Dziesiątki akwizytorów ruszyło w teren. Mamią rolników wizją łatwego zarobku. Obiecują im tysiące euro rocznie za wydzierżawienie pola pod wiatrak.
<!** Image 2 align=right alt="Image 125205" sub="Właściciel ziemi nie może wznosić zabudowań w odległości kilkuset metrów od wiatraka, ani rozbudować swojego gospodarstwa dalej niż 50 m od płotu Fot. Jupiter">Podsuwają do podpisania przedwstępne umowy. Liczą, że rolnik nie będzie ich analizował, szukał rady prawnika. Nachodzą go podczas prac polowych, bo wtedy ma mało czasu. - Sąsiad już podpisał, zarobi 5 tys. euro rocznie, a pan zwleka? - podpuszczają. Wiedzą, jak ten chwyt działa. Zanim się rolnik spostrzeże, już go mają. Przynosi podpisaną umowę do domu, czyta szczegóły i własnym oczom nie wierzy.
Z umowy przedwstępnej wynika, że oddał ziemię w dzierżawę na 30 lat, nie ma prawa jej sprzedać, ani przekazać w spadku. Przyznaje dzierżawcy prawo pierwokupu i upoważnia go do robienia zapisów w księgach wieczystych. Także na rzecz banku, w którym inwestor zaciągnie kredyt na budowę wiatraków. Dzierżawca ma same prawa. Właściciel ziemi - ograniczenia i obowiązki. Nie może wznosić zabudowań w odległości kilkuset metrów od wiatraka, ani rozbudować swojego gospodarstwa, dalej niż 50 m od płotu. Na dodatek - nieodpłatnie! - oddaje do dyspozycji dzierżawcy inne swoje pola (nieobjęte dzierżawą), a ten ma prawo wybudować na nich drogi, trafostacje, wkopać kable, pociągnąć linie napowietrzne.
<!** reklama>Mądry po szkodzie rolnik ma chęć wycofać się z przedwstępnej umowy. Nie ma szans. Jej zapis stanowi, że za wycofanie się z podpisania kolejnej umowy, tzw. przyrzeczonej grozi rolnikowi kara. Wysoka. W umowach, które podpisali gospodarze z gminy Gardeja stoi jak byk, że wypowiedzenie dzierżawcy umowy będzie ich kosztować... 900 tys. zł - To nie żart! – potwierdzają prawnicy. - Umowa jest ważna, a sąd może, ale nie musi, obniżyć karę. - Wiedzieliście, co podpisujecie - śmieją się rolnikom w nos dzierżawcy, a właściwie - pośrednicy. Jest tajemnicą poliszynela, że ci, którzy masowo zawierają umowy z rolnikami i uzyskują warunki przyłączenia elektrowni wiatrowych do sieci - chcą na tym zarobić. Sprzedają taki wiatrakowy „bank ziemi” zagranicznym inwestorom z kilkusetprocentowym przebiciem.
Problem rolników, którzy czują się oszukani nabrzmiewa w Koronowie, Szubinie, Chojnicach, Radzyniu Chełmińskim, Gardei, Kozłowie.
- Proponuję rolnikom założenie stowarzyszenia osób poszkodowanych. Pomagam im pisać pozwy - mówi Lech Obara, prawnik z Olsztyna (to on bronił mobbingowane pracownice „Biedronki”). A Roman Sklepowicz (prezes Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Banki) apeluje do Waldemara Pawlaka:
- Premierze Pawlak - rolniku z krwi i kości. Powinieneś się tym problemem zająć.
Na internetowym portalu kółek rolniczych umieszczono przestrogę: Rolniku, uważaj! Zawarcie umowy z nieuczciwym dzierżawcą grozi ci utratą majątku, karami pieniężnymi, utratą prawa do dopłat i renty strukturalnej.
Ci, którzy siedzą w wiatrakowym biznesie nie kryją, że szalony wyścig akwizytorów po ziemię rolnika przyśpieszyła nowelizacja prawa energetycznego.
Przyjęty przez rząd projekt wprowadza obowiązek wnoszenia zaliczki za przyłączenie farm wiatrowych do sieci. Właściciela elektrowni o mocy 30 MW będzie to kosztować 3 mln zł. Nowe prawo energetyczne ma ograniczyć spekulację przy rezerwowaniu mocy przyłączeniowej, odblokować inwestorom dostęp do sieci. Projekt zakłada przepadek zaliczki, gdy wnioskujący o przyłączenie farmy do krajowej sieci okaże się akwizytorem, bez funduszy na jej budowę. Wiatrakowe lobby protestuje.