Rowerzyści to niezwykle irytująca grupa społeczna. Roszczeniowa, rozpychająca się po ulicach i chodnikach, skutecznie ograniczająca ruch samochodów. Tak twierdzą posiadacze aut, pogardliwie zwani przez rowerzystów „blachosmrodami”. <!** reklama>
Podobnie sądzą piesi, którzy mieli nieprzyjemność czołowego spotkania z rozpędzonym właścicielem roweru na jednym z bydgoskich chodników. Im bardziej jednak rozwijać się będzie rowerowa infrastruktura, tym szans na spięcia na linii rowerzyści-właściciele aut i rowerzyści-piesi będzie mniej. Bo postępu zatrzymać się już nie da. Rower jest zdrowszy, tańszy i bywa, że szybszy od innych środków transportu. Decydują się na niego nie tylko ci, którzy dbają o zdrowie i kondycję, ale także ci, którzy chcą zaoszczędzić na paliwie. Prawdziwym przełomem jest jednak to, że rower coraz częściej wybierają młodzi, by na jednośladach dojeżdżać do szkół i uczelni. To już swoisty „lans”, by nawet z odległych dzielnic dojeżdżać do szkoły o własnych siłach. Cieszy widok małych dzieci, w wieku zdecydowanie poniżej gimnazjalnego, które na swoich rowerkach jadą co dzień na lekcje.
<!** reklama>
Teraz głównym problemem staje się bezpieczeństwo rowerów, często bardzo drogich. W niektórych miejscach, jak choćby ratusz czy niektóre firmy, rower można zostawić pod bezpiecznym okiem kamery lub portiera. Króluje jednak partyzantka, przypinanie pojazdów do znaków drogowych, krat, pozostawianie ich spiętych po kilka sztuk. To wszystko powoduje, że złodziejska robota jest w Bydgoszczy szczególnie prosta.