https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rapowanie dla babki to nie banał

Marta Ogórkowska
W dobie wielkich gwiazd kobiecej czarnej muzyki na scenie światowej jak Beyonce czy Fergie Polska wciąż pozostaje pustynią. Wciąż mało śpiewających dziewczyn, szczególnie na scenie rapowej. Nie wiadomo właściwie, czy brak im odwagi, talentu, czy może jednego i drugiego. Obu tych przymiotów na pewno nie brakuje Lilu - łódzkiej wokalistce, która śpiewa już od ponad dziesięciu lat i ma na koncie mnóstwo nagranych piosenek. Obecnie promuje swój album „La”, który jest jej solowym debiutem. Z tej okazji udało się ją namówić na zwierzenia o tym dlaczego nie jest złą kobietą, chociaż o takich śpiewa, czego słucha jeżdżąc rowerem i czemu polski rap przeżywa kryzys.

W dobie wielkich gwiazd kobiecej czarnej muzyki na scenie światowej jak Beyonce czy Fergie Polska wciąż pozostaje pustynią. Wciąż mało śpiewających dziewczyn, szczególnie na scenie rapowej. Nie wiadomo właściwie, czy brak im odwagi, talentu, czy może jednego i drugiego. Obu tych przymiotów na pewno nie brakuje Lilu - łódzkiej wokalistce, która śpiewa już od ponad dziesięciu lat i ma na koncie mnóstwo nagranych piosenek. Obecnie promuje swój album „La”, który jest jej solowym debiutem. Z tej okazji udało się ją namówić na zwierzenia o tym dlaczego nie jest złą kobietą, chociaż o takich śpiewa, czego słucha jeżdżąc rowerem i czemu polski rap przeżywa kryzys.

<!** Image 2 align=right alt="Image 107393" >Czy raperce jest trudno na scenie? Wiadomo, że panowie bywają bardzo bezpośredni.

Szczerze mówiąc, wręcz przeciwnie. Ponieważ w Polsce panie rapujące na poziomie można policzyć w zasadzie na palcach jednej ręki (w porywach do półtorej), spotykamy się z dużym zainteresowaniem. Co nie znaczy, że rapowanie dla babki to banał. Samo zainteresowanie nie wystarczy. Trzeba prezentować naprawdę przyzwoity poziom, żeby być traktowaną poważnie. Poza tym, nasza subkultura stała się ostatnimi czasy potwornie krytyczna. Wbrew pozorom najtrudniej jest zadowolić właśnie tych zrzędzących małolatów, którzy nie mają o niczym pojęcia. Dużo częściej spotyka się pozytywną reakcję u „starych wyjadaczy”.

Działasz już od wielu lat na scenie hip-hopowej. Jaka jest Twoja rada dla dziewczyn, które stawiają na niej pierwsze kroki, albo nawet tego nie zrobiły, a czują, że chciałaby spróbować?

<!** reklama>Jak się coś czuje, to się to po prostu robi. Chyba najważniejsze to zachować samokrytykę, umieć słuchać siebie, zauważać swoje błędy i konsekwentnie je poprawiać. A jednocześnie zachować w tym wszystkim swoją indywidualność, nie podążać ślepo za każdą krytyką. Chyba ten balans między samokrytyką a luzem jest najtrudniejszy. No i nie rzucać się po pierwszym kawałku na głęboką wodę. Napisać maila do, powiedzmy, Fokusa o wspólny kawałek po swojej pierwszej szesnastce to chyba najżałośniejszy pomysł, na jaki można wpaść. Na pewne rzeczy trzeba zapracować nawet samą marką i doświadczeniem.

Wyczytałam, że tworzysz rap dla koneserów. Co to za rap i czym się różni?

Staram się pisać teksty tak, żeby miały drugie dno, dla każdego, kto ich słucha. Chyba że są to typowe zgrzewy, jak choćby „Jeansy”. Jeśli ktoś słucha kawałka i tego drugiego dna w nim nie znajduje, to - wybacz - ale świadczy to o nim, a nie o mnie. Nie zamierzam nikogo uczyć życia i tworzyć jakiejś pseudointelektualnej poezji. Na tym polega bycie koneserem, a nie konsumentem. Konsument stwierdzi, że to głupie, a koneser usłyszy, że to o nim jest jakiś tekst. Tak mi się wydaje.

Jakie są twoje muzyczne inspiracje? Słuchasz polskiej muzyki czy zagranicznej?

Moja ulubiona muzyka to cisza... Spędzając dużo czasu na próbach, w studio i na koncertach wracam do domu i po prostu słucham pustki. Tak się właśnie relaksuję. Latem, kiedy przemierzam kilometry na rowerze, lubię mieć w słuchawkach Amy Winehouse albo pierwszą płytę EastWest Rockers (drugiej jeszcze na rowerze nie testowałam). Ostatnio wróciłam też do ścieżki dźwiękowej z filmu Coenów „Bracie, gdzie jesteś?”. Jest genialna do wieszania prania, odkurzania i innych domowych czynności.

Czy polski rap przeżywa jakiś kryzys? Bo niektórzy artyści głośno o tym mówią.

Pewnie, że tak. Wszyscy, którzy pamiętają początki, mogą szczerze to powiedzieć. Ale czy to źle? Pozwolę sobie sparafrazować mojego serdecznego kolegę, Rahima: „Kryzys? Powiedzmy. Konsumenci się wykruszają. Ale niech się wykruszają. Zostaną tylko prawdziwi miłośnicy tej kultury. A przecież to najfajniejsza rzecz, jaka może się wydarzyć”.

Na czym opierasz przekonanie, że nie ma drugiej takiej jak Ty i jaki jest Twój pomysł na siebie?

Przede wszystkim, ten kawałek nie jest o mnie. On jest też o tobie, o niej, o nim. O kimkolwiek. Każdy człowiek jest niepowtarzalny i dzięki Bogu! Jedyny pomysł na siebie, jaki można mieć, to nie próbować się upodabniać do nikogo innego. I tyle.

Oceniasz w piosence „Kobiety”, że „polski szołbiznes to kibel”. Nie czujesz, że wchodzisz do niego wydając płytę, którą można kupić w wielu sklepach, bywając w telewizji, udzielając wywiadów?

Grunt to balans. Jeśli mam okazję w radio „Kampus” pogadać sobie z Procentem i ekipą, to nie odmówię sobie tej przyjemności. Ale żadnego jak „Oni na lodzie” uprawiać nie będę. Tak jak w teledysku, jesteśmy przecież w tym kiblu i teoretycznie próbujemy się jakoś do niego dostosować. Ale chyba żaden człowiek przy zdrowych zmysłach nie wpadłby na to, że ja poginam w złotej kiecce i ciemnych okularach po ulicy. To się po prostu nazywa sarkazm.

W Twoich piosenkach przewija się motyw „złej kobiety”, czyli takiej, która korzysta z mężczyzn, a następnie ich zostawia. To celowe przesłanie dla kobiet, czy przypadek?

Wcale nie takiej. Bardziej... niespokojny duch może? To, że jestem kobietą jednego mężczyzny, nie ulega wątpliwości. Ale nie wyobrażam sobie siebie z dziećmi albo przed ołtarzem. Może do tego nie pasuję, a może jeszcze do tego nie dorosłam. Poza tym lubię flirtować, w końcu jestem kobietą, mam to wpisane w naturę. Co nie znaczy, że ten flirt nie ma żadnych granic. Granice są bardzo mocno określone.

W Twoich piosenkach słychać nie tylko hip-hop, ale też dancehall, disco, soul oraz elektronikę. Jesteś w tym szerokim spektrum zainteresowań podobna trochę do Mariki z grupy Bass Medium, która zresztą pojawiła się na Twojej płycie...

Kiedyś nawet sobie tak z Mariką rozmawiałyśmy, że same nie wiemy, czemu nas się tak usilnie próbuje porównywać. Powtórzę po raz setny - nie jestem sąsiadem, który modli się co wieczór, żeby temu drugiemu zdechła krowa. Naprawdę z całego serca życzę jej sukcesów, bo uważam, że na to zasługuje. I cierpliwie poczekam, aż przestanie się porównywać tortoletkę do kiełbasy. Z tym, że ja jestem chyba bardziej kiełbasa.

Mówisz, że nie mogłabyś już żyć bez muzyki. Zamierzasz tworzyć do ostatnich dni? A co jeśli ludzie nie będą chcieli Ciebie słuchać? Przecież jakoś trzeba żyć. Masz jakieś zajęcie poza śpiewaniem?

Oczywiście. Dzięki Opatrzności i rozwadze własnej zawsze będę miała dobry argument przeciwko zarzutowi, że robię muzykę dla pieniędzy. Nie robię, bo po prostu, nie muszę. A czy zamierzam tworzyć do końca życia? Tego się nie zamierza. To tak, jakbyś połowie ludzkości nagle zabronił sikać. Nie da się przestać, prawda? Ostatnio mam co prawda zastój, od dłuższego czasu nic nie napisałam, ale trochę też pewnie dlatego, że mój umysł musi odpocząć, trochę dlatego, że zajęłam się studiami i trochę dlatego, że w studio nie mamy ogrzewania, więc trudno tam wytrzymać. Jestem przekonana, że w końcu mi przejdzie.

Czego mogą spodziewać się ludzie, którzy przyjdą na Twój bydgoski koncert?

Bardziej mnie intryguje, czego to ja mogę się spodziewać po bydgoskiej publiczności, bo słyszałam o niej wiele dobrego i bardzo na nią liczę. Bo „ta gra wymaga 10 proc. tego, co umiem, 90 daję za szacunek”.

Co, gdzie, kiedy

Lilu wystąpi w sobotę 17 stycznia w klubie „Yakiza” przy ul. Podolskiej 15. Zaprezentuje materiał z ostatniej płyty wzbogacony kilkoma utworami z jej bogatej dyskografii. Na scenie towarzyszyć jej będą raper Reno oraz chórzystki, a za gramofonami stanie DJ Bambus, który poprowadzi także taneczne afterparty. Bilety na imprezę kosztują 12 zł. Dla pięciu Czytelników, którzy zadzwonią dziś o godz. 11.00 pod nr tel. 052-322-26-14 mamy pięć bezpłatnych wejściówek na imprezę.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski