Rozmowa z Katarzyną Bekier, bydgoską farmaceutką, pasjonatką fotografiki, której prace prezentowane są właśnie w Muzeum Fotografii WSG przy ul. Królowej Jadwigi 14
<!** reklama>
Skąd w farmaceutce, osobie o umyśle ścisłym i świecie poukładanym, pociąg do tak romantycznych ujęć ?
Jestem zodiakalnym bliźniakiem i mam dwie natury. Jestem i rozważna i romantyczna. Na co dzień, jako właściciel i kierownik apteki, muszę myśleć o tylu rzeczach: właściwa realizacja recept, zaopatrzenie, płatności,logistyka…Nie wszystkie leki są dostępne w hurtowni, nie każda recepta jest dobrze wypisana. To olbrzymi stres i niemały zakres obowiązków. Dlatego w pracy skupiam się na pracy, a fotografia to moja odskocznia– Kraina Łagodności.
Od kogo się pani uczyła fotografować, jaki ma Pani sprzęt, kto jest pani mistrzem?
Zaczynałam od canona 510 i to nim zrobiłam zdjęcia,które wygrały konkursy. Później zmieniłam kompakt na średniej klasy lustrzankę. Do dziś pamiętam to,co ktoś napisał pod moim zdjęciem: "Jakie ładne ujęciem można zrobić taniutkim sprzętem’’. Miałam mieszane uczucia, ale przecież to nie aparat robi zdjęcia. W zasadzie jestem samoukiem. O fotografii sporo dowiedziałam się z internetu. Chętnie umieszczam swoje prace w internetowych galeriach fotograficznych i czytam opinie. Publikuję pod różnymi nickami, bo tak jest obiektywniej. Oglądam także zdjęcia innych użytkowników galerii. Moim mentorem jest Jerzy Riegel. Jestem pod wrażeniem jego prac, szczególnie izohelii sepiowej.
Ma Pani różnych klientów, na pewno wielu, czy nie kusiło panią nigdy, żeby zacząć fotografować twarze?
** Twarze pacjentów nie, raczej dłonie. One dużo mówią o człowieku, ale dla mnie pacjent to przede wszystkim człowiek i jego wnętrze. Historia choroby, historia życia. Choć przyznaję, zdarza mi się uprawiać street photo, a czynnik ludzki bywa inspirujący.
Na jakie poświęcenia zdobyła się Pani, żeby złapać ciekawy moment, kadr?
Było tego trochę,np. kadr z łódką.Przymrozek, spadł śnieg.Wstałam przed świtem. Ciemno, pusto, idę sama przez wieś. Słychać tylko ujadanie psów. Dotarłam nad zatokę. Był akurat przypływ. Aby zrobić zaplanowane ujęcie musiałam wejść do lodowatej wody w półbutach. Słońce wstaje powoli. Sesja trwała 3 godziny. Przez kolejne 3 odmrażałam stopy. Inna sytuacja. Nastrojowe zdjęcie wiedeńskiej, brukowanej uliczki, okupiłam chwilą autentycznego strachu, gdy nagle pojawiła się dwójka izraelskich agentów i asystujący im austriacki policjant. Początkowo zażądali ode mnie wydania aparatu i skasowania zdjęć – okazało się, że lada chwila przejdzie tędy procesja Izraelczyków, kierujących się do pobliskiego domu modlitewnego. Dzięki wiedeńskim przyjaciołom sytuacja wyjaśniła się, agenci zrozumieli, że nie jestem wysłannikiem przygotowujących zamach arabskich terrorystów
Czy swoje zdjęcia eksponuje Pani także w aptece?
Nie. Pacjenci nie wiedzą, że fotografuję. Ale ostatnio ... Odebrałam zdjęcia z laboratorium i rozłożyłam je na zapleczu apteki. Proszę sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy pacjent wykazał nimi zainteresowanie i porównał je do obrazów Iwana Szyszkina! Byłam, jestem tym porównaniem naprawdę mile zaskoczona.
Teczka osobowa**
Katarzyna Bekier urodziła się w Bydgoszczy. Tu mieszka i pracuje.
Jest absolwentką Gdańskiej Akademii Medycznej Wydziału Farmacji.
Laureatka ogólnopolskich konkursów fotograficznych „Śladami Leona
Wyczółkowskiego” (2008), „Stachura-Podróże” (2009). Interesuje ją
malarski aspekt fotografii. Ulubione motywy twórczości to impresje
wodne, pejzaż oraz minimalizm. Wystawę, pt. "Aquapolis" w Muzeum Fotografii będzie można oglądać do 4 stycznia 2014 r.**