Ponad 250 pracowników zakładu przystąpiło do protestu ostrzegawczego. Jeśli rozmowy związkowców z właścicielem firmy nie przyniosą efektów, to zapowiadany jest strajk generalny.
<!** Image 2 align=right alt="Image 57109" sub="Wczorajszy strajk był największym od lat 80. /Fot. Renata Napierkowska">Flagi związkowe, transparent na bramie z napisem „strajk”, puste linie produkcyjne i grupki ludzi siedzących i stojących w każdym z wydziałów - tak wczoraj przez cztery godziny wyglądała sytuacja w inowrocławskiej Hucie Szkła Gospodarczego „Irena”. To największy strajk w historii zakładu i pierwszy od lat 80.
- Wszystkie wydziały wstrzymały pracę, łącznie z produkcją szkła sodowego. Te straty, jakie poniosła firma są już nie do odrobienia. Stoi cały zakład z wyjątkiem wanien szklarskich, w których musi być utrzymana jednakowa temperatura - tłumaczy szef związku zawodowego „Solidarność”, Włodzimierz Grzeczka. - Wygaszenie wanien szklarskich doprowadziłoby do poważnej awarii.
<!** Image 3 align=left alt="Image 57109" sub="Prezes Andrzej Goraj twierdzi, że na podwyżki nie ma pieniędzy. /Fot. Renata Napierkowska">- Tak ciężko, jak nam się teraz żyje, jeszcze nigdy nie było. Od 34 lat pracuję jako zdobnik kryształów, więc niejedno widziałem. Teraz sytuacja jest tak beznadziejna, że ludzie odchodzą z zakładu i szukają innej pracy - mówi Andrzej Banaszewski.
Podobne opinie można usłyszeć od pozostałych pracowników.
- Jako brakarz szkła mam 1000 złotych brutto. Mamy po 23, 24 dni robocze w miesiącu. Pracujemy na zmiany nocne i w dni świąteczne. Jak ktoś ma mniej dni, to i pensję ma niższą - twierdzi Róża Chrzanowska, która w hucie przepracowała już 28 lat. Mniej jeszcze od brakarzy zarabiają pakowacze. W gronie ponad 250 pracowników pierwszej zmiany, która rozpoczęła strajk ostrzegawczy, trudno znaleźć choć jedną zadowoloną osobę. Związkowcy oczekują, że negocjacje z zarządem i właścicielem odniosą skutek. Jeśli nie dojdzie jednak do porozumienia, to zapowiadają strajk generalny, nie tylko w tej jednej fabryce, ale w kilku innych zakładach tego samego właściciela.
<!** reklama right>- Potrzebujemy 1,2 miliona złotych, by spełnić żądania pracowników. A ta firma zakończyła działalność ze stratą 8 mln i musi spłacać zobowiązania. Jeśli spełnimy te postulaty, to tego zakładu nie będzie – przekonuje Andrzej Goraj, wiceprezes zarządu i dyrektor generalny huty „Irena”.
Popyt na wyroby szklane i kryształy z roku na rok spada. Na rynku jest ostra konkurencja i to też przyczynia się do trudnej sytuacji firmy, podobnie jak umacnianie się złotówki.
- Ratunkiem dla nas może być produkcja kieliszków z „wysokiej” półki. Kupiliśmy już maszyny, jednak nie udało się ich jeszcze uruchomić. Jak będzie strajk generalny i zakład stanie, to spakujemy walizki - zapowiada prezes Goraj.
