Cała sytuacja miała mieć miejsce 12 lipca 2019 roku. Wówczas "Super Express" pisał, że jedna z pacjentek SOR w szpitalu im. Marciniaka została zaatakowana przez ratownika, gdy podeszła do niego, czekając na badania.
Potrzebowałam tam pomocy, a zostałam brutalnie zaatakowana przez kogoś, kto przecież powinien ratować ludzi, a nie ich bić – powiedziała "SE" kobieta.
Michał Nowakowski, rzecznik marszałka województwa dolnośląskiego, na łamach Onetu ocenił, że zachowanie ratownika było skandaliczne i naganne. Ratownik natomiast został ukarany naganą, a sprawa trafiła do prokuratury.
Pod koniec sierpnia prokuratura wszczęła postępowanie w tej sprawie. Jednocześnie dyrektor Pogotowia Ratunkowego podjął decyzję o wypowiedzeniu ratownikowi umowy o pracę – zaznacza Michał Nowakowski.
Nowy wątek w sprawie to fakt, że zajściu przyglądać się mieli policjanci obecni na SOR.
Niezwłocznie po otrzymaniu informacji o tym zdarzeniu, Komendant Miejski Policji we Wrocławiu polecił wszcząć czynności wyjaśniające. O zdarzeniu poinformowano też miejscową prokuraturę i Biuro Spraw Wewnętrznych Policji. Obecnie trwają czynności wyjaśniające i dopiero po ich zakończeniu będziemy mogli udzielić więcej informacji w tej sprawie – mówi Onetowi Łukasz Dutkowiak, rzecznik Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Źródło: Onet.pl.
