Od 1994 roku komendantami wojewódzkimi policji w Bydgoszczy byli ludzie z zewnątrz. Albo więc w kujawsko-pomorskim garnizonie nie ma ludzi zdolnych do kierowania nim, albo komenda główna im nie ufa.
Od 20 marca KWP w Bydgoszczy nie ma komendanta. Garnizonem tymczasowo kieruje I zastępca komendanta wojewódzkiego, mł. insp. Tomasz Trawiński. Taka sytuacja nie jest dobra dla garnizonu, od podejmowania ważnych decyzji jest komendant, a nie pełniący obowiązki.
Zdaje sobie z tego sprawę komenda główna, która już uruchomiła procedurę konkursową. Ma ona wyłonić nowego szefa kujawsko-pomorskiej policji.
Flancowanie komendantów
Gdyby prześledzić historię KWP w Bydgoszczy po 1990 roku, uderza fakt, że tylko dwaj pierwsi komendanci wojewódzcy byli wcześniej z Bydgoszczą związani. Nadinsp. Janusz Wikariak (komendant w latach 1990-1991) najpierw zaliczył Śródmieście, potem Wydział Kryminalny Komendy Miejskiej MO, w końcu został szefem komisariatu. Podobnie insp. Władysław Cieszyński (komendant w latach 1991-1994), który zaliczył wszystkie szczeble w bydgoskiej KW MO.
Potem nadeszła era komendantów spoza regionu, która trwa do dziś. - Ma to swoje dobre i złe strony - mówi kom. Monika Chlebicz, rzeczniczka prasowa komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy. Ale nie daje się namówić na bardziej obszerny komentarz.
Chętnie dzieli się za to swoimi przemyśleniami Marek Jeleniewski, dziś radny, a kiedyś rzecznik prasowy komendantów wojewódzkich.
- Jestem przeciwny „flancowaniu” komendantów wojewódzkich z miasta do miasta. Taką funkcję powinien pełnić człowiek, który tutaj zdobywał doświadczenie i który będzie mógł się później ze swoim środowiskiem rozliczyć z tego, co zrobił dobrze, i z popełnionych błędów.
A dziś jest tak, że najczęściej do Bydgoszczy przychodzą komendanci z większych miast. Mimo że jest to dla nich awans, to jednak czują się jakoś spostponowani i kiedy tylko nadarza się okazja, uciekają do większych ośrodków - uważa Marek Jeleniewski.
Decyzja i tak zapada w stolicy?
Jako rzecznik „przeżył” dziesięciu komendantów, ale najlepiej wspomina dwóch - to właśnie z „importu” - Jana Ludka i Krzysztofa Gajewskiego. - Ludek był z Poznania, a Gajewski z Gdańska. Obaj dobrze rozumieli naszą bydgoską mentalność. Będę upierał się przy twierdzeniu, że jeśli mielibyśmy mieć komendantów spoza regionu, to najlepszymi kandydatami byłyby osoby z Pomorza albo Wielkopolski - dodaje Jeleniewski.
Inna sprawa to sam konkurs, o którym policjanci wypowiadają się ironicznie. - Konkurs został ogłoszony, ale to, kto zostanie komendantem wojewódzkim w Bydgoszczy, w Warszawie już wiadomo - mówi jeden z bydgoskich mundurowych.
- Konkurs jest jawny. Lista rankingowa z punktacją otrzymaną przez kandydatów zostanie zamieszczona na naszej stronie internetowej. Chcemy go rozstrzygnąć jak najszybciej - mówi insp. Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy komendanta głównego policji.
Po**sada wysokiego ryzyka**
Po 1990 roku KWP w Bydgoszczy miała 11 komendantów. Kadencja trwała przeciętnie nieco ponad dwa lata. Jedyną kobietą była w tym gronie Barbara Horbik-Piazdecka.
Najdłużej komendantem wojewódzkim w Bydgoszczy był nadinsp. Krzysztof Gajewski - 4 lata 7 miesięcy. Najkrócej tę funkcję pełnił nadinsp. Krzysztof Starańczak - zaledwie 141 dni