- Najważniejszym ogniwem w klubie jest zawodnik, a dane słowo jest obowiązujące jak podpisana umowa - to credo, któremu stara się być wierny sternik klubu.
<!** Image 2 align=none alt="Image 171138" sub="Największymi sukcesami klubu w czasie 20 lat pełnienia funkcji przez prezesa Zygfryda Żurawskiego są trzy medale olimpijskie - 2 złote wywalczone przez Roberta Sycza w dwójce podwójnej wagi lekkiej (w niebieskim kółku) i srebrny w czwórce zdobyty przez Miłosza Bernatajtysa (w czarnym) i Bartłomieja Pawełczaka (w czerwonym). Jesteśmy przekonani, że już za rok w Londynie wioślarze LOTTO Bydgostii powiększą ten dorobek. Grafika Kamil Mójta, Milena Wojtkowiak">23 kwietnia 2011 roku minęło 20 lat, gdy prezesem klubu KKW ZNTK, obecnie LOTTO Bydgostii został Zygfryd Żurawski. Czas jego zarządzania to pasmo krajowych i światowych sukcesów wioślarzy i żeglarzy. Trzecią sekcją w klubie są kajakarze amatorzy.
Proszę przypomnieć, jak trafił Pan do klubu przy ul. Żupy 4.
ZNTK, w którym pracowałem (obecnie PESA), był zakładem patronackim bydgoskich klubów. Pierwsze kroki jako działacz stawiałem w Brdzie. W 1984 roku - za namową kolegów - przeszedłem do KKW ZNTK. Na początku pełniłem funkcję wiceprezesa do spraw gospodarczych. Miałem okazję poznać sposób funkcjonowania klubu zanim w 1991 roku zostałem wybrany prezesem.
<!** reklama>Już po dwóch latach wioślarze zaczęli zdobywać kilkanaście krążków, a później nawet kilkadziesiąt. Przedtem klub mógł poszczycić się tylko kilkoma medalami. W 1993 roku Bydgostia zdobyła tytuł drużynowego mistrza kraju (aktualnie jest nim 18 raz z rzędu). Jaka jest Pana recepta na sukces?
Według mnie, najważniejszy jest zawodnik. To jemu podporządkowani są trener i działacz. Wyznaję zasadę, że dane słowo obowiązuje mnie jak podpisana umowa. Nasz sukces to przede wszystkim modelowo poukładana współpraca z Gimnazjum nr 6 i VIII LO oraz szkołami wyższymi - UKW i WSG.
Wioślarstwo to niszowy sport. Jak udało się Panu przekonać władze samorządowe i sponsorów do finansowania klubu?
Podczas rozmów z instytucjami i firmami, które nas wspierają przedstawiam ofertę, a nie prowadzę rozmów w stylu dajcie mi, bo się należy. Dzięki sukcesom naszych zawodników i trenerów możemy liczyć na wysoką ocenę władz miasta i województwa. Mamy również szczęście trafiać na ludzi o dużych sercach, którzy są z nami od lat, a są to m.in. Jan Wieluński (Bydgoska Fabryka Kabli), Bogusław Cupiał (Telefonika), prezesi Totalizatora Sportowego, Roman Drażdżewski (PUBR), Wiesław Ochociński (Ochobud), czy Krzysztof Sikora (kanclerza WSG).
Czy trudno było Panu namówić do swojej pasji całą rodzinę?
Nie musiałem specjalnie ich namawiać. Razem jeździliśmy na regaty i wszyscy połknęli bakcyla. Obecnie żona Ewa, synowie Tomek i Michał z żoną Roksaną w profesjonalny sposób dokumentują z każdych regat i każdego rejsu sukcesy naszych wioślarzy i żeglarzy.
Pełni Pan odpowiedzialną funkcję dyrektora marketingu rynków zagranicznych prężnie rozwijającej się PESY. W domu jest Pan gościem, a jednocześnie zawsze znajduje czas, aby obserwować i gratulować sukcesów zawodnikom na regatach.
Bardzo dużo czasu spędzam w delegacjach. Dzięki mojej wyrozumiałej żonie, która przejęła obowiązki kierowania domem, mogę oddać się pasji, którą jest zarządzanie klubem. Trenuje w nim 200 zawodników. Do pomocy mam prężny młody zarząd, z którym wspólnie rozwiązujemy bieżące problemy. Doświadczenie zawodowe często pomaga w rozwiązywaniu różnych trudnych sytuacji w klubie.