Pan Dawid z Błonia chciał skorzystać z gniazdka elektrycznego w pociągu. Nie spodziewał się, że obsługa wyperswaduje mu to siłą.
Nasz Czytelnik podróżował składem PKP Intercity z Gdańska do Bydgoszczy. Był poniedziałkowy wieczór, 9 maja.
- Siedząc w przedziale drugiej klasy chciałem naładować baterię w laptopie. Pilnie musiałem przygotować coś do pracy. Pora była już późna, myślę, że przed 23.00. Akurat do przedziału wszedł konduktor. Zapytałem o możliwość podłączenia. Wyszedłem na korytarz, ale w tamtejszych gniazdkach nie było prądu. Ponownie zagaiłem konduktora, a on polecił mi pójść na koniec pociągu do ostatniego wagonu. Tam w przedziale bufetowym miałem poprosić o umożliwienie podłączenia ładowarki - relacjonuje pan Dawid. - Wszedłem więc do przedziału, w którym zastałem dwóch pracowników Warsu. Zapytałem o możliwość skorzystania z gniazdka, ale oni kategorycznie, wręcz nieuprzejmie powiedzieli, że nie ma takiej możliwości. Wydało mi się to dziwne, ale zacząłem grzecznie tłumaczyć, że bardzo zależy mi na naładowaniu komputera i że zajmie mi to kilka minut, a na korytarzach nie ma prądu. Zauważyłem, że w przedziale gra radio podłączone do gniazdka, więc zapytałem, czy na pewno nie da się nic zrobić. Wtedy jeden z mężczyzn wybuchł. Krzyczał na mnie, pytając, o co mi chodzi i czy nie wiem, że przeszkadzam - mówi pan Dawid. - „Jak chce pan tu zostać, musi zapłacić 100 zł. To wagon sypialny” - powiedział. Odparłem, że w porządku, jeśli okaże się, że w gniazdku jest prąd, zapłacę im tę stówę.
<!** reklama>
W chwili, gdy pan Dawid pochylił się, by sięgnąć po laptop, jeden z pracowników przedziału dopadł go i siłą wypchnął z przedziału.
- Pytałem, o co mu chodzi i kazałem przestać mnie szarpać. On jednak nie reagował. Popychał mnie i szarpał. Przeciągał mnie tak przez cały wagon. W pewnej chwili, szukając pomocy, zapukałem w drzwi jednego z przedziałów. Pewien pasażer wyszedł na moment, ale nie pomógł mi. Mężczyzna przepchnął mnie na sam koniec wagonu. Przytrzasnął mi drzwiami rękę i podarł sweter - mówi nasz Czytelnik.
Wówczas do szarpiących się mężczyzn doszedł drugi z pracowników przedziału Wars i rozdzielił ich. Pan Dawid zdążył nagrać fragmenty incydentu telefonem komórkowym. Gdy bydgoszczanin postraszył złożeniem skargi, agresywny pracownik pociągu nieco spuścił z tonu.
- Postanowiłem złożyć zażalenie. Opowiedziałem wszystko kierownikowi pociągu, który na początku również usiłował zamknąć tę sprawę polubownie. Postanowiłem nie odpuszczać. Spisano raport, a gdy dojechaliśmy do dworca w Bydgoszczy, na miejsce wezwano policję - opowiada pan Dawid. Poszkodowany przyznał, że w pociągu jest mężczyzna, który widział całe zajście.
- Niestety, gdy zapukałem do tego przedziału, nikt nie otworzył. Jakiś pasażer odpowiedział mi tylko, że wszyscy śpią i niczego nie widzieli - mówi pan Dawid. - Policjantka stwierdziła, że nie może mi pomóc, bo nie ma świadka ani wyraźnych śladów napaści i że mogę zgłosić doniesienie na policji. W końcu patrol puścił pociąg w dalszą trasę, do Bielska-Białej. Minęła już godz. 1.00. Wkrótce po zajściu pan Dawid złożył skargę na pracownika Wars za pośrednictwem strony internetowej przewoźnika. Jak się okazało, nigdzie ona nie dotarła. Po telefonie do PKP Intercity, pracownica biura podała bydgoszczaninowi nowy adres, pod który przesłał swoje zażalenie. Na odpowiedź spółka ma 30 dni.
- Od naszych pracowników oraz podmiotów współpracujących, w tym spółki Wars, oczekujemy zachowania spełniającego standardy obsługi. Nie możemy być mowy o jakimkolwiek niegrzecznym czy agresywnym zachowaniu - podkreśla Beata Czemerajda z Biura Komunikacji i Promocji PKP Intercity. - Ten sygnał posłuży nam do wyjaśnienia całej sytuacji z naszej strony.
Z zapisu w notesie służbowym policjantki wynika, że bydgoszczanin nie miał upoważnienia, by przebywać w wagonie sypialnym, więc został z niego wyproszony. W przypadku niezadowolenia z interwencji, każdy ma prawo do złożenia skargi w komendzie miejskiej policji.
- Zdziwiło mnie, że pozwolono temu człowiekowi wykonywać dalej obowiązki. Przecież mógł zrobić krzywdę kolejnemu pasażerowi - dodaje pan Dawid.