Zobacz wideo: Duże zmiany w strefie płatnego parkowania w Bydgoszczy

Pierwszego lutego br. Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy, podpisał polecenie służbowe "w sprawie zasad udzielania odpowiedzi na wnioski kontrahentów i mieszkańców Miasta dotyczące zmniejszenia zaplanowanych dochodów lub zwiększenia wydatków budżetowych", skierowane do m.in. dyrektorów wydziałów ratusza.
Winny rząd?
Na wnioski mieszkańców i innych podmiotów wnioskujących o miejskie dofinansowanie w pismach odmownych musi zostać umieszczona informacja, że winna temu jest polityka rządu.
"Miasto Bydgoszcz dotknęły negatywne konsekwencje wdrażanych od 2019 r. przez rząd RP zmian w zakresie finansowania samorządów. (...) Problemy, które dotknęły mieszkańców, przedsiębiorców i ich pracowników w podobnym stopniu są udziałem polskich samorządów. Każdy dodatkowy wydatek lub zmniejszenie zaplanowanych w budżecie miasta dochodów można sfinansować wyłącznie z dodatkowo zaciągniętego kredytu" - czytamy w poleceniu prezydenta, do którego udało nam się dotrzeć.

Upolityczniony Urząd Miasta Bydgoszczy
- Niejeden raz pracownicy urzędu byli zmuszani do kolportażu miejskich ulotek opiewających - często rzekome - sukcesy prezydenta Bruskiego - mówi jeden z ratuszowych pracowników. - Co więcej, urzędnicy są zobligowani do informowania o spadku dochodów miasta w każdym piśmie, w którym informują o odmowie wydatkowania środków miejskich. Jak twierdza starsi urzędnicy - pamiętający czasy poprzednich prezydentów - takiego upolitycznienia pracy w urzędzie nie było nigdy.
Marta Stachowiak, rzeczniczka prezydenta Bydgoszczy, stwierdza, że wszystkie informacje zawarte w poleceniu prezydenta miasta są prawdziwe: "Bydgoszcz dotknęły negatywne konsekwencje zmian wprowadzanych przez rząd RP w zakresie finansowania samorządów; efektem tych zmian jest szacowany ubytek dochodów miasta w latach 2019-2023 na kwotę około 500 milionów złotych; inflacja skutkująca wzrostem wydatków na podstawowe zadania samorządu – komunikację publiczną, edukację, opiekę społeczną..."
Czy to polityka? - Problemy, które dotykają mieszkańców i przedsiębiorców, dotykają też samorządów. To fakty, nie polityka - stwierdza Marta Stachowiak.
- To jest kolejny przykład absurdalnej sytuacji. Już wiemy teraz, czym zajmuje się widział komunikacji społecznej ratusza, w którym zatrudnienie wzrosło o 50 procent - mówi Jarosław Wenderlich. przewodniczący klubu radnych PiS. - To przykład nachalnej polityki, propagandy, a nie rozwiązywania problemów mieszkańców miasta. To jest podobna sytuacja, jak z ulotkami dołączanymi do nowych stawek podatku od nieruchomości. Nie można powiedzieć, że Bydgoszcz nie dostaje rządowego wsparcia. Myślę, że za tym stoi "nadprezydent" Michał Sztybel, przewodniczący PO w okręgu.