Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożyteczne ma być piękne

Maria Warda
Przedsiębiorca pochodzący z okolic Zamościa uważa, że podejmowane z wyprzedzeniem decyzje mogą uchronić firmę przed bankructwem. Trzymając się tej zasady uniknął wielu pułapek.

Przedsiębiorca pochodzący z okolic Zamościa uważa, że podejmowane z wyprzedzeniem decyzje mogą uchronić firmę przed bankructwem. Trzymając się tej zasady uniknął wielu pułapek.<!** Image 2 align=none alt="Image 201819" sub="Janusz Jaślikowski postawił sobie za punkt honoru poprawę wizerunku zaniedbanych przez lata kamienic / Fot. Maria Warda">

Zanim zaczął Pan działać w biznesie, był Pan pracownikiem weterynarii. W jaki sposób zarobił Pan „pierwszy milion”?

Nie był to milion, ale godziwie zarobione pieniądze, które pozwoliły na rozwinięcie działalności. W 1989 roku wyjechałem do Austrii, która w 1988 roku wprowadziła 3-miesięczne wizy. Pracowałem ciężko, ale proszę sobie wyobrazić, że tam w ciągu dnia zarobiłem tyle, ile wtedy w Polsce wynosiła miesięczna pensja. Tam zdobyłem kapitał startowy.

Jak wspomina Pan pobyt w tym kraju?

Byłem pod wrażeniem wysoko rozwiniętej infrastruktury. Pracowałem tam ponad 23 lata temu. Od tego czasu wiele w naszym kraju się zmieniło, ale nadal jesteśmy daleko za Austriakami z tamtego okresu. Te wspaniałe autostrady, wybite w tunelach, czyli bardzo trudnych warunkach, muszą budzić respekt. Niestety, u nas nadal nie potrafimy wybudować solidnej autostrady, o zwykłych drogach nie wspominając.

Nauczył się Pan czegoś od Austriaków?

Kiedy rozmawiałem z nimi mówili, że u nich najpierw rozwijał się drobny biznes. Myślę tu, między innymi, o przemyśle masarskim, po czym uległ całkowicie wielkim koncernom. Mówili, że u nas też tak będzie. Słuchając ich doszedłem do wniosku, że Polak tylko wtedy będzie mądry przed szkodą, kiedy zacznie przewidywać koniunkturę i nauczy się szybko podejmować decyzje.

Pomimo nabytej mądrości w tej sferze, zdecydował się Pan otworzyć rzeźnię.

To było już po zmianie ustroju. Razem ze wspólnikiem przejęliśmy rzeźnię przy ulicy Klemensa Janickiego. Trzeba tam było dużo zainwestować. Kiedy w życie wchodziły kolejne przepisy nakazujące przeprowadzać coraz to nowe inwestycje, spostrzegliśmy, że w tym miejscu nie mamy szans na rozwój. Zwinęliśmy interes. To był czas, kiedy można było dość okazyjnie kupić kamienice.

Na początku lat 90. nie przynosiły one dochodu.

Dlatego ja, nabywając kamienice nie kierowałem się tylko kalkulacją ekonomiczną, ale sentymentem do zabytków. Rzecz jasna mógłbym postąpić bardziej egoistycznie i przeznaczyć pieniądze na podróże po świecie. Mam przecież gdzie mieszkać i z czego żyć, ale mnie cieszy to, że piękno odnowionych na żnińskiej starówce domów stanowi o urodzie tej części miasta.

Chce Pan poprawiać ludziom warunki życia?

Staram się. Uważam, że brzydota otoczenia wywołuje u ludzi depresję. Kiedy wchodzę na podwórze - studnię, to sam zaczynam się czuć jakbym znalazł się w jakimś horrorze. W myśl zasady, że pożyteczne powinno być piękne, zrobię wszystko, aby poprawić warunki życia ludziom tu mieszkającym.

Nie lepiej przerobić lokale na sklepy? Albo wydzierżawić bankom?

Nie przepadam za bankami. Miałem propozycję, aby lokal gdzie mieści się salonik prasowy wydzierżawić jednemu z nich, dawali dobre pieniądze, ale się nie zgodziłem. Pomyślałem, że salonik jest fajniejszy, bo można w nim kupić gazetę i poczytać ją w restauracyjce znajdującej się w zaadoptowanych podziemiach. Uważam, że tylko takie decyzje ożywią to umierające stare miasto.

Umierające? Dlaczego Pan tak uważa?

Wie Pani, że to nie tylko moja opinia. Miałem jeden taki lokal, w którym była kolejno: kawiarnia, lumpeks i jakiś sklep. Prawie nikt tam nie zaglądał, więc przerobiłem go na mieszkanie. Umiera przede wszystkim handel. Przewiduję, że kolejne sklepy będą zawieszały swoją działalność. Siłą rzeczy lokale będą przerabiane na mieszkania. Zastanawiam się tylko, kto w nich będzie mieszkał, skoro dziś w kamienicach żyją prawie sami starsi ludzie. Dzieci wyjechały.<!** reklama>

Co radzi Pan robić?

Władze miasta powinny dostosować przepisy do życia. Przede wszystkim przywrócić na starówce ruch kołowy. Pozwolić zatrzymywać się samochodom, choć na czas zakupów, tak jak było to przed rewitalizacją.

TECZKA PERSONALNA:

Janusz Jaślikowski, mieszkaniec Żnina

Absolwent ATR w Bydgoszczy. Posiadł sztukę podejmowania szybkich decyzji. Marzy, aby żnińska starówka stała się miejscem atrakcyjnym dla młodych ludzi, którzy zechcieliby tu zamieszkać i pracować. Pochodzi spod Zamościa, gdzie nasiąkał miłością do architektury, poezji i przyrody. Jest bezkrwawym myśliwym, który zbiera porzucone przez jelenie poroża.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!