Pani Justyna jest nauczycielką z blisko 13-letnim stażem. Dotychczas uczyła matematyki i fizyki w jednym z bydgoskich zespołów szkół. Była zatrudniona na czas nieokreślony. Właśnie ukończyła staż na nauczyciela dyplomowanego i... dostała wypowiedzenie z pracy.
W stanie nieczynnym
- Choć nie tracę wiary w siebie, bo jestem nauczycielką z pasją, to straciłam poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji - mówi wprost pani Justyna. - Zostałam zapisana w Miejskim Banku Nauczycieli i zdecydowałam się przejść w stan nieczynny.
To oznacza, że od września przez pół roku będę dostawała tylko wynagrodzenie zasadnicze, czyli ok. 2 tys. zł na rękę. Mam nadzieję, że w tym czasie znajdą się dla mnie jakieś godziny. Moja sytuacja finansowa jest trudna. Sama wychowuję 9-letniego syna. Na dodatek co miesiąc spłacam kredyt. Jedna rata to 1300 zł, do tego dochodzą jeszcze opłaty np. za mieszkanie, prąd etc.
Będąc w stanie nieczynnym, chciałam pracować na umowę-zlecenie w szkołach prywatnych, ale wciąż nie wiem, czy będzie to możliwe. Radziłam się nawet dwóch prawników, ale wydali sprzeczne opinie. Niestety, panuje kompletny chaos. Prawo oświatowe ma wiele luk.
W tym tygodniu o sytuacji bydgoskich nauczycieli rozmawiano w ratuszu podczas spotkania wiceprezydent Iwony Waszkiewicz z przedstawicielami WZZ Solidarność - Oświata, NSZZ Solidarność i ZNP.
- Sytuacja jest niepokojąca - mówi Mirosława Kaczyńska, prezes oddziału ZNP w Bydgoszczy. - Dla 82 nauczycieli nie ma etatów. W tym gronie jest 56 osób, które miały umowy na czas określony, oraz 26 nauczycieli mianowanych. Ci ostatni kompletnie nie spodziewali się wypowiedzeń. W Miejskim Banku Nauczycieli mamy też 170 osób zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin.
Co gorsza, 24 z nich ma pracować poniżej pół etatu, np. po 2 lub 4 godziny lekcyjne. A to oznacza, że zarobią grosze. Część nauczycieli decyduje się jednak na takie rozwiązanie, by nie wypaść z obiegu. Wśród 82 osób, które otrzymały wypowiedzenia, większość przeszła w stan nieczynny, bo liczą, że może jeszcze gdzieś znajdzie się dla nich praca. W tym gronie najwięcej mamy polonistów, wuefistów, anglistów i nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej. W tym ostatnim przypadku to nie tylko efekt wdrażania reformy edukacji, ale też cofnięcia 6-latków ze szkół i niżu demograficznego.
Jest też spora grupa nauczycieli, którzy w związku z przekształceniem szkół, nie z własnej woli, odejdą na emeryturę lub świadczenia kompensacyjne (osoby powyżej 55 roku życia). - To około 40 osób, które nigdy nie wrócą do zawodu - zauważa Mirosława Kaczyńska. - Jak dodamy do tego 82 nauczycieli, dla których nie ma etatów, to wychodzi, że 122 osoby mogą pożegnać się z pracą.
Czują się rozżaleni
Zdaniem Mirosławy Kaczyńskiej, dla wielu nauczycieli to frustrująca sytuacja. - Część osób, które przechodzą na emeryturę i świadczenia kompensacyjne, czuje się rozżalona. Choć nie zostają bez środków do życia, to jednak stracą finansowo. A przecież dla wielu z nich praca nauczyciela to pasja - twierdzi szefowa oddziału ZNP w Bydgoszczy. - Podobne odczucia mają też niektórzy zwalniani pedagodzy, bo choć byli efektywni, to im podziękowano.
Do 23 bm. w Miejskim Banku Nauczycieli było zarejestrowanych 255 osób. Ale to może się zmienić, bo na liczbę zwolnień może rzutować nabór do szkół ponadgimnazjalnych. We wtorek zakończył się I etap rekrutacji. - Trwa porządkowanie list chętnych i symulacja przydziału kandydatów do szkół ponadgimnazjalnych i ponadpodstawowych - mówi Marta Stachowiak, rzeczniczka prezydenta Bydgoszczy.
- Ze wstępnych informacji wynika, że w tegorocznym naborze, podobnie jak przed rokiem, uczestniczy ok. 3,5 tys. uczniów. 17 lipca szkolne komisje rekrutacyjne opublikują listy uczniów zakwalifikowanych do przyjęcia. Potem trzeba będzie potwierdzić wolę. 26 lipca nastąpi publikacja listy uczniów przyjętych. Dalej szkoły w ramach wolnych miejsc poprowadzą nabór uzupełniający.
Choć nie tracę wiary w siebie, bo jestem nauczycielem z pasją, to straciłam poczucie bezpieczeństwa