z konferencji w Warszawie wrócił samochodem. /Fot. Dariusz Bloch">Dowódca II Bazy Lotniczej w Bydgoszczy płk Krzysztof Piekarski, szef II Eskadry Lotnictwa Transportowo-Łącznikowego, ppłk pilot Roman Farian, szef techniki lotniczej, mjr Grzegorz Kowalski, i kpt. Zbigniew Kursa mogli być na pokładzie feralnego samolotu.

W planach było, że CASA dwukrotnie wyląduje na bydgoskim lotnisku. Zabierze stąd oficerów do Warszawy na konferencję poświęconą bezpieczeństwu lotnictwa wojskowego i w środę wieczorem „podrzuci” ich do Bydgoszczy.

- Zwykle korzystałem z takiego transportu - przyznaje płk Piekarski - ale tym razem zmieniłem plany. Miałem do załatwienia parę spraw w MON, postanowiłem pojechać do stolicy dzień wcześniej służbowym autem. Namówiłem ppłk. Fariana, żeby się ze mną zabrał. Rzadko mamy okazję porozmawiać, a podczas podróży samochodem jest taka możliwość. Dołączyli do nas mjr Kowalski i kpt. Kursa.

Konferencja poświęcona bezpieczeństwu lotów przebiegała w świetnej atmosferze. Dowódca Sił Powietrznych, generał Błasik, chwalił kadrę dowódczą za sukcesy i za to, że rok 2007 minął bez lotniczej katastrofy i strat. Wręczono nagrody i odznaki najlepszym wojskowym pilotom i technikom. Po raz ostatni w tym gronie spotkali się na uroczystym obiedzie.

<!** reklama>Tam płk Piekarski po raz ostatni rozmawiał z gen. Andrzejem Andrzejewskim.

- Razem kończyliśmy w 1996 roku Akademię Obrony Narodowej - wspomina wstrząśnięty jego śmiercią.

<!** Image 3 align=right alt="Image 74321" sub="Fot. Stanisław Rozpędzik / Agencja SE/East News">Ppłk Roman Farian spędził z generałem setki godzin w powietrzu. Obaj byli oblatywaczami SU-22. Był z nim w Ustce, kiedy w stronę pilotowanego przez Andrzejewskiego samolotu leciała pomyłkowo odpalona rakieta. - Zdążył się katapultować, zyskał „drugie życie” - wspomina fart przyjaciela ppłk Farian. Dziś to on mógłby powiedzieć, że miał fart.

Obiad skończył się przed piętnastą, samolot z oficerami na pokładzie miał wystartować z Warszawy przed siedemnastą. Miał lądować w Powidzu, Krzesinach, Mirosławcu. Także w Bydgoszczy, gdyby Piekarski i Farian zdecydowali się wejść na pokład. A mało brakowało.

- Rozmawialiśmy o tym, że polecimy CASĄ, bo będzie szybciej, a kierowca wróci do Bydgoszczy autem - wspomina Piekarski. - W końcu zrezygnowaliśmy. Byli w połowie drogi, gdy odebrali telefon. - Dzwonił nasz dowódca, generał Adam Świerkocz. Pytał, czy nasze lotnictwo ratunkowe jest w gotowości - wspomina Farian. - Powiedziałem, że tak.

Jeszcze nie wiedzieli, że ratunkowe myśliwce z lekarzem i podstawową pomocą medyczną nie polecą do Mirosławca. Okażą się zbędne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!