Wiele śmiertelnych ofiar, wielu poparzonych i tysiące uciekających w panice przed ogniem w Kalifornii.
- Przypomina to sceny z… Marsa - mówią przerażeni mieszkańcy San Francisco o czerwonym, niekiedy pomarańczowym niebie, które przesłoniły pożary.
Do tego toksyczny dym, popioły i opary z płomieni zmieszane z chmurami i mgłą, które tworzą na niebie przerażające widoki.
W Oroville, które dwa lata temu zaatakował ogień, znów jest zagrożone i tysiące ludzi otrzymało polecenie ewakuacji.
Kiedy mieszkańcy San Francisco obudzili się w środę, niebo miało kolor pomarańczowy. Wszystko przez pożary szalejące na zachodzie USA od kilku tygodni. Ogień na terenie Kalifornii strawił już obszar o wielkości niemal miliona hektarów.
Właśnie wtedy, gdy mieszkańcy Bay Area myśleli, że świat na zewnątrz nie może być dziwniejszy, niebo w środę słabo świeciło w pomarańczowo-dyniowym kolorze, jakiego można się spodziewać na Marsie.
Z dymem z samolotów unoszącym się wysoko w atmosferze niebo we wtorek było chorobliwie żółte, ale w środę nad głowami unosił się grubszy koc toksycznego powietrza, a kolor przybrał jeszcze dziwniejszy, bogatszy odcień.
Promienie słoneczne z trudem przenikały przez dym, a o godzinie 10:45 wyglądało jakby naszedł świt.
- Niezwykle gęste i wysokie smugi dymu z dużych pożarów, z których niektóre generowały nocne burze z piorunami, prawie całkowicie zasłaniają rano słońce w północnej Kalifornii – napisał klimatolog Daniel Swain na Twitterze.
W niektórych miejscach zasmolone powietrze dotarło do samej ziemi, a prognosta National Weather Service Roger Gass mówi, że zauważył spadający popiół na lotnisku w Concord.
- Ponieważ pożary są dalej od zatoki San Francisco, dym unosi się wysoko do atmosfery - wyjaśnił Gass. Wczesnym rankiem masa zanieczyszczonego powietrza unosiła się nad warstwą morską, która przez noc wpłynęła z Oceanu Spokojnego w głąb lądu.
- To jest powód, dla którego nie pachnie dymem, ale niebo ma inny kolor - wyjaśnia Gass.
Gubernator „Słonecznego stanu” Gavin Newsom, który ogłosił stan wyjątkowy i błagał o pomoc federalną, mówi, że to największy sezon pożarów w najnowszej historii.
Obwinił za to wysokie temperatury, zmiany klimatu i ponad 150 milionów uschniętych drzew, które padły z powodu wieloletniej suszy.
W północnej Kalifornii i w stanie Waszyngton tylko jednego dnia pożar strawił więcej terenu, niż zwykle pali się w ciągu roku.
W Malden w stanie Waszyngton spłonęło 80 procent budynków, w tym komisariat, remiza i ratusz.
Ludzie zostali zmuszeni do ucieczki także w Oregonie i Idaho. Gubernator Oregonu mówił obywatelom, aby przygotowali się na najgorsze, że mogą być ofiary śmiertelne i ogromne straty materialne.
Władze mają nadzieję, że przypływ zimnego powietrza w Kolorado i Montanie spowolni pożary w tych stanach, co pozwoliłoby strażakom pospieszyć z pomocą kolegom na zachodzie.
Synoptycy z Kalifornii mają też nadzieję, że osłabienie wiatrów i spadek temperatury pomogą stłumić płomienie.
Tragicznie jest też w Oregonie. Gubernator tego stanu Kate Brown mówi, że w płomieniach mogło zginąć wielu ludzi. 12-letni chłopiec i jego babcia zginęli w ogniu koło Lyons. Do ewakuacji szykują się kolejne tysiące ludzi.
Daniel Swain z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, mówi, że niewiarygodne jest tempo rozprzestrzeniania się pożarów. W akcję gaśniczą zaangażowano 14 tysięcy strażaków.
STORYFUL/x-news
