Zobacz wideo: Polskie odmiany jabłek i ich zastosowanie
Po dramacie, do którego doszło w Radysach, piętnaście czworonogów trafiło do Schroniska dla Zwierząt w Bydgoszczy. Jak opowiada nam Iwona Spychalska z bydgoskiego schroniska, większość z nich przez długi czas była wycofana, wystraszona. Nie wychodziły na smyczy.
W Bydgoszczy psiaki dochodzą do siebie
- Długo z nimi pracowaliśmy. Wyciągaliśmy je z boksów, jeśli się dało, wyprowadzaliśmy na smyczy, przyzwyczajaliśmy do ręki. Część powoli dała się oswoić. Część nadal jest nieufna. Czuje lęk przed ludźmi. Cały czas pracujemy, żeby to zmienić - mówi Iwona Spychalska.
Dodaje, że te z oswojonych już psów, które nie znalazły jeszcze domu, czekają na swoją szansę. Zainteresowani adopcją powinni przyjść do schroniska parę razy - po to, żeby psiak mógł się do tej nowej osoby przyzwyczaić.
W ciągu ostatnich miesięcy były i takie przypadki, kiedy psy trafiły do adopcji czasowej i, niestety, wracały.
- Mieliśmy suczkę, którą nowi właściciele adopcyjni oddali, bo choć w kontaktach z ludźmi wszystko było w porządku, kiedy zostawała sama, niszczyła mieszkanie - opowiada nasza rozmówczyni.
Mimo takich sytuacji, większość psów z Radys znalazła już swoich kochających właścicieli. Przykładem na to jest Misiek, który do adopcji trafił trzy razy.
- Strasznie kochał ludzi. Tak bardzo, że aby znaleźć się wśród nich potrafił przeskoczyć każdy płot. Wyskakiwał z kojca. Z tego powodu wrócił po raz pierwszy. Następnie trafił do państwa, którzy niedługo wcześniej stracili swojego psa. Ale nie potrafili przestać za nim tęsknić i oddali Miśka - wspomina nasza rozmówczyni.
Miłość od pierwszego wejrzenia
Dziś, mówi Iwona Spychalska, psiak ma nowy superdomek. I wygląda na to, że zostanie w nim już na zawsze.
Justyna Kozłowska, która wraz z partnerem zdecydowała się przygarnąć Miśka, przyznaje, że była to miłość od pierwszego wejrzenia.
- Na początku zastanawialiśmy się nad szczeniaczkiem. Potem pomyślałam, że przecież w schronisku jest dużo zwierzaków, które czekają na kogoś, kto da im nowy dom. Weszliśmy na stronę adopcyjną. I tam właśnie był Misiek. Ujął nas od razu - wspomina pani Justyna. Było to na początku grudnia.
W domu nowy członek rodziny bydgoszczanki od razu poczuł się jak u siebie. Jest oswojony, bardzo otwarty i przyjazny.
- Nie żałujemy tej decyzji. Wiem, że był już wcześniej adoptowany, ale oddano go, bo wyskakiwał z kojca... My, decydując się na adopcję, w ogóle nie bierzemy pod uwagę, że moglibyśmy go oddać - podkreśla pani Justyna. - Misiek wprowadził do naszego codziennego życia wiele radości. To naprawdę cudowne, kiedy wiemy, że w domu czeka ktoś, kto kocha nas bezwarunkowo.
