Porozumienie 11 listopada nie wie, skąd Niemcy z ugrupowań antyfaszystowskich wzięli pałki i kastety. Obóz Narodowo-Radykalny nazywa ich bandytami. Prowokować mieli też policjanci ubrani po cywilnemu.
W związku z zamieszkami w Dniu Niepodległości w Warszawie, postawiono zarzuty naruszenia porządku publicznego 111 osobom. 65 osób usłyszało zarzuty popełnienia przestępstw. Na komisariat trafiło 95 niemieckich działaczy ugrupowań antyfaszystowskich. 11 z nich postawiono zarzuty, ale ostatecznie zwolniono ich do domów.
- Niemcy na rozprawy wyznaczą adwokatów. Nie postawiono im jednak ani jednego zarzutu o pobicie. Są tylko zarzuty za udział w zbiegowisku i zakłócanie porządku publicznego. Do aresztowań doszło m.in. za zakrywanie twarzy podczas manifestacji, co pragnę przypomnieć, nie jest w naszym kraju zabronione - mówi nam przedstawicielka Porozumienia 11 Listopada, które zorganizowało tego dnia manifestację „Kolorowa Niepodległa”, aby przeciwstawić się faszystowkim marszom w stolicy. Porozumienie 11 Listopada jest koalicją wielu organizacji lewicowych i anarchistycznych.
Nasza rozmówczyni nie chce zdradzić swoich personaliów z obawy o własne życie. - Proszę wejść na stronę nacjonalistów - redwatch.info - mówi. - Tam o takich jak my mówi się „zdrajcy rasy” i nawołuje do naszej śmierci. Można tam znaleźć nasze zdjęcia, adresy, telefony. Mogłabym też podać przykłady wypadków śmiertelnych.
- Nasi goście z Niemiec przed wiecem spotkali się w siedzibie „Krytyki Politycznej” ze znajomymi na śniadaniu. Ich udział w wiecu zakończył się po 10 minutach, gdy po wyjściu z kawiarni zaatakowani zostali przez prawicową bojówkę - zaczęli się bronić. Mężczyzna z grupy rekonstrukcyjnej karabinem zaczął okładać naszą koleżankę krzycząc: „Szkopy won z Polski”.
Przedstawicielka koalicji antyfaszystowskiej twierdzi, że nic jej nie wiadomo o pałkach, kastetach i gazie łzawiącym, które policja znalazła w lokalu „Krytyki”. - Jedyną rzeczą, którą funkcjonariusze mogli uznać za broń, mogły być drzewce do flag - zapewnia.
<!** reklama>
Przedstawiciele „Krytyki Politycznej” przyznają jednak, że w ich lokalu znaleziono broń, ale nie należała ona do nich, ale do Niemców.
Członkowie ugrupowania ONR, która razem z Młodzieżą Wszechpolską zorganizowała „Marsz Niepodległości”, winą za zamieszki obarczają prowokatorów z ramienia lewackiej Antify i policji.
- Sprawdziliśmy prawie wszystkich uczestników piątkowego marszu - mówi nam Marian Kowalski, rzecznik prasowy Obozu Narodowo-Radykalnego. - Na 90 proc. mogę powiedzieć, że ani jeden nasz członek nie został zatrzymany. Zanim jeszcze wsiedliśmy do autokarów w Lublinie, policja spisała nasze dane. To samo po wyjeździe z Warszawy. Nikt nie miał na ubraniach wody barwiącej, którą policja celowała w prowodyrów zajść w stolicy.
Rzecznik odżegnuje się od oskarżeń Porozumienia 11 Listopada.
- To kłamstwa. To Antifa, ci bandyci z Niemiec, przyjechali uzbrojeni w pałki. My wydaliśmy wyraźny zakaz udziału w tego typu konfrontacjach i nam udało się zachować dyscyplinę. Jeszcze w Lublinie dobiegł nagle do nas jakiś chłopak z hasłem: To jedziemy z psami! Gdy się zorientował, że go rozszyfrowaliśmy, uciekł. To mógł być prowokator ze strony samej policji.
Na razie postępowanie sprawdzające toczy się wobec jednego funkcjonariusza, który ubrany po cywilnemu kopał w głowę niestawiającego oporu demonstranta.
Organizacja ONR w swojej deklaracji ideowej w punkcie 2 odrzuca demokrację jako reżim, który za miernik prawdy przyjmuje wolę większości, kierującej się najczęściej niskimi pobudkami i jest wrogiem cywilizacji europejskiej.
Prawo do zgromadzeń jest niczym innym jak jedną z form demokracji. Jak można więc czemuś zaprzeczać i jednocześnie czerpać z tego pełnymi garściami?
- To niefortunne uogólnienie - wyjaśnia rzecznik ONR. - Jesteśmy za demokracją o charakterze republikańskim (czyli opartej na modelu amerykańskim, w którym to aktywni i zaangażowani społecznie i politycznie obywatele organizują się w grupy interesu, chcąc wywierać wpływ na władzę - przyp.red.). Sprzeciwiamy się demokracji liberalnej - bo to tyrania większości. W ten sposób Polska stała się wasalem Unii, a obecna klasa polityczna przestała liczyć się z konsekwencjami dla społeczeństwa. Nie z tymi hasłami jednak szliśmy 11 listopada - zapewnia Marian Kowalski z ONR. - Naszym celem była gloryfikacja polityków, którzy działali głównie po I wojnie światowej.
Jak organizacja, którą wielu uważa za faszyzującą, bez problemu uzyskała zgodę na marsz 11 listopada?
- Nie było żadnego problemu. Do uzgodnienia były tylko drobne kwestie formalne - mówi rzecznik. - Choć dziwi mnie, że pozwolono na tak wiele manifestacji w jednym momencie. To nieprawda, co mówi ratusz, że musiał się zgodzić na wszystko. Można udzielić zgody, ale pod pewnymi warunkami.