Na ostatniej sesji Sejmiku Województwa radny Stanisław Pawlak zaatakował kolegów wytykając im nieprzykładanie się do obowiązków. Przez ich nieobecności sejmikowe komisje nie mogą pracować.
Najbardziej dostało się członkom zarządu województwa - marszałkowi Piotrowi Całbeckiemu i wicemarszałkowi Dariuszowi Kurzawie.
- Doskonale rozumiem, że zasiadanie w zarządzie niesie ze sobą określone obowiązki, ale też nikt nie zmusza ich do zasiadania w wielu komisjach - zauważył radny Stanisław Pawlak, który narzekał, że ostatnie wyjazdowe posiedzenie jego komisji w Świeciu nie odbyło się, bowiem dotarły na nie zaledwie dwie osoby. - Wielu z nas na takie posiedzenia musi dojeżdżać z daleka, to są poważne koszty i strata czasu, bo posiedzenia i tak trzeba powtarzać.<!** reklama>
Komisja rolnictwa i rozwoju wsi o której mówił Stanisław Pawlak nie jest jedyną, w której zasiadają członkowie zarządu. Piotr Całbecki zasiada w dwóch, Dariusz Kurzawa także, Edward Hartwich w trzech.
Zawsze kogoś brakuje
- Brak kworum to nie nagminne przypadki, zdecydowana większość komisji odbywa się przy niezbędnej frekwencji - zapewnia jednak Grzegorz Potarzyński, dyrektor kancelarii Sejmiku. - Rzadko jednak udaje się obradować przy 100. procentowej obecności.
Członkowie zarządu województwa nie dostają za swoją pracę w komisjach dodatkowych pieniędzy, nie przysługuje im też dieta radnego, gdyż zajmują stanowiska funkcyjne w zarządzie województwa. „Zwykli” radni jednak też nie są karani, gdy spóźniają się albo nie docierają na komisje.
Inaczej sytuacja wygląda wśród radnych Rady Miasta Bydgoszczy. - Nieusprawiedliwiona nieobecność na komisji to potrącenie 5 procent z diety radnego, podobnie jest z obecnością na sesji - zauważa Jakub Mikołajczak, przewodniczący komisji polityki zdrowotnej. - W mojej nie ma problemu z kworum, bo w większości tworzą ją radni PO, więc zawsze możemy się porozumieć. Jednak punktualność i zebranie kworum jest ważne, bo na komisjach pojawiają się nie tylko urzędnicy z ratusza, którzy odrywani są od swojej pracy, ale również zaproszeni goście. Brak kworum wygląda więc wyjątkowo nieelegancko.
Można, jak się tylko chce
Zwykle komisje, którym z różnych powodów nie udało się zebrać wcześniej, obradują ponownie w dniu sesji rady miasta. - Wszystko można dopracować, jak się chce. Na przykład radni, którzy są nauczycielami jak Anna Mackiewicz czy Marek Gralik, tak mają zaplanowany tydzień pracy, że w środy gdy zbierają się komisje i gdy odbywa się sesja miejskiej rady, w szkole mają wolne - chwali Bernadeta Różańska-Majchrzak, przewodnicząca komisji gospodarki komunalnej i ochrony środowiska.
Nie lubią poniedziałków
Radni nieoficjalnie mówią, że najciężej zebrać komisje, których posiedzenia rozpoczynają się w poniedziałek rano, a także te, które planują posiedzenia wyjazdowe w miejskich instytucjach. Najłatwiej obraduje się tam, gdzie radnych jest mało. W komisjach liczących czterech radnych już przewodniczący i wiceprzewodniczący mogą podejmować określone decyzje, nawet jeśli reszta na posiedzenie nie przyjdzie.
Napisz do autora: [email protected]