Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznaj historię krajowego emigranta, który był na ciągłym wygnaniu

Tadeusz Stańczak
Tadeusz Stańczak podpisuje swe książki podczas wieczoru autorskiego w siedzibie Rady Osiedla Szwederowo
Tadeusz Stańczak podpisuje swe książki podczas wieczoru autorskiego w siedzibie Rady Osiedla Szwederowo Arkadiusz Zachwieja
Powroty do przeszłości to zajęcie na starość. Tym razem jednak oddał się mu nie emeryt, lecz 62-latek, prowadzący intensywne życie zawodowe.

Za wertowanie blisko 300-stronicowego tomu zabrałem się z ironicznym uśmieszkiem. Myślałem sobie: ot, jeszcze jeden grafoman, któremu zamarzyło się wydanie książki, by błyszczeć przed rodziną i znajomymi. Zajrzałem do książki raz, zajrzałem drugi. Za trzecim razem… dałem się wciągnąć i przeczytałem całą.

W sercu pozostało Mazowsze

Jest to tym dziwniejsze, że Tadeusz Stańczak, znany w mieście przede wszystkim jako prezes Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, nie przeszedł w życiu jakichś niesamowitych przygód. A przynajmniej nie w tej części życia, którą opisał w tomie „Emigrant na krajowej obczyźnie” - wydanym niedawno pierwszym tomie autobiografii. Pokazuje ona losy autora od narodzin do ukończenia studiów w bydgoskiej Akademii Techniczno-Rolniczej.

Co zatem wciąga do lektury? Przede wszystkim autentyczne zdolności Tadeusza Stańczaka do snucia ciekawych opowieści - z plastycznymi opisami, zanotowaniem szczegółów, umiejętnością szkicowania ciekawych portretów psychologicznych bohaterów i fenomenalną pamięcią.
Skąd wziął się tytuł? Autor wyjaśnia we wstępie: „Od wyjazdu w 1961 roku całej mojej rodziny z Mazowsza nieustannie czuję się jak emigrant na krajowej obczyźnie, którego losy układały się jako swego rodzaju ciągłe wygnanie”. Swą małą ojczyznę opuścił bardzo szybko, jeszcze przed siódmymi urodzinami. Była to wioska oddalona od Warszawy o kilkadziesiąt kilometrów, ale cywilizacyjnie - o całą epokę. Rodzina małego Tadzia uprawiała tam niezbyt urodzajną ziemię i hodowała nieliczny inwentarz, sprzedając wyprodukowaną nadwyżkę żywności na targowiskach.

Dla chleba, panie, dla chleba

Dlaczego zdecydowali się opuścić rodzinne strony? Dla poprawy życia. Na Pomorzu czekała na nich lepsza ziemia. Wybór padł na okolice Wierzchucina Królewskiego, do którego rodzice i dziadkowie autora przenieśli nie tylko sprzęty domowe, ale i… dwie stodoły, pieczołowicie rozebrane na czynniki pierwsze przez dziadka Tadzia.

Ciężkie życie małego „hadziaja”

W Wierzchucinie nie czekało na nich ciepłe powitanie. Dla miejscowych byli „hadziajami” - obcymi, imigrantami z Kongresówki, traktowanymi jako Polacy gorszego sortu. Trzeba było walczyć o swoje miejsce w tej społeczności - nieraz walczyć dosłownie, na pięści.

W Wierzchucinie przeżył też Tadeusz Stańczak pierwszą w życiu osobistą tragedię. W rodzinie rolnika każde z dzieci ma swe codzienne obowiązki w gospodarstwie. Jednym z nich u Stańczaków było pilnowanie, by kury nie chodziły po fundamentach i nie zostawiały na nich śladów łapek. Zadanie to przydzielono 12-letniemu wówczas Tadziowi. Pewnego dnia Tadzio bardzo jednak chciał po południu spotkać się z kolegami ze szkolnej drużyny piłkarskiej, by potrenować przed ważnym meczem. Przekupił więc garścią drobniaków sześcioletniego brata Stasia, by zastąpił go w pilnowaniu kur przed domem. Zamiana okazała się fatalnym pomysłem. Gdy Tadek hulał po wsi, Staś wyszedł na drogę i wpadł pod samochód. Malec zmarł w bydgoskim szpitalu...
Ogólnie jednak na wierzchucińskich hektarach „hadziajom”, których zjechało tam sporo, żyło się łatwiej. Na szczęście wystarczyło pieniędzy także na kształcenie dzieci. Po podstawówce Tadek Stańczak udał się więc na kolejną krajową emigrację - do Bydgoszczy. Najpierw dostał się do bodaj najlepszej wówczas szkoły zawodowej w mieście - Technikum Mechaniczno-Elektrycznego przy ul. Świętej Trójcy. Zamieszkał wtedy w bursie szkoły przy ul. Mińskiej. Po pięciu latach zamienił bursę na dom studencki Akademii Techniczno-Rolniczej, w której zdobył dyplom magistra inżyniera mechanika. Odżywają więc w książce wspomnienia trudnych egzaminów i kolokwiów, ale także uroki studenckiego życia z dala od rodziców.

Tom drugi wkrótce nastąpi?

Na tym wspomnienia się urywają. Mgr inż. Tadeusz Stańczak jest dumny ze swego społecznego awansu, dumna jest też z niego rodzina. Bohater nie wie jeszcze, co będzie robił w zawodowym życiu, nie wie kogo poślubi i że ten ktoś da mu ukochaną córkę - najważniejszego czytelnika „Emigranta na krajowej obczyźnie”. To wszystko obiecuje opowiedzieć w drugim tomie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!