Kiedy w Warszawie tysiące Polaków (według szacunków warszawskiego ratusza - prawie 50 tys., według innych szacunków - poniżej 20 tys.) manifestowało swoje niezadowolenie z polityki rządu wobec Trybunału Konstytucyjnego pod hasłem "Obywatele dla demokracji", mniejsze manifestacje poparcia dla KOD miały miejsce także w Toruniu oraz Bydgoszczy.
U naszych sąsiadów zaczęło się już o godz. 11, kiedy pod pomnikiem Kopernika pojawili się pierwsi przeciwnicy PiS przeciwni polityce PiS, chcący rozdawać ulotki informacyjne. W wyniku nieporozumienia, organizatorzy pojawili się dopiero o w południe.
Zobacz galerię: Przeciwnicy polityki rządu spotkali się w Toruniu i bydgoskim Mózgu
Potem akcja przeniosła się do bydgoskiego klubu Mózg, gdzie przyszło kilkadziesiąt osób, którzy zgromadzili się sali koncertowej klubu. Były biało-czerwone flagi oraz dyskusja nad tym, że polityka PiS jest zagrożeniem dla demokracji w Polsce. Uczestnikami spotkania byli m.in. Aleksandra Solecka - koordynatorka KOD w województwie, Józef Herold oraz radny Lech Zagłoba-Zygler.
Dzień po manifestacjach KOD odbył się w Warszawie Marsz Wolności i Solidarności pod przewodnictwem Jarosława Kaczyńskiego, który miał być także odpowiedzią na sobotnie zgromadzenie KOD m.in. pod Trybunałem Konstytucyjnym.
PRZECZYTAJ:13 grudnia członkowie i sympatycy PiS oraz „Solidarności” z Torunia jadą na marsz do Warszawy
Główne postulaty KOD to:
- sprzeciw wobec ułaskawieniu przez prezydenta Andrzeja Dudę Mariusza Kamińskiego i sprzeciw wobec tego, że Kamiński został mianowany ministrem w rządzie Beaty Szydło i koordynatorem służb specjalnych,
- sprzeciw wobec tego, że prezydent Duda nie zaprzysiężył sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych przez rząd PO w poprzedniej kadencji wobec tego, że PiS wybrało pięcioro nowych kandydatów,
- sprzeciw wobec tego, że na stanowisko Komisji Sprawiedliwości PiS wybrano Stanisława Piotrowicza, któremu zarzuca się przynależność do PZPR i umorzenie dochodzenia w sprawie księdza z Tylawy podejrzewanego o pedofilię,
- sprzeciw wobec działań ministra kultury, prof. Piotra Glińskiego, któremu zarzuca się pochopną decyzję w sprawie próby odwołania spektaklu teatralnego „Śmierć i dziewczyna” i zapowiedź przetasowań w mediach publicznych.