Bydgoskie przedsiębiorstwa produkcyjne ciągle pracują, choć na zwolnionych obrotach. Nie wiadomo jednak jak długo w czasach kryzysu produkcję uda się utrzymać.
- Sytuacja jest ciężka, utrzymujemy jeszcze produkcję. Jednak w naszych halach czekają maszyny warte 2 miliony złotych, ale nikt ich nie odbiera. Duże tartaki wygasiły działalność, nawet jak wrócą do pracy minie długi czas zanim będą potrzebować maszyn – zauważa Andrzej Walkowiak, dyrektor Fabryki Obrabiarek do Drewna w Bydgoszczy.
Ulgę przedsiębiorcom ma przynieść rządowa tarcza antykryzysowa, w pomoc włącza się marszałek województwa i prezydent Bydgoszczy. Czy to wystarczające działania by uratować biznes przed skutkami kryzysu wywołanego koronawirusem?
- Propozycja prezydenta polegająca na odroczeniu opłat z tytułu podatku od nieruchomości jest w moim odczuciu niewystarczająca. Przesunięcie opłat za podatek od nieruchomości niewiele zmieni i tak trzeba będzie go kiedyś zapłacić. Z kolei propozycja marszałka dotycząca kredytów obrotowych jest ciekawa, będziemy porównywać możliwość jego wzięcia z ofertami na rynku bankowym i nie wykluczam, że z takiej oferty moglibyśmy skorzystać - uważa Andrzej Walkowiak. - Jeśli chodzi o rozwiązania rządowe, na razie więcej konkretów znamy w wypadku działalności gospodarczych i małych firm. Liczę, że tarcza antykryzysowa w jakiejś części ochroni także nas. Obawiam się, że wkrótce będziemy musieli ograniczać produkcję, nie będziemy przecież szli w koszty materiałowe nie mając gwarancji, że nasze maszyny zostaną odebrane.
Więcej od rządu i samorządu oczekuje Mirosław Ślachciak, prezes Pracodawców Pomorza i Kujaw.
- Pomysł prezydenta dotyczący podatku od nieruchomości to krok w dobrym kierunku, ale nie o to chodzi przedsiębiorcom, by opłaty przesuwać w czasie, tylko by je umarzać. Przecież jak za 2-3 miesiące taki zakład fryzjerski wznowi działalność to ludzie nie będą tam przychodzić trzy razy częściej, a jak hotel otworzy się na gości, to też nie będzie miał obłożenia 300 procent - zauważa prezes. - W dodatku ewentualne wsparcie obwarowano całą biurokratyczną procedurą związana z pomocą de minimis. Gdy wiele firm złoży takie wnioski do ratusza, wydział podatków się po prostu zapcha. Tymczasem Niemcy dziś uruchamiają pieniądze dla firm, a nasz Sejm kłóci się, w jakiej formie zwołać posiedzenie. Nie ma co czekać, trzeba konkretnej ustawy i rozporządzeń.
- Pomysł tanich kredytów obrotowych to dobra inicjatywa, pytanie kto i na jakich zasadach będzie mógł z nich skorzystać? Z drugiej strony można zagospodarować środki z RPO na bezzwrotne dotacje dla potrzebujących firm - wskazuje Mirosław Ślachciak. - Podobnie jest z rządową tarczą antywirusową. Mowa jest o 212 miliardach złotych. Tyle, że to nie są pieniądze zakorzenione w budżecie tylko część zobowiązań przesuwa się na ZUS, część na samorządy. A trzeba uświadomić sobie, że najgorsze dopiero przed nami. Jeśli biznes będzie wygaszał działalność, nie zapłaci w przyszłości podatków i nie zasili budżetu. A ograniczenie działalności to redukcja zatrudnienia.
Nikt nie ma wątpliwości, że najgorsze dopiero przed nami. Część przedsiębiorstw w regionie już wstrzymała produkcję, kolejne się do tego szykują – czy to ze względu na zapchane magazyny czy tez z uwagi na brak surowców. Linie dostaw zostały przecięte, logistyka leży. Ruch międzynarodowy został wstrzymany, bo polscy kierowcy albo siedzą na kwarantannach, albo nie mają jak wrócić do kraju.
- Jest kilka branż, którym wirus pomoże w rozwoju. To obok branży medycznej spedycja, a także szeroko pojęte IT. Swój czas mają teraz sklepy internetowe, platformy e-learningowe czy branża komputerowa - uważa Mirosław Ślachciak.
