W sprawie trzeba było przesłuchać blisko tysiąc poszkodowanych. A zaczęło się w 2001 roku, kiedy Olaf Ś. rozpoczął działalność firmy impresaryjno-reklamowej „Cipris”. Organizował castingi dla kandydatów do udziału w reklamach telewizyjnych.
Takie spotkania odbywały się w mniejszych miejscowościach. Ludzie zapraszani byli do domów kultury i restauracji. Na castingi przychodziło zwykle po kilkadziesiąt osób, przeważnie młodych ludzi.
Na uczestników tych przesłuchań czekały przygotowane przez „Cipris” teczki firmowe. W każdej z nich znajdowała się ankieta, umowa oraz przekaz pocztowy.
Osoby, które postanowiły związać się umową z firmą Olafa Ś., musiały wpłacić na jej konto kwotę około 600 zł. Miała to być przepustka do udziału w sesjach reklamowych. Odbywały się one w domu Olafa Ś. O wielkiej karierze można było jednak tylko pomarzyć, bo firma nigdy nie wywiązała się ze składanych klientom obietnic.
Sąd Rejonowy w Bydgoszczy, który rozpatrywał sprawę, ustalił, że pieniądze za sesje reklamowe wpływały na konto spółki córki, do którego dostęp miał wyłącznie Olaf Ś.
Mężczyzna zarówno w czasie prokuratorskiego śledztwa, jak i w sądzie nie przyznawał się do winy. Twierdził, że jego udział w tym przedsięwzięciu polegał tylko na udostępnianiu konta spółki oraz domostwa na potrzeby sesji.
Odpowiedzialność zrzucił na Katarzynę Ż. i Krzysztofa S., którzy - jego zdaniem - mieli organizować i ustalać terminy castingów. Jednak przed sądem świadkowie zeznali, że współpracownicy zwracali się do Olafa Ś. per „szefie”.
Sąd nie miał wątpliwości, że mężczyzna dopuścił się wyłudzenia pieniędzy. Skazał go na półtora roku więzienia i nakazał pokrycie kosztów sądowych.
Sędzia Igor Zgoliński stwierdził w uzasadnieniu wyroku, że czyny, których się dopuścił oskarżony, cechuje wysoki stopień społecznej szkodliwości. Podkreślił przy tym, że oszukanych zostało prawie tysiąc osób.
Olaf Ś. nie zgadza się z wyrokiem. Jego apelację Sąd Okręgowy rozpatrzy we wrześniu.
- W 2001 roku uległem wraz z rodziną bardzo poważnemu wypadkowi drogowemu i znalazłem się bez środków do życia. Skorzystałem z oferty pomocy od tych dwojga osób. Miałem otrzymywać pieniądze za udostępnianie domu na sesje zdjęciowe. Na tym polegał cały mój udział w tym interesie. Kiedy zorientowałem się, co się dzieje i postanowiłem się wycofać, byłem szantażowany.
Grożono mi, że jeśli im nie zapłacę, to mnie w to uwikłają, że ja to wszystko robiłem. Dlatego w sądzie te osoby zeznały, że mówiono do mnie „szefie” - stwierdził Olaf Ś. w rozmowie z „Expressem”. Dodał, że argumenty na swoją obronę przedstawi na rozprawie odwoławczej - powiedział „Expressowi” Olaf Ś.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Michał Szpak w prześwitującej spódnicy. Te widoki trudno zapomnieć
- Która się ubiera, a która "przebiera"? Projektant wziął pod lupę gwiazdy po 50-tce
- Bronisław Cieślak przed śmiercią wyznał prawdę o Cieślak i Miszczaku. Chwyta za serce
- Iza Krzan pokazała się tak, jak stworzył ją Bóg. Na ten widok opadną wam szczęki