Premier swoje, PiS swoje

Argumenty rządu za koniecznością podniesienia i zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn do 67 lat nie przekonują PiS.

Premier rozmawiał z PiS w ramach konsultacji z różnymi środowiskami. Mają one potrwać 30 dni, a później projekt reformy ma trafić do Sejmu.

Bez porozumienia

Wczorajsze spotkanie premiera Donalda Tuska z posłami PiS (bez prezesa Jarosława Kaczyńskiego) na temat reformy emerytalnej zakończyło się zgodnie z przewidywaniami, czyli bez porozumienia. PiS będzie rozmawiać o zmianach systemu emerytalnego, ale tylko wtedy, gdy rząd zrezygnuje z obecnego projektu. Na to jednak się nie zanosi, bo PiS nie chce podniesienia wieku emerytalnego. Domaga się również m.in. dobrowolnego wyboru między ZUS a OFE, zniesienia umów „śmieciowych”, zmniejszenia składek na ubezpieczenie społeczne dla osób rozpoczynających pracę oraz programów zwalczania bezrobocia młodych i ludzi po pięćdziesiątce.

Zdaniem posłów PiS, rząd powinien zrezygnować z wprowadzenia obowiązkowego wydłużenia wieku emerytalnego. - Zamierzamy złożyć wniosek o przeprowadzenie wysłuchania publicznego w sprawie rządowego projektu reformy emerytalnej, którą PiS chce zatrzymać, bo jest społecznym wariactwem - stwierdził rzecznik PiS Adama Hofman. Natomiast wiceprezes Beata Szczygło dodała, że rząd proponuje rozwiązanie „starsi do roboty, a młodzi za granicę”.

<!** reklama>- Ze strony PiS nie pojawiła się żadna propozycja, dotycząca wieku emerytalnego - skomentował półtoragodzinne spotkanie Donald Tusk. - Pojawiło się za to sporo pomysłów, związanych z polityką społeczną. Rozumiem, że jest rzeczą niezręczną dla polityków przyznać się publicznie do tego, że wiedzą, iż podniesienie wieku emerytalnego jest koniecznością. Spodziewam się, że bardzo wielu polityków, szczególnie PiS, będzie chciało zostawić rząd z tym problemem.

Czasem ktoś chlapnie

W ubiegłym tygodniu premier odbył podobne spotkania z klubami SLD i Ruchu Palikota. Efekty były podobne: SLD nadal zamierza walczyć o przeprowadzenie referendum w tej sprawie, a RP jest skłonny poprzeć rządowy projekt, ale pod pewnymi warunkami, m.in. związanymi z tworzeniem miejsc pracy dla ludzi po sześćdziesiątce i poprawą opieki zdrowotnej seniorów. Z kolei koalicyjne PSL ma własne pomysły, które sprowadzają się do ograniczenia reformy do 2020 r. i preferencji emerytalnych dla kobiet wychowujących dzieci.

Donald Tusk zapowiedział spotkanie prezydiów PO i PSL, podczas którego koalicjanci będą próbowali wypracować wspólne stanowisko na temat reformy emerytalnej. - Chciałbym, żeby projekt podniesienia i zrównania wieku emerytalnego był wspólnym przedsięwzięciem koalicji - stwierdził premier.

Zapytany o niedawną wpadkę wicepremiera i szefa PSL Waldemara Pawlaka, który publicznie wyraził nieufność wobec państwowego systemu emerytalnego, mówiąc, że bardziej liczy na swoje oszczędności i własne dzieci, premier starał się bagatelizować te słowa. - Jeśli ktoś coś czasami nieostrożne chlapnie, to nie ma co robić już przedstawienia, każdy odpowiada za swoje słowa sam - powiedział Donald Tusk.

Jak informuje PAP, w marcu PO zamierza złożyć w Sejmie projekt ustawy dotyczącej in vitro oraz rozpocząć dyskusję o związkach partnerskich.

Odwracanie uwagi od emerytur?

Warto przypomnieć, że PO sprawie in vitro poświęciła prawie całą poprzednią kadencję Sejmu, ale skończyło się tylko deklaracjach i słowach. Natomiast latem 2011 roku, kiedy projekt ustawy o związkach partnerskich złożył klub SLD, politycy PO zarzucili mu, że robi to nie w porę i zapewnili, że ta sprawa będzie pierwszą, którą zajmie się nowy parlament. Jak do tej pory, o związkach partnerskich jest cicho. - Platforma zgłaszając propozycje dotyczące in vitro czy związków partnerskich, próbuje odwrócić uwagę opinii publicznej od kwestii wieku emerytalnego - uważa dr Rafał Chwedoruk, politolog z UW, cytowany przez PAP. Według niego, premier chce w ten sposób zneutralizować prawicowe PiS oraz Solidarną Polskę oraz lewicowe ugrupowania - Ruch Palikota i SLD.